Bądźmy raczej solą niż miodem

Z abp. Gianfranco Ravasim, przewodniczącym Papieskiej Rady do spraw Kultury, rozmawiają Ewa K. Czaczkowska i Piotr Kowalczuk

Aktualizacja: 12.04.2009 16:28 Publikacja: 10.04.2009 18:01

Bądźmy raczej solą niż miodem

Foto: EPA

[b]Rozmawiamy dzień po trzęsieniu ziemi, jakie w Wielki Poniedziałek nawiedziło Abruzję. Ludzie pytają: dlaczego dotknęło to nas, dlaczego w tym czasie? Jak ksiądz arcybiskup tłumaczy tę tragedię wiernym?[/b]

Po pierwsze musimy uznać, że wszechświat z samej swojej natury jest skończony, a to znaczy, że nie jest doskonały. Bóg, gdyby stworzył świat doskonały, bez żadnych ograniczeń, słabości, stworzyłby siebie samego. Człowiek jest naznaczony znamieniem śmierci i tragedii w tym, co dotyczy jego ziemskiej wędrówki. Po drugie pytanie o zło i ból zadaje sobie każdy wierzący. To pytanie skierowane do Boga jest obecne już w Księdze Hioba. Bóg ukazuje, że jego plan jest wyższego rzędu w stosunku do planów powstałych w umyśle człowieka. Daje więc odpowiedź nie w pełni zrozumiałą dla człowieka.

Chrześcijaństwo dodaje jednak jeszcze jeden element, ukazując, że ból i śmierć są również udziałem Boga. W chrześcijańskiej koncepcji świata Bóg nie stoi ponad cierpieniem i śmiercią. Zdecydował się także doświadczyć ograniczeń, aby zasiać ziarno nadziei, ziarno zmartwychwstania. Zmartwychwstanie jednak to rzeczywistość, która wykracza poza ludzki czas i przestrzeń doczesną człowieka.

[b]Jak mówić o tej innej rzeczywistości współczesnemu człowiekowi? Jak Księgę Hioba i w ogóle Biblię przetłumaczyć na język współczesny?[/b]

Na to pytanie odpowiedzieć można przynajmniej w trzech płaszczyznach. Pierwsza to zrozumienie tekstu. Bo Biblia to słowo, dla wierzących Słowo Boże, wyrażone ludzkim językiem w określonym kontekście historycznym i kulturowym. Druga płaszczyzna to Biblia, która przemawia do człowieka niewierzącego. Biblia ukształtowała zachodnią tożsamość kulturową. Dlatego nawet ktoś, kto nie wierzy w ani jedno zawarte w niej słowo, jest dzieckiem Biblii. Podobnie etyka odnosi się do Dekalogu, również etyka człowieka niewierzącego. Na nim oparte są na przykład filmy Kieślowskiego. Był on agnostykiem albo może raczej człowiekiem obojętnym wobec religii, ale uważał, że Dekalog należy do jego korzeni. Biblia stanowi więc podstawowy kodeks współczesnego społeczeństwa. I jeśli nie znam lub nie pamiętam Biblii, nie wiem nic o mojej tożsamości.Thomas Stearns Eliot, poeta amerykański, mówił, że jeżeli zapominamy o Biblii, to nie tylko nie potrafimy zrozumieć Voltaire’a i Nietzschego, ale zatracamy możliwość zrozumienia tego, co stworzyliśmy przez 20 stuleci. Trzecia płaszczyzna dotyczy wierzących. Muszą oni w Biblii znaleźć wskazówki, jak żyć. I dlatego wierzącym nie wystarczy tylko rozumieć Biblię, czemu służą liczne przekłady i komentarze. Powinna ona stać się normą życia. Lecz Biblia musi być właściwie rozumiana. Bo niewłaściwe rozumienie Biblii prowadzi do fundamentalizmu lub do jej odrzucenia.

[b]Ale dzisiejszy człowiek, szczególnie młody, ma problemy już na etapie samego zrozumienia języka Biblii, a może jeszcze bardziej języka, jakiego używa Kościół.[/b]

Język nie jest dzisiaj tylko jednym ze środków wyrazu, ale tworzy nowy model człowieka. Język online, język informatyki, ukształtował nową młodzież. Młody człowiek, który przez siedem, osiem godzin siedzi przed komputerem, ma całkowicie odmienne kontakty z innymi osobami niż ludzie z tych pokoleń, które kontaktowały się ze sobą bezpośrednio. Kościół używa języka, który wewnątrz jego struktur jest zrozumiały, ale nie jestem pewien, czy wszyscy wierni rozumieją homilie. Ale nasz język nie jest zrozumiały przede wszystkim na zewnątrz Kościoła. Mamy więc wielki problem: z jednej strony musimy znaleźć sposób, by mówić w sposób czytelny dla osób z pokolenia online, pokolenia informatycznego, telewizyjnego. To oczywiste, że zmieniając język, coś tracimy. Musimy jednak zachować istotę przesłania. Mam świadomość, że jest to poważny problem, dlatego w radzie, którą kieruję, utworzyłem wydział zajmujący się językiem i komunikacją. W przyszłym roku planujemy spotkanie na ten temat specjalistów z całego świata.

[b]Co, oprócz języka, jest najpoważniejszym problemem, z którym dzisiaj zderza się chrześcijaństwo?[/b]

Obojętność religijna. Problemem nie jest natomiast ateizm, który znajduje się dziś w kryzysie. Karol Marks stworzył globalną wizję świata i historii, którą można było poważnie przeciwstawić wizji chrześcijańskiej. A teraz mamy do czynienia jedynie z ateizmem ironicznym, pełnymi sarkazmu pamfletami pisanymi przez Michela Onfraya, Christophera Hitchensa, Richarda Dawkinsa. Najważniejszym problemem jest dziś obojętność religijna. Wierzyć lub nie wierzyć – to jest w sumie bez znaczenia. Dlatego obecnie o wiele trudniej prowadzi się dialog z niewierzącymi, którzy podchodzą do rzeczywistości powierzchownie, a ich wizja świata, pozbawiona wyraźnych konturów, wydaje się zamglona i płynna. Taka sytuacja odbija się nie tylko na społeczeństwie, ale uderza również w Kościół. Myślę, że w Polsce jesteście świadkami tego, co przeżywamy również we Włoszech, że nawet w kościele religijność staje się coraz bardziej miałka i powierzchowna.

[b]Co więc zrobić, by to zmienić, by kościoły w Europie nie zapełniały się tylko w takie dni jak Niedziela Zmartwychwstania czy Boże Narodzenie?[/b]

Trzeba autentycznego zaangażowana wiernych. W Stanach Zjednoczonych, przede wszystkim we wspólnotach protestanckich, które wcześniej niż my zetknęły się z tym problemem, pojawiła się tendencja, aby podążać za ogółem i proponować ludziom religijność pozbawioną wyraźnych konturów. Najbardziej typowym przykładem jest New Age. To duchowość pojmowana jako fitness dla ciała i ducha. Moim zdaniem natomiast trzeba powrócić do kwestii zasadniczych, ostatecznych: kwestii życia, śmierci i tego, co jest po niej. Trzeba powrócić do spraw podstawowych dla każdej religii: miłości, w tym również seksu, ale i do sprawiedliwości, prawdy, transcendencji, istoty zła. Musimy wstrząsać, prowokować, a nie osładzać. Być, jak mówił Chrystus, raczej solą niż miodem.

[b]Tymczasem w wielu krajach europejskich przyjęto ustawodawstwo, które negując naturalne źródło praw człowieka, tworzy nową definicję małżeństwa, rodziny, wyznacza granice życia i śmierci.[/b]

Również w przeszłości pojawiały się w tych sprawach rozmaite koncepcje. Jednak były to tylko odosobnione głosy w społeczeństwie, które na ogół podzielało wspólne wartości. Teraz takie alternatywne rozwiązania uważa się za prawo do alternatywnej kultury. Dąży się do zbudowania modelu całkowicie różnego od tego, który opiera się na wartościach proponowanych przez chrześcijaństwo czy przez inne religie. Teraz każdy sam decyduje, co jest dobre, a co złe. Sądzę, że Kościół powinien mieć odwagę głosić na nowo radykalną konieczność dokonywania wyboru w kwestiach istotnych, ostatecznych w oparciu o fundamenty metafizyki, teologii i filozofii. Powinien mieć odwagę powrócić raz jeszcze do etyki o charakterze metafizycznym i obiektywnym, a nie subiektywnym.

[b]Czy to, co dzieje się teraz w Europie w sferze prawnej i publicznej, z której wypycha się nawet symbole religijne, to jest już – jak mówił w przeddzień ostatniego konklawe kard. Joseph Ratzinger – dyktatura relatywizmu?[/b]

Rzeczywiście mamy do czynienia ze stopniowym spychaniem na margines niektórych symboli i tematów religijnych. Uważam jednak, że w świadomości Europy chrześcijaństwo istnieje, a w każdym razie obecny jest chrześcijański system wartości. Jeśli przyjedziemy do jakiegokolwiek dużego europejskiego miasta na Boże Narodzenie, zobaczymy jeszcze wiele symboli religijnych. Sztuka oparta na języku Biblii, wciąż przemawia do ludzi. Prawdziwym problemem jest natomiast fakt, że nie zawsze mamy świadomość naszych chrześcijańskich wartości. I to odróżnia nas od innych kultur, na przykład od islamu, który swoje wartości, czasami w sposób przesadny, wynosi na sztandary. Z jednej strony jesteśmy my, chrześcijanie, którzy porzuciliśmy nasze symbole, a z drugiej strony są wspólnoty takie jak islam, mające świadomość własnych symboli. Niekiedy nawet wykorzystywane są one jako narzędzie walki. Nie powinniśmy jednak ulegać żądzy wykorzystania naszych symboli jako narzędzia walki, jednak powinniśmy starać się na nowo umieścić je na sztandarach jako znak naszej tożsamości.

[b]Czy islam, który jest zagrożeniem dla słabego chrześcijaństwa w wielokulturowej Europie, może paradoksalnie pomóc wyzwolić energię, siły odnowy w katolicyzmie?[/b]

Wśród chrześcijan są dwa rodzaje postaw. Dla integrystów, nacjonalistów, zwolenników pojedynku i starcia islam jest celem konfrontacji. Ja natomiast jestem przekonany, że w przyszłości dojdzie do pomieszania kultur – to jest nieuniknione – nie w drodze konfrontacji, ale w drodze dialogu. Musimy odważnie się sprzeciwiać miłośnikom konfrontacji, proponując im wzajemne poznanie, żmudną pracę o charakterze wielokulturowym. Dzięki temu wszyscy, pomimo różnorodności naszych głosów, będziemy mogli żyć razem. Nie będziemy dla siebie przeciwnikami. Ale też warunkiem takiego współżycia nie będzie utożsamienie się i poddanie. W pojedynku jest wygrany i pokonany. Tutaj natomiast zwyciężają obie strony i obie są uczestnikami dialogu, który prowadzi do zgodnej koegzystencji.

[b]Istnieje przekonanie, że w powrocie do wartości chrześcijańskich może pomóc kryzys gospodarczy, u którego podstaw leży brak etyki, czy – jak mówił Benedykt XVI – skąpstwo i traktowanie pieniądza jako bożka. Zgadza się z tym ekscelencja?[/b]

W radzie, którą kieruję, powołaliśmy sekcję zajmującą się trendami we współczesnej gospodarce. W szczególności chciałbym wymienić nazwiska trzech członków rady, w tym dwóch laureatów Nagrody Nobla – Hindusa Amartya Sena, Josepha Stiglitza oraz Mohameda Yunusa, słynnego z upowszechnienia mikroekonomii czy ekonomii miłosierdzia. Obecny kryzys wykazał, że gospodarka tworzy struktury sztuczne niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości. Dobrze, że doszło do załamania tej sztucznej ekonomii, nawet jeśli konsekwencje tego są dramatyczne. Dzięki temu ekonomia, tak, jak pojmuje ją na przykład Amartaya Sen, na powrót może stać się gałęzią nauk humanistycznych. Wówczas na przykład problem AIDS czy problem głodu na świecie staną się problemami ekonomicznymi w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie tak jak dzisiaj, gdy się uważa, że problemy ekonomiczne to tylko problemy wielkich banków, wielkich systemów finansowych. Cała struktura gospodarcza powinna zostać odbudowana na zdrowych zasadach. I wydaje mi się, że nowa encyklika papieska będzie szła właśnie w tym kierunku.

[b]Jaką w obecnych przemianach społecznych, kulturowych widzi ksiądz arcybiskup rolę mediów?[/b]

Środki przekazu mają już dzisiaj do dyspozycji nieporównywalną z niczym innym siłę oddziaływania. Spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność za kształtowanie nowego modelu człowieka, który przez cały dzień korzystając z Internetu, staje się inną osobą w relacjach międzyludzkich. W moim przekonaniu na prasie, telewizji i internetowych środkach przekazu spoczywa również ogromna wina związana nie tylko z niewystarczającym przekazem treści religijnych, ale w ogóle z tendencją do spłycania i uproszczeń przekazywanych treści. Stosowane w mediach metody przekazu promują prowokacje, elementy skandalizujące, efektowne tytuły, a nie rozumowanie i przedstawianie argumentów „za” lub „przeciw”. Niekiedy uproszczeń, doboru poszczególnych elementów dokonuje się z zamysłem, aby zdyskredytować jakąś instytucję czy autorytet danej osoby. I – biorąc pod uwagę siłę mediów – można to zrobić niezwykle skutecznie. Gdyby środki przekazu starały się przekazać jak najwięcej informacji i robiły to w sposób prawidłowy, wówczas otworzyłyby się nadzwyczajne perspektywy wzbogacenia ludzkości. Ale, co chcę podkreślić, nie wiemy jeszcze, jak daleko sięgają możliwości mediów. Jaką siłą będą one dysponowały w przyszłości. I w tym sensie stoimy obecnie wobec jednej z najbardziej zasadniczych kwestii w skali globalnej.

[b]Minęły właśnie cztery lata od śmierci Jana Pawła II. Czy Kościół zmienił się po śmierci papieża Polaka?[/b]

Wydaje mi się, że Kościół powszechny zmienia się po zakończeniu każdego pontyfikatu. Wynika to z odmiennej perspektywy, innej wrażliwości kolejnych papieży, a przede wszystkim z odmiennych czynników kulturowo-społecznych. Każdy pasterz, nawet w diecezji czy parafii, przybywa z własną interpretacją świata i sytuacji. I na tej podstawie wskazuje najistotniejsze kwestie. Moim zdaniem po śmierci Jana Pawła II z całą pewnością nastąpiły w Kościele zmiany wynikające z odmienności perspektywy. Naturalnie żadna strategia duszpasterska nie ma charakteru ostatecznego, może więc być przedmiotem korekty i oceny przy jednoczesnym wysiłku Kościoła, by nie zboczyć z zasadniczego szlaku.

[b]Co przy zachowaniu ciągłości koryguje Benedykt XVI?[/b]

Benedykt XVI kładzie wielki nacisk na fundamentalny element relacji pomiędzy wiarą a rozumem zapoczątkowany przez encyklikę „Fides et ratio” Jana Pawła II. Dziś jednak, z powodów, o których mówiliśmy wcześniej, problem ten nabiera coraz większego znaczenia. I właśnie dlatego, że w społeczeństwie zachwiane zostały relacje pomiędzy wiarą a rozumem, z jednej strony mamy wiele form fideizmu, a z drugiej strony rozmaite formy absolutnego racjonalizmu. Jest to zresztą szczególnie skomplikowana relacja. Weźmy choćby jako przykład kwestię ewolucji, jaką stawia przed Kościołem obchodzone w tym roku stulecie Darwina. Ewolucja wymaga nowego rozważenia relacji pomiędzy wiarą a nauką. Pamiętajmy, że już w średniowieczu ojcowie Kościoła łączyli kulturę biblijną z kulturą grecką, a św. Tomasz z Akwinu łączył teologię z metafizyką Arystotelesa. Teraz naszym zadaniem jest znaleźć nową formę dialogu między wiarą a rozumem. Odnoszę to również do etyki i moralności. Dlatego że wciąż będą się pojawiały nowe problemy i będzie trzeba stawić im czoło.

[i]—tłum. Anna Kowalewska[/i]

[ramka][b]Abp Gianfranco Ravasi[/b]

Jest od września 2007 roku przewodniczącym Papieskiej Rady do spraw Kultury. W tym samym roku otrzymał sakrę biskupią z rąk Benedykta XVI. Jest znanym biblistą, popularyzatorem Pisma Świętego we włoskich mediach. Co tydzień jego biblijne felietony publikuje tygodnik „Familia Christiana”. Kilka książek zostało przetłumaczonych na język polski. Abp Gianfranco Ravasi ma 67 lat. Święcenia kapłańskie przyjął w 1966 roku. Był m.in. szefem Biblioteki Ambrozjańskiej w Mediolanie i wykładowcą teologii biblijnej na Wydziale Teologicznym Północnych Włoch. [/ramka]

[b]Rozmawiamy dzień po trzęsieniu ziemi, jakie w Wielki Poniedziałek nawiedziło Abruzję. Ludzie pytają: dlaczego dotknęło to nas, dlaczego w tym czasie? Jak ksiądz arcybiskup tłumaczy tę tragedię wiernym?[/b]

Po pierwsze musimy uznać, że wszechświat z samej swojej natury jest skończony, a to znaczy, że nie jest doskonały. Bóg, gdyby stworzył świat doskonały, bez żadnych ograniczeń, słabości, stworzyłby siebie samego. Człowiek jest naznaczony znamieniem śmierci i tragedii w tym, co dotyczy jego ziemskiej wędrówki. Po drugie pytanie o zło i ból zadaje sobie każdy wierzący. To pytanie skierowane do Boga jest obecne już w Księdze Hioba. Bóg ukazuje, że jego plan jest wyższego rzędu w stosunku do planów powstałych w umyśle człowieka. Daje więc odpowiedź nie w pełni zrozumiałą dla człowieka.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy