Sprawą nadania szkole imienia Lecha Kaczyńskiego zajmował się w minioną środę na posiedzeniu Komitet Stały Rady Ministrów. Z inicjatywy szefa służby cywilnej Dobrosława Dowiata-Urbańskiego projekt ustawy w tej sprawie złożyła Beata Kempa. W uzasadnieniu zapisano, że nadanie szkole imienia Kaczyńskiego ma na celu „uhonorowanie pamięci wybitnego męża stanu oraz popularyzowanie i upowszechnianie jego dorobku intelektualnego".
Inicjatorzy podkreślają również, że Lech Kaczyński przyczynił się do propagowania idei KSAP, szczególnie w pierwszym okresie jej działania. Przypominają, że gdy pojawiły się trudności z zatrudnieniem absolwentów szkoły, Lech Kaczyński – wówczas szef Najwyższej Izby Kontroli – zatrudnił w niej aż 16 z 34 słuchaczy z lat 1993–1995. Wśród nich był m.in. Władysław Stasiak, który później razem z Kaczyńskim przeszedł do pracy w stołecznym ratuszu, potem pracował w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i był szefem Kancelarii Prezydenta. Podobnie jak Lech Kaczyński zginął w katastrofie pod Smoleńskiem.
– Rzeczywiście, Lech Kaczyński odegrał wtedy olbrzymią rolę. Wciąż mam w pamięci artykuł w „Rzeczpospolitej", w którym pisano, że są trudności z zatrudnieniem absolwentów szkoły. Nie pomogła ani premier Hanna Suchocka, ani ówczesny szef Urzędu Rady Ministrów Jan Rokita. Po absolwentów sięgnął właśnie prezes NIK i zatrudnił ich na eksponowanych stanowiskach. Wielu do dziś tam pracuje – mówi prof. Maria Gintowt-Jankowicz, założycielka szkoły i przez 15 lat jej dyrektor, obecnie w Radzie KSAP.
– Podejrzewam, że gdyby nie działanie Lecha Kaczyńskiego, to nasza szkoła, będąca pionierską instytucją w Europie, pewnie by upadła – dodaje.
Sprawa nadania KSAP imienia Lecha Kaczyńskiego ma stanąć na najbliższym posiedzeniu rządu we wtorek. Potwierdził to w rozmowie z nami rzecznik rządu Rafał Bochenek.