[b]I pokochają PiS.[/b]
Nie, hołd parze prezydenckiej i ofiarom katastrofy składali wszyscy, bez względu na poglądy. Mało tego, byli tacy, którzy mówili, że to nie był ich prezydent, ale teraz przyszli tam ze względu na szacunek do Lecha Kaczyńskiego. I tu wrócę do poprzedniej myśli: ci ludzie wiedzieli, że to, co było wyśmiewane w mediach, było właśnie autentyczne. I Polacy zatęsknili za politykiem z krwi i kości.
[b]Tego akurat Jarosławowi Kaczyńskiemu nie brakuje.[/b]
No właśnie, to polityk z krwi i kości. Z drugiej strony dziś wszyscy mówią o poczuciu humoru i empatii Lecha Kaczyńskiego, ale ja znam Jarosława od ponad 20 lat i wiem, że on też jest takim człowiekiem.
[b]To prawda, bywa arcydowcipny, ale ukrywa to starannie przed światem.[/b]
No właśnie… Czasem mu się to nie udawało i pokazywał dystans do siebie i swoje poczucie humoru.
[b]Dość niszowe. Kiedy oskarżano go o to, że jest Putinem, rozbawił mnie, rzucając mi w Sejmie: „Dziesięć lat bez prawa do korespondencji”, co było aluzją do czystek stalinowskich. Dziesięciu lat bez prawa do korespondencji nikt nie przeżył.[/b]
(śmiech) No tak, jest autoironiczny i chciałabym to jakoś pokazać.
[b]Chyba nie w tej kampanii. Jakoś nie wyobrażam go sobie w programach rozrywkowych.[/b]
Nie musi występować w telewizyjnych show, to oczywiste, ale chciałabym jakoś pokazać prawdziwego Jarosława Kaczyńskiego, czyli dowcipnego, ale i stanowczego. To człowiek z krwi i kości, który nie boi się podejmowania trudnych decyzji i poniesienia ich konsekwencji. Można go nie lubić, ale nie spotkałam nikogo, kto odmówiłby mu inteligencji.
[b]Inteligencją nie wygrywa się wyborów.[/b]
Ale chciałabym mieć inteligentnego, zdolnego do wyciągania wniosków i przewidującego prezydenta. Ale oprócz inteligencji potrzebna jest jeszcze charyzma.
[b]Słyszałem już. Kaczyński ma charyzmę, a Tusk tylko wdzięk.[/b]
Donald Tusk ma wdzięk i potrafi się nim dobrze posługiwać, ale on nie kandyduje, a kontrkandydatem Jarosława Kaczyńskiego jest Bronisław Komorowski, którego osobiście naprawdę lubię, ale charyzmy to on nie ma za grosz.
[b]A co ma?[/b]
Stateczność, więc pasuje do wizji prezydenta zajętego wpatrywaniem się w żyrandol.
[b]Kaczyński charyzmę może i ma, ale ludzie boją się jego wyrazistości.[/b]
A czego konkretnie się boją?
[b]Uważają go za politycznego awanturnika.[/b]
A jakieś dowody tego awanturnictwa mogą przytoczyć? Lech Kaczyński był postrzegany podobnie, a teraz, po tragicznej śmierci, ludzie oddają mu sprawiedliwość. Myślę, że tu jest tak samo, że wyborcy wiedzą, że trzeba pewne rzeczy zresetować i zacząć patrzeć od nowa.
[b]To chciejstwo. Zna pani badania mówiące o tym, jak jest postrzegany Jarosław Kaczyński.[/b]
Wybory są więc szansą na pokazanie, jaki jest naprawdę.
[b]To najgorsza okazja. Teraz każdy gest będzie rozpatrywany jako nieszczery, bo podszyty kampanią.[/b]
To dotyczy wszystkich polityków. Zresztą politycy są oceniani przez media nieustannie, nie tylko w czasie kampanii.
[b]Upieram się, że w czasie kampanii bardziej. Oboje wiemy, że Jarosław Kaczyński lubił piwo. Gdyby dziś poszedł do pubu, wszyscy uznaliby to za kampanijny lans.[/b]
To prawda, taki czas, że wszystko zostanie odczytane jako element kampanii, ale moim celem jest staranie się ze wszystkich sił, by wizerunek Jarosława Kaczyńskiego odczarować.
[b]A co pani chce o nim powiedzieć Polakom?[/b]
Że ma przekonanie, iż przed nami ważne lata i że trzeba zrobić wszystko, by zapewnić Polsce zrównoważony rozwój, by nowoczesna Polska dała szansę wszystkim. Jarosław Kaczyński rozumie, że musimy, jako duże państwo Unii Europejskiej, wywalczyć sobie odpowiednio silną pozycję, bo mamy potencjał, by być państwem ważnym.
[b]Pani mówi o programie, a te wybory są bardzo spersonalizowane i pytam o samego Kaczyńskiego.[/b]
Chciałabym przekazać Polakom, że Jarosław Kaczyński, jako inteligentny, charyzmatyczny polityk z krwi i kości, ma szanse na zwycięstwo w tych wyborach i że byłby świetnym prezydentem.
[b]Wie pani, że aktorzy dzielą się na charakterystycznych i amantów.[/b]
Rozumiem, że Kaczyński jest w tym porównaniu charakterystyczny, a któż byłby amantem? (śmiech)
[b]Tusk, a nawet i Komorowski.[/b]
Tyle że Komorowski nie ma ani wdzięku Tuska, ani charyzmy Kaczyńskiego. To miły polityk drugiego planu.
[b]Który na razie ma dwa razy większe poparcie niż wasz kandydat.[/b]
Nie lekceważąc sondaży, muszę przypomnieć, że Donald Tusk na trzy tygodnie przed wyborami miał takie samo poparcie jak dziś Komorowski.
[b]Została pani szefową sztabu, by otworzyć was na centrowych, lewicowych wyborców.[/b]
Jestem osobą, która w polityce naprawdę szuka porozumienia, a nie konfliktu i potrafię rozmawiać z każdym.
[b]Każdy polityk tak mówi.[/b]
Ale nie każdy szuka. Ja tak, i to zostało docenione.
[b]Łączyć, nie dzielić, kochać – proponuje pani politykę miłości. To już było.[/b]
Raczej politykę racjonalnej debaty bez agresji.
[b]Nie czuje się pani potraktowana przedmiotowo? Wykorzystano najbardziej lewicową posłankę PiS i rzucono na odcinek szefa sztabu.[/b]
Politykę tworzą ludzie, którzy mają różne zapatrywania, różne umiejętności i każdego z nich dopasowuje się do innych zadań. Szef sztabu to bardzo samodzielne zajęcie i trudno tu mówić o wykorzystywaniu kogokolwiek.
[b]Ale kampanię wymyślić ma ktoś inny.[/b]
Nie mam zamiaru zdradzać szczegółów i opowiadać o naszych sekretnych planach, ale to oczywiste, że w sztabie będzie podział pracy. Jedni będą odpowiedzialni za pracę koncepcyjną, inni za media, a jeszcze inni za sprawy organizacyjne.
[b]A pani będzie od czego?[/b]
Od koordynacji wszystkiego, panie redaktorze. Szef musi organizować pracę, a nie podcinać skrzydła współpracownikom.
[b]Od wymyślania będą Bielan z Kamińskim?[/b]
Jasne, że wykorzystamy ich talenty.
[b]Jacek Kurski też się zgłosił.[/b]
A ja przyjmę dobry pomysł od każdego. W tej sytuacji wszystkie ręce na pokład.
[b]Marek Migalski?[/b]
Oczywiście, przecież to politolog. Jest jeszcze bezcenny w sprawach organizacyjnych Joachim Brudziński. Z pewnością zwrócę się do Eli Jakubiak, która ma olbrzymią wiedzę na temat funkcjonowania urzędu prezydenta.
[b]To skład sztabu?[/b]
Nie, chciałabym go zorganizować trochę tak jak pracę w dużej redakcji czy ministerstwie. Mam szefów działów lub wiceministrów, od których oczekuję efektów, ale kogo oni sobie zaproszą do współpracy, to już ich sprawa. Dlatego proszę mnie nie dopytywać o szczegóły i personalia, bo ich nie znam i wcale znać nie chcę, nie będę w to ingerować.
[b]Jak dostała pani tę propozycję?[/b]
W piątek zadzwonił do mnie Jarosław Kaczyński z propozycją spotkania. Umówiliśmy się na sobotę. Zadzwonił o 13.30, spytał, czy mogę być za godzinę, powiedziałam, że tak, i przyszłam. Akurat wiozłam swoje najmłodsze dziecko na kinderbal, więc byłam tam z sześcioletnim Józiem. Zostawiłam go w sekretariacie, a on potem na przyjęciu chwalił się, że poznał „brata pana prezydenta”.
[b]A pani zgodziła się od razu?[/b]
Od razu.
[b]Nie zadzwoniła pani do męża?[/b]
A dlaczego miałabym zadzwonić do męża?!
[b]Bo gdyby to jakiś mężczyzna przyjął taką propozycję bez konsultacji z żoną, to pani, zadeklarowana feministka, oburzyłaby się.[/b]
Gdyby to była propozycja pracy na rok, dwa, to oczywiście dogadałabym to z rodziną.
[b]Przez długi czas dystansowała się pani od PiS i prawicy w ogóle. Chciała pani być enfant terrible…[/b]
Absolutnie nie chciałam być żadnym enfant terrible! Z Prawem i Sprawiedliwością związałam się w 2004 roku, kiedy weszłam do polityki. Byłam wiceministrem w rządzie Marcinkiewicza i ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a PiS to moja jedyna partia.
[b]Od której poglądów oddziela panią przepaść.[/b]
Prawo i Sprawiedliwość jak każda duża partia nie jest jednorodna światopoglądowo i ja jestem w nim przyczółkiem w stronę centrum. Żadnej przepaści między poglądami moimi a PiS nie ma. Po prostu jest w tej partii szeroki wachlarz poglądów i ja pewnie zakreślam jakiś jego kraniec.
[b]Na lewo od pani nie ma nikogo.[/b]
W sprawach społecznych, socjalnych spierałam się ostro z Tadeuszem Cymańskim, który był zdecydowanie na lewo ode mnie.
[b]W sprawach światopoglądowych to pani jest na skraju.[/b]
W Prawie i Sprawiedliwości – tak, ale nie sądzę, bym miała jakieś skrajne poglądy.
[b]Lech Kaczyński miał żonę, która ocieplała jego wizerunek. Jak będziecie ocieplać wizerunek Jarosława, który zawsze był postrzegany jako agresywniejszy?[/b]
Żyjemy w XXI wieku i ludzie już się przyzwyczaili do tego, że jedni mają żony, inni nie, a jeszcze innym życie prywatne się rozsypało i składają je na nowo. A Jarosław Kaczyński ma tylu przyjaciół, że na pewno w Pałacu Prezydenckim nie byłby sam.
[b]Ale ja nie pytam o jego stan cywilny, tylko o sztab. Jak będzie ocieplał wizerunek kandydata?[/b]
Wie pan, powiem nieskromnie, że swoją osobą raczej tego wizerunku nie oziębiam.
[b]Ale sprowadza pani inne kłopoty.[/b]
Jakie?
[b]Pani osoba ułatwia atakowanie PiS z prawej strony. Jest Marek Jurek...[/b]
Nie patrzę na to w kategorii obaw. W kampanii ma prawo startować każdy, ale my skupimy się na Jarosławie Kaczyńskim i trosce o to, by te wybory wygrał, a nie na walce z innymi kandydatami. Poza tym ja już wchodząc do rządu PiS, powiedziałam Jarosławowi, że jeśli uzna moje poglądy za kłopot dla siebie, to niech mnie wyrzuci, byle byśmy rozstali się w przyjaźni. Do dziś to nie nastąpiło.
[b]Ale bliżej pani do feministek niż do niego?[/b]
Tak nie jest.
[b]W poglądach tak. Pani jest za ustawą o parytetach.[/b]
Chciałabym, by kobiet w życiu publicznym było więcej, stąd moje wsparcie dla pomysłu kwoty minimum 30 procent kobiet na liście. Tak samo zresztą myślała Grażyna Gęsicka.
[b]Bo kobiety tworzą nową jakość polityki?[/b]
Nie, bo są sfery takie jak polityka prorodzinna, które są kobietom bliższe. Gdyby to kobiety decydowały o budżecie, to pieniądze szłyby na inne cele.
[b]Z pewnością. Gołda Meir zasłynęła zwiększeniem izraelskich wydatków na zbrojenia, a Margaret Thatcher nazwano „Thatcher milk snatcher”, czyli złodziejką mleka, bo zaprzestała rozdawania go w szkołach.[/b]
Ale o czym pan mówi?!
[b]O najwybitniejszych kobietach – politykach XX wieku.[/b]
Mamy XXI wiek, a ja mogę panu pokazać wyniki badań z rady miejskiej w Gdańsku, z których wynika, że kobiety przeznaczyłyby pieniądze na inne cele niż mężczyźni.
[b]Meir i Thatcher pokonane. Radne z Gdańska to rzeczywiście argument.[/b]
Sama byłam świadkiem wielu spraw, w których to zrozumienie kobiet pomagało je załatwić. Bez nich nie przeprowadziłabym w Sejmie wielu pomysłów. Nie przez przypadek posłowie nauczyciele pracują w Komisji Edukacji, a lekarze – Zdrowia. Doświadczenie osobiste jest w tej pracy niezbędne. Tak samo pomocna jest w parlamencie obecność posłów niepełnosprawnych, by pokazać wiele problemów, z których sobie nie zdajemy sprawy.
[b]Ale parytetu dla niepełnosprawnych pani nie proponuje?[/b]
Nie musi go być.
[b]To niekonsekwentne.[/b]
Ja również długo uważałam, że parytety nie są najlepszym instrumentem dla zwiększania obecności kobiet w polityce, ale zmieniłam zdanie.
[b]Kinga Dunin lansowała panią jako kandydatkę PiS na prezydenta.[/b]
(śmiech) Traktuję to jako komplement dużego kalibru. Ale też często dostaję od feministek po głowie. Kiedy byłam na debacie poświęconej ustawie antyaborcyjnej, nie zgodziłyśmy się zupełnie, bo ja jestem zwolenniczką ustawy obecnie obowiązującej.
[b]A in vitro?[/b]
Przede wszystkim uważam, że niepłodność należy leczyć, a dopiero na końcu podejmować decyzję o metodzie in vitro. Uważam, że mrożenie zarodków w ogóle nie jest potrzebne, jednak nie jestem sumieniem wszystkich Polaków, a sądzę, że in vitro trzeba w Polsce uregulować, by zapobiegać nadużyciom. Dlatego gotowa jestem zaakceptować wersję przygotowaną przez PO.
[b]Czyli nie projekt Gowina?[/b]
Nie.
[b]Jarosław Kaczyński ma w tej sprawie inne zdanie.[/b]
Tak, znacznie bardziej konserwatywne i to on kandyduje, a nie ja. Natomiast akceptuje to, że w tak dużej partii jak PiS znajdą się ludzie o odmiennych poglądach w niektórych kwestiach.
[b]Jako prezydent podpisałby ustawę zezwalającą na mrożenie zarodków?[/b]
Myślę, że najpierw musiałby taką ustawę przeczytać, by się dokładnie jej przyjrzeć, a dopiero potem podjąłby decyzję. Dziś nie ma takiej ustawy, więc nie ma o czym mówić.
[b]Zmieńmy temat. Dla pani ta katastrofa ma wymiar symboliczny. Pamięta pani spoty aniołków Kaczyńskiego? Teraz została z nich tylko pani i Jarosław Kaczyński.[/b]
Wie pan, ja jeszcze w piątek wieczorem umawiałam się z Grażyną Gęsicką i ona mówiła, że się spóźni, bo musi odebrać paszport. Więc w sobotę pierwsza myśl, że pewnie też tam była. Z kolei Ola Natali-Świat dzwoniła do mnie w piątek wyjątkowo z Łazienek, nie pojechała na weekend do Wrocławia, a ja przypomniałam sobie, jak wspominała o dziadku, który zginął w Katyniu. I nerwowe telefony na ich komórki w sobotę, by sprawdzić, czy poleciały…
[b]Przyjaźniłyście się?[/b]
Wcześniej się lubiłyśmy, ale dopiero ta kampania nas zbliżyła. Potem sporo razem pracowałyśmy nad różnymi projektami, spotykałyśmy się towarzysko, czułyśmy się za siebie odpowiedzialne.
[b]Janusz Palikot wróci do polityki?[/b]
Nie wiem, to problem Platformy Obywatelskiej. Zanikł i ja za nim nie tęsknię.
[b]Stefan Niesiołowski już wyśmiewa Kaczyńskiego w najlepsze.[/b]
No cóż… Jest wicemarszałkiem Sejmu, jak Platforma chce się kimś takim chwalić…
[b]A wasi najwięksi fighterzy? Też nie schowaliście Kurskiego.[/b]
Każdy podejmuje decyzje samodzielnie. Nikt go nie zmuszał do milczenia, nikt nie namawiał do jego przerywania. O nie! 112?!
[b]Słucham?[/b]
Wyłączyłam telefon na czas naszej rozmowy i mam 112 nieodczytanych wiadomości! Tak będzie przez te dwa miesiące.
—rozmawiał Robert Mazurek