Maraton na Wschodzie

Gdyby Unia zrezygnowała z Partnerstwa Wschodniego, straciłaby wiarygodność

Publikacja: 19.05.2012 01:01

Maraton na Wschodzie

Foto: materiały prasowe

Red

Partnerstwo Wschodnie według hurraoptymistycznych opinii miało być narzędziem wpływu Unii Europejskiej w rejonie, a w wypadku Warszawy powrotem do jagiellońskich koncepcji zbliżenia Europy Wschodniej z Polską.

Nie rozstrzygając ostatecznie, czy te ambicje mogą być spełnione i jak Partnerstwo Wschodnie funkcjonuje, należy stwierdzić wyraźnie – tego projektu zarzucać nie należy. Przeciwnie, wymaga on rozwoju, modernizacji i dostosowania zakresu oczekiwań do oferty, jaka została założona tym krajom przez UE, oraz uwarunkowań, w jakich Partnerstwo funkcjonuje (a trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z podmiotami bez tradycji państwowej, z postsowieckimi elitami). Gdyby UE zrezygnowała z projektu, straciłaby wiarygodność – nie sposób kilka razy sprawić dobrego pierwszego wrażenia.

Zwłaszcza że nie wszystko zakończyło się fiaskiem. Wszyscy mówią o sukcesach Gruzji, a czy ktoś dostrzegł reformy w Mołdawii i Armenii? Przypomnijmy moment, gdy Armenia znalazła się w Partnerstwie. Dla kraju był to trudny czas po zatrzymaniu procesu pojednania z Turcją. Armenia poczuła się wyizolowana. W tym momencie pojawiła się oferta w postaci Partnerstwa Wschodniego. Czyż to nie świadczy o dalekowzroczności projektu? Ormianie, choć nie mówią o członkostwie w UE, wszystkie reformy przeprowadzają w duchu unijnych wartości i norm. Czy nie powinno więc nas cieszyć, że mamy w bliskim sąsiedztwie kraj coraz bardziej wolnorynkowy i demokratyczny?

Mołdawia to także przykład sukcesu. Nieźle wykorzystuje pieniądze, jakie dostaje dzięki unijnym projektom. Nawet separatystyczne Naddniestrze, które znalazło się swego czasu w ramionach Rosji, dostrzega, że przyszłość republiki to zbliżenie z Zachodem. Postawa separatystów ma duże znaczenie przy procesie negocjacji umowy stowarzyszeniowej. Kraj ma szansę na zakończenie negocjacji do września 2013 r. Można nawet postawić tezę, że to za szybko, bo Naddniestrze wymaga dłuższego procesu. Ale czy nie napawa to optymizmem?

Liberalizacja handlu UE z Gruzją, Mołdawią i Armenią to realna perspektywa. Gruzja wyciąga z projektu to, co najlepsze. Podobnie jak Armenia czy Mołdawia dostosowuje się do norm unijnych. Pewną rysą jest tylko to, iż Gruzja nie chce pełnej liberalizacji handlu i przyjęcia wszystkich norm unijnych, niemniej chce umowy stowarzyszeniowej.

I gdyby na tym poprzestać, to Partnerstwo Wschodnie warto było zainicjować. Z projektu wypadła jednak Białoruś. Ale czy naprawdę to niespodzianka? Kraj ten jest tak zintegrowany z Rosją, że odwrócenie trendu będzie trwało dziesięciolecia, być może nastąpi to dopiero po zmianie władzy w Rosji.

Ukraina dostała – jako jedyna – propozycję w postaci umowy stowarzyszeniowej z UE, zanim jeszcze powstał projekt Partnerstwa. Miała być to nagroda za pomarańczową rewolucję i postawę demokratycznych władz w Kijowie.

Dziś sytuacja jest inna. Ukraińcy mogą wprawdzie jeszcze lawirować między integracją ze strukturami unijnymi a Rosją. Ale pole manewru szybko im się skończy. Obecne władze ukraińskie zresztą mocno nad tym pracują. Do Partnerstwa odnoszą się chłodno. Trudno zresztą się im dziwić. Wielu ukraińskich potentatów ma większe fortuny niż wszystkie środki unijne, jakie wędrują na Ukrainę. Władze boją się więc ustępstw na rzecz UE ze względu na wpływy tego środowiska, a bez niego strategia marginalizacji opozycji okazałaby się porażką.

Wielu urzędników stara sięjednak  o pomoc ze środków unijnych. To budzi nadzieje, że kraj ten nie odrzuca całkiem zbliżenia z Zachodem.

Rosja kusi Ukraińców mocno. W reakcji na Partnerstwo Moskwa unowocześniła podejście do integracji ekonomicznej i złożyła Ukrainie propozycję unii celnej. Stara się w ten sposób nie dopuścić do utraty swych wpływów. Prowadzi też kampanię na rzecz storpedowania umowy stowarzyszeniowej z UE. 8 miliardów dolarów subsydiów energetycznych to argument często używany przez Władimira Putina – dość silny, trzeba przyznać.

Państwom UE, głównie Niemcom, nastawionym na współpracę z Rosją utrudnia to balansowanie. Niemcy swoje historyczne długi dawno już spłaciły i nie ma tam teraz większego zainteresowania Europą Wschodnią. Znamienne, że mówią o „regionie między UE a Rosją".

Ale komfort psychiczny nie będzie trwał wiecznie. Niemcy w  końcu będą musiały odpowiedzieć na wyzwanie, jakie rzuciła Rosja, promując na obszarze WNP unię celną. Nie wspominając już o tym, że nie można oczekiwać reform od Ukrainy czy innych państw, jeśli się wie, że Rosja te reformy blokuje. A na razie Rosja może, dzięki dwustronnej umowie handlowej z Ukrainą, wszczynać z nią wojny serowe, mleczne i inne.

Rosja podejmuje też coraz odważniejsze kroki w celu postawienia Ukrainy pod ścianą –  prawdopodobnie to ona stoi za zablokowaniem przez Uzbekistan wielostronnej umowy o strefie wolnego handlu na obszarze WNP. Dlaczego? Bo akurat na tym Ukrainie zależy. To taktyka mająca zmusić Ukrainę do wyboru: albo unia celna z Rosją i macie wszystko, albo nie macie nic, bo umowa z UE padła.

Obecne władze Ukrainy zdają sobie jednak z tego sprawę. Obawiają się, że ostatecznie Rosja będzie dążyć do uzależnienia Ukrainy od siebie. Ale też przyznajmy, że pat przy umowie stowarzyszeniowej to wybór Kijowa. Ukraińcy popełnili i inne błędy. Dystansują się wobec UE, bo ta nie dba o jej bezpieczeństwo energetyczne. Pewnie w dużej mierze to prawda, ale co Ukraińcy zrobili w tej kwestii sami??To istotne w kontekście budowy gazociągów omijających Europę Środkowo-Wschodnią przez Morze Bałtyckie i Czarne, North Stream i South Stream.

Nie da się jednak całej odpowiedzialności zrzucić na Ukraińców i inne państwa. Zachodnia Europa szczegółowo patrzy na  politykę wizową, ale sektorem energetycznym interesuje się słabo, a przecież w każdym z tych krajów (zwłaszcza na Ukrainie) jest on podstawą nieprzejrzystego systemu politycznego.

Pewnie prawdą jest też i to, że niektóre wymagania stawiane Ukrainie przez UE są zbyt ambitne. Poza tym Ukraina jest krajem na tyle dużym, że w UE obudziły się nastroje protekcjonistyczne ze względu na perspektywę liberalizacji handlu. W tym kontekście Armenia, Mołdawia czy Gruzja nie są dla Brukseli takim problemem.

Traktat lizboński też nie ułatwia prowadzenia polityki wschodniej. Okazało się, że Catherine Ashton nie jest w stanie podołać obowiązkom. Zainteresowanie Partnerstwem Wschodnim jest dość ograniczone. A przecież Komisja Europejska, żeby działać, musi czuć prasję państw członkowskich.

Zapaść Partnerstwa na Ukrainie i Białorusi pokazuje więc, że projekt należy zmodernizować. Wiemy, że ze względów politycznych kraje nie mają szans na umowę stowarzyszeniową. Należy więc zabiegać o to, co jest możliwe. A możliwy jest nacisk na demokratyzację w tych krajach, nacisk poparty projektami, które np. pomogą zapewnić bezpieczeństwo energetyczne Europie Środkowo- Wschodniej.

Niestety, kryzys utrudnia przyspieszenie procesu, a kłopoty UE czy strefy euro powodują spadek wiarygodności Europy Zachodniej.

Nie oznacza to, że polskie władze mają zarzucić projekt Partnerstwa Wschodniego. Doświadczenia historyczne i geopolityczne predestynują Polaków do zajmowania się regionem. Weźmy na przykład perspektywę ruchu bezwizowego, która została zaproponowana w ramach projektu. Wiele państw starej Unii torpeduje ten pomysł w obawie przed napływem obcokrajowców. Ale czy w ramach stosunków dwustronnych Polska nie ma narzędzi wpływu na Holandię czy inne państwa?

Polacy nie powinni więc lamentować, muszą nauczyć się podtrzymywać projekty, które powinny być kontynuowane przez dziesięciolecia. Nie należy porzucać Partnerstwa z powodu turbulencji na Ukrainie i Białorusi. Partnerstwo to maraton, a nie sprint...

—not. rafm

Autorka pracuje w Centrum Studiów Rosyjskich i Wschodnioeuropejskich Uniwersytetu Birmingham

Partnerstwo Wschodnie według hurraoptymistycznych opinii miało być narzędziem wpływu Unii Europejskiej w rejonie, a w wypadku Warszawy powrotem do jagiellońskich koncepcji zbliżenia Europy Wschodniej z Polską.

Nie rozstrzygając ostatecznie, czy te ambicje mogą być spełnione i jak Partnerstwo Wschodnie funkcjonuje, należy stwierdzić wyraźnie – tego projektu zarzucać nie należy. Przeciwnie, wymaga on rozwoju, modernizacji i dostosowania zakresu oczekiwań do oferty, jaka została założona tym krajom przez UE, oraz uwarunkowań, w jakich Partnerstwo funkcjonuje (a trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z podmiotami bez tradycji państwowej, z postsowieckimi elitami). Gdyby UE zrezygnowała z projektu, straciłaby wiarygodność – nie sposób kilka razy sprawić dobrego pierwszego wrażenia.

Zwłaszcza że nie wszystko zakończyło się fiaskiem. Wszyscy mówią o sukcesach Gruzji, a czy ktoś dostrzegł reformy w Mołdawii i Armenii? Przypomnijmy moment, gdy Armenia znalazła się w Partnerstwie. Dla kraju był to trudny czas po zatrzymaniu procesu pojednania z Turcją. Armenia poczuła się wyizolowana. W tym momencie pojawiła się oferta w postaci Partnerstwa Wschodniego. Czyż to nie świadczy o dalekowzroczności projektu? Ormianie, choć nie mówią o członkostwie w UE, wszystkie reformy przeprowadzają w duchu unijnych wartości i norm. Czy nie powinno więc nas cieszyć, że mamy w bliskim sąsiedztwie kraj coraz bardziej wolnorynkowy i demokratyczny?

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał