– Mamy kilku bardzo dobrych kandydatów. Pewnie ogłoszę mój wybór na konwencji – powiedział niedawno Donald Trump.
Kandydat na wiceprezydenta, który nie przyćmi Trumpa
Lista chętnych, jak również osób branych pod uwagę przez jego sztab wyborczy, jest rzeczywiście spora. Są na niej np. czarnoskóry senator Tim Scott, kongresman Byron Donalds z Florydy, Ben Carson, były sekretarz ds. mieszkalnictwa i rozwoju miast za poprzedniej kadencji Trumpa, kongresmenka Elise Stefanik czy gubernator Wirginii Glenn Youngkin.
Czytaj więcej
Kongresmen Matt Gaetz, polityk Partii Republikańskiej z Florydy, relacjonując spotkanie Donalda Trumpa z republikańskimi parlamentarzystami napisał, że kandydat na prezydenta USA miał skrytykować decyzję o przekazaniu 60 mld dolarów na pomoc dla Ukrainy.
– Osiem lat temu jako kandydat na prezydenta Trump, trzykrotnie żonaty, prowadzący rozwiązłe życie – o którym rozpisywały się tabloidy – potrzebował wiceprezydenta, który pomoże mu zyskać poparcie wyborców religijnych i konserwatywnych. Wybór padł na Mike’a Pence’a. Teraz nie potrzebuje już kandydata, który mu w czymkolwiek pomoże – mówił dziennikarz „New York Timesa” Michael Bender. Dodaje jednak, że musi to być kandydat lojalny, umiejący sprawnie bronić Trumpa przed nieuniknionymi atakami, ale w żaden sposób nieprzyćmiewający osoby byłego prezydenta.
Zbyt młodzi, by nie sprawiać problemów Trumpowi
Do czołowych kandydatów zalicza się senatora Jamesa D. Vance’a z Ohio, senatora Marca Rubio czy gubernatora Dakoty Północnej Douga Burguma. Każdy z nich wykazuje się obecnie ogromną lojalnością wobec Trumpa, chociaż Vance i Rubio początkowo nie szczędzili słów krytyki byłemu prezydentowi. – Nie znoszę Trumpa. Sprowadza na złą drogę białą klasę pracującą – mówił Vance, wywodzący się z klasy robotniczej z biednej części Ohio. – Jak chce zbudować mur na granicy tak, jak zbudował Trump Tower w Nowym Jorku, to będzie zatrudniał nielegalnych pracowników – mówił sen. Rubio, bezceremonialnie natrząsając się też z rozwodów oraz bankructw byłego prezydenta.