Fiskus dwoi się i troi, żeby poprawić ściągalność danin. Nikogo nie dziwi, że ściga oszustów, firmy wyłudzające VAT czy osoby ukrywające dochody.
Niejednego jednak wprowadzi w osłupienie to, że zaczyna szukać pieniędzy w kieszeniach małżeństw, które rozdzieliły swoje majątki. Zwłaszcza gdy niekorzystną dla nich interpretację potwierdza sąd administracyjny.
Pieniądze z Norwegii
O skrajnie fiskalnym podejściu do rozdzielności majątkowej przekonała się podatniczka, która wystąpiła o interpretację ustawy o PIT. We wniosku wskazała, że w czerwcu 2008 r. podpisała z mężem umowę, na mocy której rozdzielili swoje majątki. W latach 2008–2009 małżonek pracował w Norwegii. Zarobki kobiety były niewielkie, więc mąż co miesiąc zasilał jej konto 5 tys. zł w 2008 r. i 7,5 tys. zł w 2009 r. Z czego większa część to były środki na utrzymanie żony, a reszta „dobrowolne świadczenia alimentacyjne na rzecz dzieci".
Z wniosku wynikało, że małżonkowie nie są w separacji. Prowadzą wspólne gospodarstwo domowe i mieszkają razem, gdy mąż przebywa w Polsce. Pieniądze od męża żona wydatkowała na bieżące potrzeby, m.in. na utrzymanie mieszkania, żywność, odzież, koszty leczenia, wychowanie dwójki ich dzieci. Podkreślała, że pieniądze służyły zaspokajaniu uzasadnionych potrzeb rodziny, w tym męża. Uważała więc, że nie musi ich wykazywać w zeznaniu rocznym.
Ku jej zaskoczeniu fiskus uznał, że musi płacić PIT. W ocenie urzędników środki otrzymywane na zaspokojenie potrzeb rodziny, nawet jeśli zostały podzielone na część przeznaczoną na utrzymanie wnioskodawczyni oraz „dobrowolne świadczenia alimentacyjne na rzecz dzieci", w obu przypadkach nie korzystają ze zwolnienia z art. 21 ust. 1 pkt 127 ustawy o PIT.