PAX w chwili próby nie zdystansował się od komunizmu

Gdy człowiek sięga po książkę, ryzykuje. Jednym z niebezpieczeństw jest to, że się ona okaże na tyle dobra, by rozbudzić apetyt, którego już się zaspokoić nie da – apetyt na książkę następną, dotąd przez nikogo jeszcze nienapisaną.

Publikacja: 05.03.2011 00:01

Z tego niezaspokojonego apetytu rodzą się z kolei frustracje, że skoro takiej książki nie ma, to ja się za nią nie biorę. Oczywiście, tłumaczę  sobie, że przecież tyle pracy, a poza tym to zasadniczo nie moja działka, powinien jakiś historyk... Ale osad pozostaje.

Tym razem zafundował mi te rozterki Roman Graczyk, o którego historii Znaku i „Tygodnika Powszechnego" już tu pisałem. Zaczął mnie po tej lekturze męczyć apetyt na podobną książkę o stowarzyszeniu Pax. A właściwie o „historii równoległej" obu środowisk i tym momencie, w którym Pax zmarnował swą dziejową szansę, przegapił moment, którego Znak nie przegapił – i, mówiąc krótko, cała owa „Wielka gra Bolesława Piaseckiego", jak ją nazwał jego biograf Jan Engelgard, została przez jego następców z kretesem przegrana.

Bo, jak pisałem, popularna narracja o dobrym Znaku i złym Paksie jest bujdą, i książka Graczyka, zgodnie z intencjami autora czy nie, tego nie wiem, bardzo dobrze to pokazuje. Oba środowiska, z odmiennych założeń ideowych, próbowały tego samego. Oba kolaborowały z bolszewią, w nadziei, że ją z czasem ochrzczą, oba współtworzyły PRL, i oba były przez czerwonego wykorzystywane do rozkruszania spoistości Kościoła i rozgrywania go. Oba też zrobiły dużo dobrego, ratując wartościowych ludzi, drukując ważne książki. Ale Znak wyszedł z PRL jako zaczyn środowisk opozycyjnych, otoczony pozytywną legendą, a Pax, mimo całego posiadanego potencjału, jako nic. Może tylko producent popularnego płynu do zmywania naczyń.

Dla Znaku ten moment kluczowy to było wstrzymanie się przez Stanisława Stommę, wbrew całemu jego kołu poselskiemu, od głosowania za wiernopoddańczymi poprawkami do Konstytucji PRL. Graczyk dobrze to rekonstruuje – najpierw wydawało się, że Stomma wyleci, Znak się ukorzy i zostanie spacyfikowany. Ale Stomma dostał poparcie, a zaraz potem ruszyła sekwencja zdarzeń prowadzących do upadku PRL. Gest przewodniczącego przerzucił Znak na ścieżkę wznoszącą, opozycyjną wobec upadającego reżimu, choć nikt tego nie mógł przewidzieć.

Przewodniczący Pax Ryszard Reiff jako jedyny członek peerelowskiej Rady Państwa zaprotestował przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Ale Pax nie poszedł za nim. Gdyby poszedł, zapewne odegrałby znaczącą rolę w przełomie 1989 roku (tu historia równoległa prosi się o uzupełnienie historią alternatywną). Ale paksowcy się przestraszyli, za wiele mieli do stracenia – Reiff został zdjęty z kierowania stowarzyszeniem, a ono samo zrobiło się jeszcze grzeczniejsze dla komuny, do tego stopnia, że w 1989 r. trwało przy PZPR, kiedy już sama PZPR się od siebie odcięła. Trwało, oczywiście, w imię realizmu.

I to jest ten temat na książkę – jak realizm Dmowskiego zmienił się w „realizm" Piltza i Zygmunta (nie mylić z Aleksandrem) Wielopolskiego. Jak „gra" niepostrzeżenie zmieniła się w konformizm i oportunizm, doprowadzając narodowców do tego, że w chwili narodowego odrodzenia opowiedzieli się przeciwko narodowi!

Ciekawy temat, dla mnie szczególnie, ze względu na historię rodzinną. Ale ciekawy właśnie poprzez możliwość pokazania tej cienkiej granicy, pomiędzy ugodowością a kapitulacją. Może warto? Wszak historia lubi się powtarzać; w naszym kraju, który niczego się z niej nie umie nauczyć, szczególnie.

Z tego niezaspokojonego apetytu rodzą się z kolei frustracje, że skoro takiej książki nie ma, to ja się za nią nie biorę. Oczywiście, tłumaczę  sobie, że przecież tyle pracy, a poza tym to zasadniczo nie moja działka, powinien jakiś historyk... Ale osad pozostaje.

Tym razem zafundował mi te rozterki Roman Graczyk, o którego historii Znaku i „Tygodnika Powszechnego" już tu pisałem. Zaczął mnie po tej lekturze męczyć apetyt na podobną książkę o stowarzyszeniu Pax. A właściwie o „historii równoległej" obu środowisk i tym momencie, w którym Pax zmarnował swą dziejową szansę, przegapił moment, którego Znak nie przegapił – i, mówiąc krótko, cała owa „Wielka gra Bolesława Piaseckiego", jak ją nazwał jego biograf Jan Engelgard, została przez jego następców z kretesem przegrana.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą