Partie lewicowe mimo afery Amber Gold, niepopularnej reformy podwyższającej wiek emerytalny do 67 lat i narastającego kryzysu nie są w stanie przebić się ze swoją ofertą do wyborców. Od miesięcy w sondażach CBOS SLD i Ruch Palikota mają jednocyfrowe poparcie. A notowania RP już dwukrotnie spadły poniżej 5 proc., czyli progu pozwalającego wejść do Sejmu.
We wrześniu chęć głosowania na tę partię deklarowało 4 proc. badanych. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w czerwcu – wtedy było to 3 proc.
Posłowie Ruchu jak zwykle zapewniają, że nie przejmują się sondażami. – Większość z nas jest niewierzących, więc w sondaże też nie wierzymy – żartuje Robert Biedroń z RP. I przypomina, że CBOS nie dawał jego partii szans na wejście do Sejmu, a stało się inaczej.
Biedroń dodaje, że dzięki Ruchowi zaczęła się w Polsce debata nad związkami partnerskimi czy legalizacją marihuany. – Dziś na ten temat wypowiadają się byli prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa, co wcześniej było nie do pomyślenia – zaznacza.
Dr Robert Alberski z Uniwersytetu Wrocławskiego uważa jednak, że sondaż CBOS to ważny sygnał ostrzegawczy dla tej partii. – Na razie nie ma co wszczynać paniki, bo do wyborów są jeszcze trzy lata, ale tendencja jest wyraźna: poparcie dla Ruchu Palikota spada, a przecież ich ambicją było rosnąć w siłę – mówi politolog.