Reportaż Agnieszki Rybak o rządach Marka Belki w NBP

Szef NBP Marek Belka tworzy muzeum imienia swego nominowanego przez PiS poprzednika, zatrudnia w banku ludzi związanych z SLD i doradza wspieranej przez Platformę Obywatelską prezydent Łodzi

Publikacja: 12.02.2011 00:04

Reportaż Agnieszki Rybak o rządach Marka Belki w NBP

Foto: ROL

Alan Greenspan, wieloletni szef amerykańskiego banku centralnego, miał w zwyczaju mówić porywająco, lecz długo i zawile. Kiedy więc podczas konferencji prasowej słuchający go dziennikarz wykrzyknął: Rozumiem!

– Greenspan nie krył zdumienia. – Zrozumiał pan? Hmm. To musiałem coś pomylić…

Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polskiego, nie bez powodu opowiada tę anegdotę w saloniku dla prasy w siedzibie NBP. Pokazuje, jakiej subtelności wymaga pełnienie funkcji szefa banku centralnego. Klucz do sukcesu tkwi w tym, by nikt go do końca nie rozumiał. Od ponad pół roku Belka – ekonomista, ale i polityk – sprawuje jedną z najważniejszych funkcji w państwie. A jego decyzje wymykają się utartym podziałom i szablonom, do których politycy przyzwyczaili Polaków przez ostatnich sześć lat.

Przez Polskę przetacza się właśnie największy w ostatnich latach spór ekonomiczny. Minister finansów Jacek Rostowski i jego poprzednik prof. Leszek Balcerowicz publicznie się kłócą o politykę finansową. Marek Belka zna obydwu adwersarzy. Rostowskiego od niedawna, Balcerowicza od lat. Minister finansów był gorącym zwolennikiem powołania Belki na funkcję szefa NBP. Natomiast o wzajemnych animozjach profesorów Balcerowicza i Belki głośno było za czasów, gdy Balcerowicz był szefem NBP, a Belka wicepremierem i ministrem finansów.

Kto w obecnym sporze o finanse publiczne ma rację? Prezes NBP wymownie milczy: – Nie odpowiem na to pytanie. Kiedy takich dwóch gigantów się zmaga, to gdzież ja mam się wypowiadać, mały żuczek? – ironizuje. Jego wstrzemięźliwości kibicują ekonomiści. – Bardzo dobrze, że milczy – chwali prof. Robert Gwiazdowski. – Stanowisko szefa NBP zobowiązuje, by być ponad wszystkimi. Sam go krytykowałem, gdy wchodził w polityczne spory. Teraz mam nadzieję, że wytrwa.

Tradycja wojen między NBP a położonym po przeciwnej stronie ul. Świętokrzyskiej Ministerstwem Finansów ma wiele lat. Toczyli je już minister Grzegorz Kołodko z prezes Hanną Gronkiewicz-Waltz. Ostatnio Sławomir Skrzypek z Jackiem Rostowskim. Belka dobrze wie, że szmer żuczka odebrany byłby przez rynki finansowe jak ryk lwa. Pytany o to, jak się układa współpraca z ministrem Rostowskim, odpowiada więc: „Bardzo dobrze”. O skonstruowanym przez ministra finansów budżecie mówił jednak: „Ledwo do przyjęcia”. Dziś dorzuca: „Na tle innych głosów to i tak był komplement”.

[srodtytul]Prawy, lewy[/srodtytul]

Marka Belkę jako kandydata na prestiżowe stanowisko szefa NBP wskazał Bronisław Komorowski, wtedy jeszcze marszałek Sejmu pełniący funkcję prezydenta. Belka to człowiek lewicy, z przeszłością w PZPR, przez kilka lat członek SLD. Związany z Aleksandrem Kwaśniewskim, wicepremier i premier w lewicowych rządach.

Jednocześnie bankowiec i ekonomista, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, po stażach naukowych na prestiżowych zagranicznych uczelniach. Profesor z międzynarodowym doświadczeniem. Był podsekretarzem generalnym ONZ, członkiem tzw. rządu koalicyjnego w Iraku, a ostatnio dyrektorem ds. europejskich w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Platforma, wskazując Belkę na szefa NBP, miała dwa cele. Polityczny – pozyskać dla Bronisława Komorowskiego część lewicowego elektoratu podczas kampanii prezydenckiej. Ekonomiczny – pomóc Ministerstwu Finansów zakończyć spór z NBP o linię kredytową z MFW. Rząd chciał ją przedłużyć, zarząd NBP – nie.

Grzegorz Napieralski długo nie mógł się zdecydować, jak wobec tej nieoczekiwanej kandydatury ma się zachować SLD. Wystawiając byłego lewicowego premiera, PO zagrała przecież przeciwko kandydatowi SLD na prezydenta. Gdyby chciał odmówić poparcia, miał dobry pretekst. Belka po 2005 r., gdy przestał już być szefem lewicowego rządu, poparł Henrykę Bochniarz w wyborach prezydenckich, a potem na dodatek ujawnił ambicje polityczne, startując z list Partii Demokratycznej do Sejmu. Bez powodzenia. W końcu Napieralski nazwał jednak Belkę naszym człowiekiem i jego kandydatura przeszła głosami PO i SLD.

Belka wrócił zatem z Waszyngtonu, a media pisały, że szefowanie NBP to realizacja jego marzeń. – Jeśli już, to ukoronowanie kariery zawodowej – precyzuje dziś. Ale czy człowiek o opinii prymusa, który szkołę podstawową skończył dwa lata przed rówieśnikami, może spokojnie myśleć o tym, że do historii przejdzie jedynie jako znajomy Jennifer Lopez – to pokłosie ironicznych odpowiedzi Belki na pytania jednej z komisji śledczych – a jego wkładem w polską gospodarkę będzie wyszydzany przez reklamy „podatcus Belcus”?

Tuż po sejmowym głosowaniu dziennikarka TVN zapytała: „Jakie będą pana pierwsze kroki?”. Belka odpowiedział: „Prawy, lewy. Prawy, lewy”. Niekonwencjonalny i niespójny z punktu widzenia dominującej partyjnej logiki ruch wykonał już na początku. W pierwszym dniu urzędowania pojechał na Powązki i złożył kwiaty na grobie swego poprzednika Sławomira Skrzypka. Była połowa czerwca, dla wszystkich już stało się jasne, że nie ma politycznej zgody w sprawie sposobu upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. – Kwiaty to był sygnał, że w NBP dyskredytowanie Sławomira Skrzypka nie będzie mile widziane. I osobom, które planują tak robić, na pewno nie pomoże to w awansie – mówi jeden z pracowników banku. Dodaje, że był pod wrażeniem subtelnego sposobu, w jaki nowy prezes dołożył własną cegiełkę do budowy prestiżu instytucji. Z jednej strony bowiem „Gazeta Wyborcza” pytała: „Belka, prezes bez dworu, posprząta po PiS?”. Z drugiej – niektórzy współpracownicy tragicznie zmarłego prezesa Skrzypka protestowali, że wybór jego następcy odbył się zbyt szybko.

Wkrótce potem opinia publiczna z zaskoczeniem przyjęła wiadomość, że Belka – bądź co bądź nominat PO – podtrzymał decyzję swego poprzednika, by przy NBP powstało Centrum Pieniądza. Jeszcze większym zaskoczeniem była informacja, że to szczególne muzeum będzie nosić imię Sławomira Skrzypka.

Decyzję poprzedziły liczne konsultacje. W tym z Janem Ołdakowskim, dyrektorem i jednym z twórców sukcesu Muzeum Powstania Warszawskiego. – To, co mnie zaskoczyło, to okazany szacunek dla poprzednika. Powiedziałem wtedy, że cechuje go megalopsychia, czyli przyjemność wynikająca z wielkoduszności – mówi Ołdakowski. Internauci ironizowali, że z pragmatyka Belka staje się romantykiem.

[srodtytul]Wnikanie w Świętokrzyską[/srodtytul]

Jedną z pierwszych merytorycznych decyzji nowego prezesa było podpisanie umowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie linii kredytowej, o co zabiegał minister Rostowski. Prasa pisała o usłużnym prezesie i rewanżu za dobrą fuchę. – To nieprawda. Umowę przygotowywał wiceprezes Wiesiołek w okresie interregnum. Wynegocjowano warunki, na jakich elastyczna linia kredytowa zostanie wzięta, w gruncie rzeczy takie, jakich chciał NBP. To dzieło Wiesiołka i Rostowskiego, ja tylko przyszedłem i zebrałem żniwo – opowiada.

– Problem z oceną tej umowy jest taki, że jej nie znamy. Czy jej warunki zostały zmienione, jak chciał tego prezes Skrzypek, czy nie? Jeśli została podpisana na takich warunkach, jakie mieli Węgrzy, to błąd. I to prezesa, bo nie jest ważne, kto umowę negocjował, tylko kto podpisał – ocenia prof. Robert Gwiazdowski.

Belka przyszedł do banku z deklaracją, że nie zrobi rewolucji. Obietnicę, że NBP będzie działał zgodnie z zasadami niezależności, ale nie niezależności od zdrowego rozsądku, przyjęto ciepło. Gdy ogłosił, że nie będzie pośpiechu w wejściu do strefy euro, zebrał pochwały nawet od „Naszego Dziennika”.

Zapowiedział też, że nie będzie się spieszył także ze zmianami kadrowymi. Prezes NBP jest wybierany na sześcioletnią kadencję, ma więc czas, by powoli wnikać w mikroświat przy ulicy Świętokrzyskiej, w którym nawet drzwi obrotowe kręcą się w odwrotną stronę niż zwykle. Wewnątrz zaś trwa prawdziwa układanka urzędniczych układów odziedziczonych jeszcze z czasów PRL i po kolejnych prezesach: Hannie Gronkiewicz-Waltz, Leszku Balcerowiczu i Sławomirze Skrzypku. Współpracownicy tego ostatniego znaleźli się w sytuacji szczególnie trudnej, bo stracili „swego” prezesa.

Po poprzedniku Belka odziedziczył skład zarządu. Jego członkowie są kadencyjni, nowy prezes mógł obsadzić w nim tylko jedno miejsce. Ekonomiści od razu wytypowali, że będzie to Andrzej Raczko, były minister finansów, przyjaciel Marka Belki. I trafili. – Nie potrzebuję gwałtownych zmian. Nie mam problemu ze współpracą z ludźmi z różnych środowisk – mówi. Niewątpliwie ułatwi to fakt, że niektórym członkom zarządu powołanym przez Sławomira Skrzypka z nowym prezesem współpracuje się lepiej. Spotykają się w każdy czwartek, rozmawiają zwykle kilka godzin. – Atmosfera jest konstruktywna. Dyskusja merytoryczna. Bez docinków, bez złośliwości. Choć przecież wszyscy mają świadomość, że nie jest to zarząd jego marzeń – mówi jeden z pracowników banku proszący o anonimowość.

[srodtytul]Drużyna[/srodtytul]

Pod koniec roku Belka przystąpił do pierwszej weryfikacji kadr. Część z grona bliskich współpracowników poprzedniego prezesa straciła pracę, część stanowiska. Niektórzy nie kryją rozgoryczenia: – To czystka. Do banku ściągają wyposzczeni ludzie SLD.

Ci, którzy zostali, twierdzą jednak, że tezie o politycznym kluczu zwolnień przeczy fakt, iż w NBP zaproponowano pozostanie najbliższym współpracownikom poprzedniego prezesa. Belka tłumaczy: – Na 24 departamenty dokonaliśmy zmiany 11 dyrektorów. Tylko z obszarów wsparcia. Trzech z odwołanych dyrektorów jest obecnie wicedyrektorami, czyli, mówiąc krótko: pracujemy dalej. Trzy kolejne osoby pozostały w banku na innych stanowiskach i myślę, że są zadowolone. Z pozostałymi się pożegnaliśmy. Jak dotychczas – za porozumieniem stron.

Belka wymienił już prawie wszystkich doradców poprzednika. Pracę w NBP stracili więc między innymi profesorowie Ryszard Bugaj, Jerzy Żyżyński oraz Cezary Mech. Profesor Jerzy Stopyra, który w NBP pracuje od lat, a był już m.in. zastępcą prezesa i członkiem zarządu, dziś jest dyrektorem Departamentu Skarbcowo-Emisyjnego. Natomiast prezesowi NBP doradzają obecnie prof. Mirosław Gronicki, a także Halina Wasilewska-Trenkner, Elżbieta Suchocka-Roguska – każda z nich była przez wiele lat w Ministerstwie Finansów twórczynią budżetów. Poza nimi w gronie doradców znaleźli się prof. Paweł Samecki, kiedyś współpracownik Jacka Saryusza-Wolskiego, specjalista ds. europejskich, oraz Jerzy Kropiwnicki, makroekonomista, minister w rządzie AWS.

Przyjaźń byłego członka PZPR i byłego działacza „Solidarności” zaczęła się na łódzkiej uczelni i przetrwała lata. Belka poparł Kropiwnickiego – kiedyś polityka ZChN, potem związanego z PiS – gdy ten kandydował na prezydenta Łodzi. Z kolei kiedy w mediach upubliczniono teczkę założoną Belce przez SB, Kropiwnicki czuł się zobowiązany wydać mu świadectwo moralności. W NBP prawicowy polityk wspiera Belkę także życiowymi radami, choćby o tym, jak zarządzać dużym zespołem ludzkim.

Belka o kryterium, które zastosował, przyjmując swoich doradców, mówi:

– To ludzie, którzy reprezentują sobą coś znaczącego. Mają duży dorobek zawodowy.

Tak też nazywa tych, którzy pracowali dla niego w Kancelarii Premiera, a dziś ściągają do NBP.

– Uważam, że to ogromna satysfakcja, jeśli człowiek, idąc przez życie i pełniąc różne funkcje, jest w stanie zgromadzić wokół siebie drużynę. Cieszę się, że ci ludzie chcą ze mną pracować. Znajomi śmieją się ze mnie: cóż to, odtwarzasz kancelarię? Nie odtwarzam, tylko wybieram dobrych ludzi. Wydłubuję rodzynki – mówi.

Zaciąg Belki to melanż ludzi z dawnego aparatu PZPR, którzy pełnili wysokie funkcje w państwowych urzędach i służbach po roku ’90, ze sprawnymi urzędnikami młodego pokolenia. Wspólny mianownik jest jeden: sprawność i pragmatyzm.

W roli rodzynka – jako szef gabinetu prezesa, jego najbliższy współpracownik, prawie członek zarządu – występuje więc Sławomir Cytrycki, za czasów Belki szef Kancelarii Premiera, minister skarbu w rządzie Leszka Millera. Karierę zawodową Cytrycki zaczynał w PRL jako etatowy pracownik władz Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Sprawami niejawnymi zajmuje się Andrzej Barcikowski, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – działacz SLD o pezetpeerowskim rodowodzie.

Dariusz Jadowski to z kolei nowe pokolenie. Były dziennikarz i dyplomata, konsul generalny w Nowym Jorku, sprawny rzecznik rządu Marka Belki, który przyszedł do NBP z Polskiej Akademii Nauk i teraz kieruje Departamentem Edukacyjnym. Aleksander Proksa, w przeszłości sekretarz Rady Ministrów i szef Rządowego Centrum Legislacji, dla Belki odrzucił propozycję zostania wiceministrem. Prawą ręką prezesa NBP jest Marcin Kaszuba, specjalista w zakresie doradztwa strategicznego i PR. Pracował z Belką w Ministerstwie Finansów i Kancelarii Premiera. Przez ostatnich pięć lat pracował dla Ernst & Young, ale dla Belki bez wahania porzucił sektor prywatny. W NBP jest szefem Departamentu Komunikacji.

[srodtytul]Ocieplanie wizerunku[/srodtytul]

Departament do tej pory zaliczył jedną wpadkę, kiedy to prezes NBP udzielił „Super Expressowi” luźnego wywiadu, który ukazał się w ostatnim dniu roku. Jednak rozszerzoną wersję rozmowy gazeta opublikowała po 20 dniach. Do tego w tygodniu, w którym obowiązuje tzw. blackout, czyli zakaz wypowiedzi przed posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej. Choć agencje nie czytają tabloidów, tym razem zrobiły wyjątek. Kaszuba mówi: – Złożyliśmy na ręce prezesa stosowne wyjaśnienia. Incydent nie wpłynął na rynek finansowy. Byliśmy nawet chwaleni za szybką i skuteczną reakcję, co odnotowała „Rzeczpospolita”. Z pewnością będziemy zwracać baczną uwagę, dlaczego redakcje przetrzymują autoryzowane wywiady.

NBP ma już jednak także niewątpliwe sukcesy promocyjne. Kaszuba dba o ocieplanie wizerunku instytucji, która kojarzy się ludziom przede wszystkim z twardą polityką monetarną. NBP bierze udział w akcjach charytatywnych. W okolicy Nowego Roku widzowie mogli więc oglądać, jak urzędnicy banku, wspólnie z wolontariuszami Caritasu, w ramach kampanii społecznej „Wymieńmy się” zbierają stare pieniądze sprzed denominacji, by przeznaczyć ich równowartość na stypendia dla kilkuset uczniów z najbiedniejszych rodzin. A już w połowie stycznia NBP aktywnie licytował na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w ramach kampanii „Bank z sercem”.

Porządki po poprzedniku to rezygnacja ze współpracy z historykami doradzającymi NBP w sprawie monet. – Zakończyliśmy funkcjonowanie tej rady w cywilizowany sposób, natomiast powołaliśmy do życia radę do spraw numizmatycznych, w której oprócz historyków są przedstawiciele środowisk numizmatycznych. Chcemy, by nam poradzili, jakie serie kontynuować, w jakich nakładach, jak dystrybuować monety – mówi Belka.

To, co poprzednik nazywał polityką historyczną, Belka określa odpowiadaniem na społeczne zapotrzebowanie. – Chcielibyśmy, żeby postrzegano NBP jako neutralny, ale bliski społeczeństwu. Jeśli coś wymaga upamiętnienia. to bank centralny bije monetę okolicznościową – wyjaśnia Belka. Bank wyemituje więc serię monet upamiętniających tragedię smoleńską – z wizerunkiem pary prezydenckiej, prezesa NBP Sławomira Skrzypka, a także poświeconą wszystkim ofiarom katastrofy. Monetą uczci beatyfikację Jana Pawła II i 30. rocznicę powstania Niezależnego Zrzeszenia Studentów.

[srodtytul]Świat finansjery[/srodtytul]

Tym, co różni prezesa Belkę od poprzednika, jest zdecydowanie większe zainteresowanie kontaktami zagranicznymi. Obecny szef NBP zamierza się nadal obracać się w międzynarodowym towarzystwie. Przyzwyczaił się do tego przez ostatnie lata, kiedy przebywał w Genewie i Waszyngtonie. Teraz okazji do spotkań jest także bardzo wiele – posiedzenia rady ogólnej Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie, wizyty w BIS, czyli Banku Rozliczeń Międzynarodowych w Bazylei.

Środowisko osób zarządzających bankami centralnymi jest zintegrowane. – Spotykamy się, odwiedzamy. Właśnie wybieram się do Izraela. Także po to, by się spotkać za Stanem Fischerem, legendą światowych finansów, którego znam od dłuższego czasu – mówi. Ta polityka przynosi sukcesy – choćby wybór Belki w ostatnich dniach do Komitetu Sterującego Zarządzanie Ryzykiem. Znalazł się tam obok prezesa Banku Włoch, Banku Cypru i Bundesbanku. – Banki centralne naszego regionu starają się trzymać razem. Gdybyśmy się nie postawili i nie skoordynowali działań, nikt by nas nie wybrał do organów, które podejmują ważne decyzje – mówi.

W przerwie między wielkimi wizjami jest czas na małą ojczyznę, czyli Łódź. Kilka tygodni temu media podały informację, że prezes Belka – wraz z Marcinem Gortatem – doradzają Hannie Zdanowskiej, popieranej przez Platformę Obywatelską prezydent Łodzi. Co prawda dotychczas największym ich wkładem jest to, że figurują na liście, bo Gortat nadal skupia się na efektownych wsadach do kosza w Phoenix Suns, a prezes Belka na pierwsze spotkanie doradców nie stawił się z powodu choroby. Znajomość z Gortatem wygląda więc na razie mnie więcej tak jak z Jennifer Lopez. Jednak Marek Belka jako prezes NBP ma instytucję, narzędzia i czas, by przykrawać życie publiczne i polityczne do własnych wyobrażeń.

Alan Greenspan, wieloletni szef amerykańskiego banku centralnego, miał w zwyczaju mówić porywająco, lecz długo i zawile. Kiedy więc podczas konferencji prasowej słuchający go dziennikarz wykrzyknął: Rozumiem!

– Greenspan nie krył zdumienia. – Zrozumiał pan? Hmm. To musiałem coś pomylić…

Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polskiego, nie bez powodu opowiada tę anegdotę w saloniku dla prasy w siedzibie NBP. Pokazuje, jakiej subtelności wymaga pełnienie funkcji szefa banku centralnego. Klucz do sukcesu tkwi w tym, by nikt go do końca nie rozumiał. Od ponad pół roku Belka – ekonomista, ale i polityk – sprawuje jedną z najważniejszych funkcji w państwie. A jego decyzje wymykają się utartym podziałom i szablonom, do których politycy przyzwyczaili Polaków przez ostatnich sześć lat.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy