– Ukraina nadal zbiera siły, koncentruje oddziały Gwardii Narodowej złożone z ekstremistycznych nacjonalistów. A oni są jeszcze gorsi niż natowscy wojskowi – wołał Aleksander Łukaszenko na zebraniu białoruskich wojskowych, na którym ogłosił o rosyjsko-białoruskich ćwiczeniach.
Uzasadniał je zaś zagrożeniem ze strony Kijowa. „Wszystko to wglądało na spektakl i to dość prowincjonalnego teatru" – opisał wystąpienie Łukaszenki kijowski dziennikarz Kiriłł Karasiew. Łukaszenko informował bowiem o ćwiczeniach, gdy kilka godzin wcześniej w sieciach społecznościowych pojawiły się wideo transportów wojskowych z rosyjskim sprzętem jadących przez Białoruś.
Kijów skierował pod koniec ubiegłego roku na granicę o długości ponad 1 tys. kilometrów (w większości biegnącą przez bagna Polesia) ok. 10 tys. gwardzistów – po groźbach Białorusinów, że teraz na Ukrainę skierują uchodźców z polskiej granicy. Gwardziści nie mają ciężkiego sprzętu.
Czytaj więcej
- Rosja zgromadziła 100 tys. żołnierzy przy granicy z Ukrainą i wkrótce ta liczba może zostać podwojona. Prezydent Biden poprosił mnie o przybycie tutaj, aby podkreślić nasze niezłomne zaangażowanie w suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy - mówił w Kijowie sekretarz stanu USA Antony Blinken.
Naprzeciw nich zaczyna się zbierać – według ocen zachodnich analityków – 8–15 tys. rosyjskich żołnierzy oraz nieznana liczba białoruskich. Same manewry mają się zacząć dopiero 10 lutego. Ale wojska już przybywają, gdyż okazało się, że wcześniej „zostanie sprawdzona gotowość sił szybkiego reagowania". Gotowość ma polegać m.in. na pilnowaniu granicy, a to znaczy, że rosyjscy żołnierze znajdą się około 100 kilometrów na północ od ukraińskiej stolicy.