Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła Wiplerowi zarzuty zmuszania przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, przy naruszeniu ich nietykalności cielesnej oraz znieważenie dwojga funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Polityk nie przyznał się do winy.
- Po prawie ośmiu miesiącach oczekiwania postawiono mi zarzuty. Czuję ulgę - komentuje "Rz" Wipler. Poseł zgłosił się do prokuratury mimo złego stanu zdrowia. Jak sam przyznaje, chciał w końcu formalnie usłyszeć zarzuty. - Medialnie te zarzuty stawiano mi już siedem razy. Zawsze, jak coś interesującego działo się w świecie politycznym, prokuratura wydawała w tej sprawie komunikat. Teraz tym kotletem już grać nie będą mogli - tłumaczy polityk.
Wipler dodaje także, że teraz będzie mógł się zapoznać z dowodami i podjąć realne możliwości obrony. - Teraz będę miał dostęp do pełnej dokumentacji. Od jutra moi pełnomocnicy zaczną jej kopiowanie - wyznaje "Rz" Wipler.
Postawienie zarzutów Wiplerowi może także spowodować przybliżenie kulis sprawy opinii publicznej. Do dziś bowiem, nie poznaliśmy nagrań z monitoringu na ul. Mazowieckiej. Jak zdradza "Rz" poseł KNP, będzie się domagał ujawnienia taśm. - Jutro składam wniosek o udostępnienie nagrań z monitoringu - zapowiada Wipler.
W październiku 2013 roku doszło w nocy do starcia Wiplera z dwoma funkcjonariuszami policji. Poseł KNP po wyjściu z jednego z klubów włączył się do policyjnej interwencji wobec osoby trzeciej. - Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie - był to na pewno jakiś żrący środek - byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - relacjonował zdarzenie.