Szwajcarska demokracja do remontu. Fałszowano podpisy

Alpejskim krajem wstrząsnął skandal z fałszowaniem podpisów pod inicjatywami referendum. Podważył unikalny system polityczny Helwetów – ich dumę.

Publikacja: 16.09.2024 04:30

Szwajcarska demokracja do remontu. Fałszowano podpisy

Foto: AdobeStock

Podpisy pod petycjami o przeprowadzenie referendów zdobywano często odpłatnie za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm. Niektóre dopuszczały się oszustw, dostarczając sygnatury dawno zmarłych obywateli .

Ocenia się, że wątpliwa może być ważność wielu przeprowadzonych głosowań. Rzuca to cień na system polityczny kraju efektywnie rządzonego bezpośrednio przez obywateli od ponad 130 lat. 

Demokracja bezpośrednia to nużące zbieranie podpisów

W kraju Helwetów każdy obywatel może starać się o przeforsowanie swych pomysłów w praktycznie dowolnej sprawie publicznej. Najczęściej dzieje się to za pośrednictwem komitetów inicjujących przeprowadzenie referendum. Może np. dotyczyć, jak przed laty, wprowadzenia czasu letniego, co nie było łatwe do przeprowadzenia drogą parlamentarną. Silny opór bowiem stawiało wiele gmin, bo ich krowy przyzwyczaiły się do dojenia o stałej porze. Może także dotyczyć spraw wielkiej wagi, jak budowa nowych elektrowni atomowych.

4,5 franka szwajcarskiego za każdy podpis, z których – jak wkrótce się okazało – aż 70 proc. było nieważnych

Aby referendum odbyło się, komitet inicjujący musi zebrać co najmniej 100 tys. podpisów obywateli. Właśnie z tym jest największy kłopot i nie zawsze wystarcza zaangażowanie wolontariuszy oraz zwolenników proponowanych rozwiązań. Jako że mozolne zbieranie podpisów nie należy do zajęć szczególnie popularnych, powstały wyspecjalizowane firmy, które gotowe są dostarczyć wymaganą ilość podpisów.

Firmy oferują pomoc, ale fałszują wyniki

Tak było w przypadku opisywanej w mediach sprawie komitetu inicjującego o nazwie „Service Citoyen”, który w drodze referendum zamierzał wprowadzić prace społeczne dla wszystkich obywateli jako uzupełnienie obowiązku wojskowego dla młodych mężczyzn. Idea była taka, że nie tylko oni powinni ponosić obciążenia wynikające z troski o stan państwa. Aktywiści „Service Citoyen” zdołali przez pół roku zebrać jedynie część wymaganej liczby podpisów i uznali, że ich dalsze wysiłki nie przyniosą rezultatu. Zwrócili się więc do firmy INCOP z Lozanny z prośbą o dostarczenie brakującej liczby sygnatur.

Czytaj więcej

Jodłowanie na liście UNESCO? Szwajcaria składa wniosek

Ta zażyczyła sobie 4,5 franka za każdy podpis. Wkrótce okazało się, że aż 70 proc. z nich było nieważnych z powodu nieistniejących adresów rzekomych sygnatariuszy lub też braku u nich obywatelstwa szwajcarskiego, były niepełnoletnie, przeprowadziły się lub po prostu nie żyją. Wybuchł skandal i sprawa trafiła do prokuratury.

Fałszerstwa: od referendum o budowie elektrowni atomowych po zakaz foie gras

Bada ona obecnie szereg podobnych przypadków. Ma ich być co najmniej kilkanaście. Przykładowo tzw. Inicjatywa Blackout, która postuluje zniesienie zakazu budowy w Szwajcarii elektrowni atomowych. Zebrała 120 tys. podpisów, co oznacza, że referendum w tej sprawie powinno się odbyć. Jednak sporą część z tych podpisów dostarczyła firma INCOP, ta sama, która sfałszowała podpisy dla „Service Citoyen”. 

Podejrzana jest także część podpisów pod kolejną inicjatywą  proponującą wprowadzenie zakazu importu foie gras, pasztetu ze stłuszczonych wątróbek kaczych i gęsich.

Szwajcaria: Głosowania mogą decydować o wszystkim, również o 13. emeryturze dla seniorów

Nie ma właściwie żadnych ograniczeń merytorycznych inicjatyw referendalnych. Obywatele Szwajcarii mogli więc głosować nie tylko nad wysokością abonamentów RTV, ale też, czy powinno być więcej krów z rogami. W marcu tego roku 58 proc. uczestników referendum opowiedziało się za 13. miesięczną emeryturą dla seniorów. Maksymalne świadczenie z tego tytułu nie może jednak przekraczać 2450 franków przy średniej emeryturze 1225 franków. Jest to prawdziwy zwrot w podejściu Helwetów do sprawy rozbudowy państwa socjalnego. Jeszcze kilka lat temu w referendum w tej sprawie nie było większości.

Ponad połowa referendów od 1892 roku budzi wątpliwości

Demokracja bezpośrednia nie była łatwa w działaniu od samego początku. Jak wynika z analiz przytoczonych niedawno przez „Neue Zürcher Zeitung”, w przypadku 59 proc. z 223 inicjatyw ludowych, nad którymi głosowano od 1892 r. do czerwca 2021 r., liczba ważnych podpisów mogła budzić wątpliwości. W mediach nie brak obecnie ocen, że system ten ma wadę i mnożą się głosy, by wprowadzić zakaz handlowania podpisami przez wyspecjalizowane firmy. Propozycja ta ma jednak i przeciwników argumentujących, że nie byłoby problemu, gdyby sprawdzanie autentyczności podpisów prowadzone przez kantony było bardziej rygorystyczne.

Ale wszyscy chcą demokracji jak w Szwajcarii

Tymczasem unikatowy w skali światowej  szwajcarski model demokracji bezpośredniej wydaje się być bardzo atrakcyjny dla obywateli wielu państw. Z badań Pew Research Center sprzed kilku lat wynika , że prawie 80 proc. Greków chciałoby taki system widzieć u siebie. Opowiada się za nim ponad 70 proc. Francuzów, Włochów, Hiszpanów i Niemców. W przypadku Polski jest to 69 proc. pytanych o zdanie, o dwa punkty procentowe więcej niż obywateli USA. 

Podpisy pod petycjami o przeprowadzenie referendów zdobywano często odpłatnie za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm. Niektóre dopuszczały się oszustw, dostarczając sygnatury dawno zmarłych obywateli .

Ocenia się, że wątpliwa może być ważność wielu przeprowadzonych głosowań. Rzuca to cień na system polityczny kraju efektywnie rządzonego bezpośrednio przez obywateli od ponad 130 lat. 

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Polityka
Ursula von der Leyen i wąski krąg władzy
Polityka
Kamala Harris skrytykowana za to, że nie ma biologicznych dzieci. Odpowiedziała
Polityka
Michaił Chodorkowski: Zachód nie chce obalenia Putina
Polityka
Republikanie na pokładzie Kamali Harris. Kto ją popiera?