Obowiązkowo kupić trzeba „Ostatnią walkę" ? napisane w oryginale po niemiecku (!) wspomnienia Jana Zumbacha, pilota myśliwskiego, dowódcy sławnego dywizjonu 303, przemytnika, najemnika i w ogóle niespokojnego ducha, przy którym sienkiewiczowski Kmicic wydaje się statecznym domatorem.
Takoż dwa solidne, rzetelne tomy „Polskiego lotnictwa wojskowego" Huberta Mordawskiego. A ze szczególną uwagą radzę przeczytać, bez zniechęcania się przyciężkimi tytułami, dwie książki bardziej skupione na szczegółach: „Prototypy samolotów bojowych i zakłady lotnicze. Polska 1930 – 1939" Edwarda Malaka oraz „Lotnictwo lat 30. XX wieku w Polsce i na świecie" Tymoteusza Pawłowskiego.
Wyróżniam te dwie pozycje, bo w pył rozbijają stereotyp technologicznego zacofania przedwojennej Polski. Nasze samoloty bojowe, owoc całkowicie oryginalnej myśli technicznej i ogromnego wysiłku gospodarczego, już w połowie lat 30. osiągnęły najwyższy poziom światowy; myśliwce P-7 i P-11, a później bombowiec Łoś (tylko sześć krajów na świecie było wówczas w stanie konstruować i produkować dwusilnikowe bombowce), górowały nad równoległym uzbrojeniem innych sił lotniczych i podobnie byłoby z prototypami, które nie zdążyły się znaleźć w produkcji. Nie zdążyły, wskutek politycznych błędów władzy, dosłownie o włos.
Mało kto zdaje sobie sprawę ? dlatego szczególną wartością pracy Pawłowskiego jest stałe porównanie, co się w analogicznym czasie działo na świecie ? że w rok 1939 Anglia weszła jeszcze z myśliwcami dwupłatowymi (Sowieci zresztą latali na takich i w 1941 r.), a sławne spitfire'y i hurricany zdążyła wprowadzić do linii dosłownie w ostatniej chwili, między innymi dzięki naiwnemu poświęceniu Polaków, którzy wzięli całą wojnę na siebie.
Problem w tym, że stereotyp polskiej armii jako krańcowo zacofanej i niedozbrojonej dla wszystkich był wygodny. Dla sanacji ? bo pozwalał usprawiedliwiać wszystko brakiem pieniędzy. Dla jej emigracyjnych wrogów ? bo pozwalał zwalić winę na tych, którzy wojska nie dozbroili. Dla historiografii komunistycznej ? bo pasował do mitu o zacofaniu Polski kapitalistycznej i „domku z kart". Kiedy jakiś stereotyp jest dla tylu różnych opcji wygodny, to mądry człowiek od razu powinien nabrać podejrzliwości.
I faktycznie, jeśli porównać konkretne dane, to polska armia z września okazuje się pod wieloma względami nawet bardziej nowoczesna od innych. Wiele pisze o tym zwłaszcza Pawłowski, opisując jej system organizacyjny, podobny do obowiązującego dziś w NATO, mobilność pododdziałów, nasycenie ich środkami przeciwlotniczymi etc.
Miała oczywiście słabości i prawdziwą piętę achillesową w postaci niewydolnego systemu łączności. Ale była to pierwsza armia świata, która wprowadziła do służby całkowicie metalowy samolot myśliwski czy spawany, a nie nitowany, czołg. Armia niemiecka miażdżąco górowała nad naszą liczebnie (zwłaszcza że polski rząd nie ogłosił w porę mobilizacji), ale przepaści technologicznej nie było.