Imigranci prą do Niemiec, omijając Szwajcarię, ale i tak tematyka imigracyjna zdominowała kampanię przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi. To paradoks, ale tylko na pozór. Bo Szwajcarzy bronią się od lat nie tylko przed imigrantami napływającymi spoza Europy, ale także, a może w ostatnich latach przede wszystkim, z państw Unii. Zwłaszcza z Niemiec. Tych ostatnich jest już prawie 300 tys. w kraju mającym 8 mln mieszkańców. Przy tym niemal jedna czwarta społeczeństwa to cudzoziemcy o różnym statusie. To rekord europejski, jeżeli nie liczyć Liechtensteinu czy Luksemburga. Przed wyborami chodzi jednak głównie o imigrantów spoza Europy.
– Jesteśmy jedyną partią, która jest w stanie zaostrzyć przepisy prawa azylu – głosi Christian Blocher, 75- -letni nestor i nadal jeden z liderów prawicowej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP). Zgodnie z sondażami zwiększy ona swój stan posiadania do prawie 28 proc. głosów i ugruntuje pozycję największego ugrupowania politycznego Szwajcarii. Wzrost poparcia zanotuje także zapewne prawicowa partia liberalna.
SVP obecną pozycję zawdzięcza długoletniej walce o ograniczenie imigracji. Zdołała już przeforsować zakaz budowy minaretów przy nowo powstających meczetach i wprowadzenie procedury deportacji cudzoziemców, którzy dopuścili się przestępstwa.
– Front Narodowy we Francji w porównaniu z naszą partią jest ugrupowaniem lewicowym – charakteryzuje swoją partię Blocher. SVP agitowała też za przyjęciem w referendum w lutym ubiegłego roku propozycji ograniczenia tzw. masowej imigracji, co oznacza, że zamiast ok. 80 tys. imigrantów rocznie (z czego dwie trzecie to przybysze z państw UE) Helwecja przyjmowałaby ich zaledwie 16 tys. I to od początku 2017 roku. – To najważniejsza obecnie sprawa, ale w kampanii wyborczej żadna partia nie odważyła się jej poruszyć, gdyż dotyczy relacji z UE – mówi „Rz" Patric Schellenbauer z genewskiego think tanku Avenir Suisse.
Na wprowadzenie kwot imigracji dla Niemców czy Francuzów nie godzi się UE, z którą łączy Szwajcarię porozumienie traktatowe. Szwajcaria jest też w Schengen. Przyjęcie kwot imigracyjnych oznaczałoby konflikt z Brukselą i zastosowanie przez UE kroków odwetowych, niezwykle dotkliwych dla szwajcarskiej gospodarki.