Opera w trampkach oglądana

Transmisje opery w jakości HD dają globalnej publiczności dostęp do wysokiej sztuki. Dzięki nim wszyscy możemy przeżywać ludzką doskonałość spełnionych artystów

Publikacja: 05.05.2012 01:01

Krzysztof Kłopotowski

Krzysztof Kłopotowski

Foto: Rzeczpospolita

Najznakomitszy polski tenor Piotr Beczała zaśpiewał w ostatnią Wielką Sobotę dla całego świata. Była to transmisja HD z Metropolitan Opera, gdzie wystąpił u boku rosyjskiej diwy Anny Netrebko w „Manon Lescaut" Masseneta. Przekaz z Nowego Jorku trafił do 50 krajów, a w Polsce do kin w Warszawie, Rzeszowie, Krakowie, Katowicach, Gliwicach, Elblągu i Filharmonii Łódzkiej.

Jego kreację kawalera de Grieux zakochanego w Manon chwalili krytycy: „żarliwy, męski głos brzmiał cudownie" („New York Times"), a „serdeczny, czysty i namiętny" uczynił kawalera de Grieux prawdziwą ofiarą ladacznej Manon („Wall Street Journal").

Są momenty! Zawiedziony miłością de Grieux ma składać śluby kapłańskie, kiedy Netrebko gwałci ze smakiem naszego kleryka, podkasując na łóżku spódnicę, obnażywszy uda jak ruska bladź.

To widać tylko w kinie

Piotr Beczała jest gwiazdorem Metropolitan, podobnie jak baryton Mariusz Kwiecień bez zahamowań wychwalany tu nie tylko za śpiew, ale także za sceniczną charyzmę. Ich aktorski pojedynek można obejrzeć w duecie z „Łucji z Lammermooru" na YouTubie, dzięki zapisowi transmisji HD sprzed trzech lat.

W burzliwą noc piorunują się śpiewem, ale pewne subtelności ról widać tylko w formacie telewizyjnym. Zbyt teatralny grymas pogardy w ustach Kwiecień równoważy filmowym gestem, zaciskając prawą dłoń w tłumionej agresji.

Tego nie widać w teatrze z dalszych rzędów, ale w kinie owszem, na zbliżeniu, kiedy umawia się z Beczałą na pojedynek. Prywatnie lubią się, ich rozmowy przy stole skrzą żartami. Jeżeli rywalizują, to o skalę uwielbienia przez publiczność i krytykę, ale nie o role; mając różne głosy, śpiewają inne partie.

Przychodząc do Metropolitan na spektakl, trzeba uważać na wózki inwalidzkie i staruszków człapiących o dwóch laskach po czerwonym chodniku. Publiczność wygląda, jakby miała za chwilę wydać ostatnie tchnienie w antrakcie razem z tą szlachetną sztuką.

Opera musi szukać więc nowych widzów i mediów: telewizyjne transmisje do mieszkań, potem DVD. Najnowszy format HD na wielkich ekranach kin stanowi zaś kompromis między operą oglądaną w domu w kapciach a operą w kinie podziwianą w trampkach.

Właśnie w trampkach obejrzałem onegdaj „Zmierzch bogów" Wagnera. Nie wiem jednak, czy ta nowa, wspaniała produkcja Metropolitan spodobałaby się Wagnerowi w formacie HD.

To zaprzeczenie jego koncepcji teatru muzycznego. Nieprzewidzianą w widowisku rolę gra tu orkiestra, którą przecież Wagner ukrył przed widownią w swoim teatrze w Bayreuth. Dźwięk miał się wydobywać „znikąd", z metafizycznej przestrzeni, jakby z duszy, żeby obezwładnić publiczność w zbiorowym przeżyciu. Tutaj widać na zbliżeniach, że w trąby dmą kolorowi muzycy.

Wreszcie słychać śpiewaków

Festiwal w Bayreuth był niemieckim świętem, a spotkanie z mitem żywo debatowane przez widzów w celowo długich przerwach. W kinie nie ma na to warunków. Postaci w cyklu „Pierścienia Nibelungów" pochodzą z psychicznych zaświatów jako archetypy, ale na ekranie widać żywych ludzi, jak ciężko pracują gardłem, aż pot leje się z czoła.

Mariusz Kwiecień, który nie lubi Wagnera, wyważa wady i zalety transmisji HD: zmuszają, aby docenić fizyczny trud artystów, lecz „transmisje odbierają operze teatralność i prawdziwe słuchanie głosu, jak na żywo brzmi w teatrze. Na ekranie każdy śpiewak brzmi równie mocno i dobrze" dzięki ukrytym mikrofonom. „W teatrze tak nie jest. Dobrego śpiewaka poznaje się po tym, że przedziera się głosem przez orkiestrę, ale też wypełnia czterotysięczną widownię". Orkiestra Wagnera ma tak potężne brzmienie, że w Metropolitan śpiewaków czasem ledwo słychać – a w kinie świetnie.

Jeśli transmisje do kin w formacie HD rozpowszechnią się jako nowy sposób bycia opery, śpiewacy będą musieli konkurować z aktorami filmowymi nie tylko grą aktorską, lecz także młodością i urodą. Przyjdzie kryska na pięćdziesięcioletnie Julie i opasłych Romeów. A krok następny to playback. Takiego gwałtu na operze też nie można wykluczyć.

Magię teatru muzycznego demaskują również wywiady z artystami w przerwach. Czas ten u Wagnera wypełniały żarliwe dyskusje widzów o muzyce, duszy Niemiec i ich roli w Europie, które w końcu przeorały świadomość narodową w II i III Rzeszy. Tu czas przerwy pochłania paplanina.

To niemało

Wagner zrobił ze swojego teatru muzycznego siłę historyczną tworzącą niemiecki nacjonalizm aż po narodowy socjalizm. Rolę „najważniejszej ze sztuk" przejęło potem kino w sławnym określeniu Lenina, używane przez komunizm i nazizm w równie groźnych celach propagandy.

Transmisje HD spełniają pozornie inny postulat Wagnera, żeby teatr muzyczny trafił „do ludu". Nie jest to jednak „Volk", społeczny organizm świadomy jedności i wyjątkowej roli dzięki wspólnym mitom. Nie, dzisiaj to „samotny tłum" wielkich miast, publiczność globalna kosmopolitycznej rozrywki wysoce kulturalnej.

A przecież to niemało, gdy samotni w tłumie przeżywamy ludzką doskonałość spełnionych artystów.

Autor jest krytykiem filmowym i kulturalnym

Najznakomitszy polski tenor Piotr Beczała zaśpiewał w ostatnią Wielką Sobotę dla całego świata. Była to transmisja HD z Metropolitan Opera, gdzie wystąpił u boku rosyjskiej diwy Anny Netrebko w „Manon Lescaut" Masseneta. Przekaz z Nowego Jorku trafił do 50 krajów, a w Polsce do kin w Warszawie, Rzeszowie, Krakowie, Katowicach, Gliwicach, Elblągu i Filharmonii Łódzkiej.

Jego kreację kawalera de Grieux zakochanego w Manon chwalili krytycy: „żarliwy, męski głos brzmiał cudownie" („New York Times"), a „serdeczny, czysty i namiętny" uczynił kawalera de Grieux prawdziwą ofiarą ladacznej Manon („Wall Street Journal").

Są momenty! Zawiedziony miłością de Grieux ma składać śluby kapłańskie, kiedy Netrebko gwałci ze smakiem naszego kleryka, podkasując na łóżku spódnicę, obnażywszy uda jak ruska bladź.

To widać tylko w kinie

Piotr Beczała jest gwiazdorem Metropolitan, podobnie jak baryton Mariusz Kwiecień bez zahamowań wychwalany tu nie tylko za śpiew, ale także za sceniczną charyzmę. Ich aktorski pojedynek można obejrzeć w duecie z „Łucji z Lammermooru" na YouTubie, dzięki zapisowi transmisji HD sprzed trzech lat.

W burzliwą noc piorunują się śpiewem, ale pewne subtelności ról widać tylko w formacie telewizyjnym. Zbyt teatralny grymas pogardy w ustach Kwiecień równoważy filmowym gestem, zaciskając prawą dłoń w tłumionej agresji.

Tego nie widać w teatrze z dalszych rzędów, ale w kinie owszem, na zbliżeniu, kiedy umawia się z Beczałą na pojedynek. Prywatnie lubią się, ich rozmowy przy stole skrzą żartami. Jeżeli rywalizują, to o skalę uwielbienia przez publiczność i krytykę, ale nie o role; mając różne głosy, śpiewają inne partie.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą