Postępowa Częstochowa

Częstochowski SLD wprowadził pierwszy w Polsce program dofinansowywania zabiegów in vitro. Ale gdy trzeba rozwiązywać problemy społeczne czy walkę z bezdomnością, Sojusz zdaje się na organizacje katolickie

Publikacja: 09.03.2013 00:01

SLD z własnym prezydentem jest dominującą siłą polityczną

SLD z własnym prezydentem jest dominującą siłą polityczną

Foto: Forum

– Już w dwudziestoleciu międzywojennym istniały obok siebie dwie różne Częstochowy: narodowa i robotnicza, umiarkowane stronnictwa nie miały tu dużego poparcia – mówi dr Krzysztof Spruch, historyk z Instytutu Historii częstochowskiej Akademii im. Jana Długosza. –  Częstochowę można porównać do Łodzi, choć to mniejsza skala. Mieliśmy tu hutę, rozwinięty przemysł metalurgiczny, chemiczny i przede wszystkim włókienniczy. To było miasto zamieszkane przez robotników i do dziś robotnicze osiedla takie jak Dąbie czy Raków, nazywany Czerwonym Rakowem, niemal jak  jeden mąż głosują na lewicę – dodaje Spruch.

Rzeczywiście, wyniki wyborów samorządowych mówią same za siebie. W 1998 i 2002 roku SLD dwukrotnie zdobył połowę miejsc w częstochowskiej radzie miasta. W 2006 roku, tuż po katastrofie wyborczej, która dotknęła Sojuszu w wyborach parlamentarnych, w Częstochowie na lewicę wciąż głosowała jedna czwarta wyborców.

Dziś SLD z dziesięcioma radnymi w 28-osobowej radzie miasta i z własnym prezydentem znów jest dominującą siłą polityczną. Ma jednak zbyt mało głosów, by rządzić samodzielnie. Choć Sojusz nie zawarł formalnej koalicji, ale w większości głosowań dogaduje się z Platformą. Wśród częstochowskich radnych PO próżno bowiem szukać przedstawicieli konserwatywnego skrzydła tej partii.

In vitro jak szczepienia

Sztandarowym projektem częstochowskiego Sojuszu jest dofinansowywanie z miejskiego budżetu zapłodnienia in vitro. Za pół roku w Częstochowie na świat przyjdzie pierwsze dziecko, którego rodzicom władze miasta dopłaciły do zabiegu. Magda i Adam, małżeństwo, które chce zachować anonimowość i mediom podaje tylko imiona, skorzystało z programu o nazwie „Leczenie niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego dla mieszkańców miasta Częstochowy".

Program nie tylko jest oczkiem w głowie prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka, ale także powodem do dumy szefa SLD Leszka Millera, który stawia Częstochowę za wzór do naśladowania. Żeby wprowadzić projekt w życie, częstochowski SLD musiał stoczyć prawdziwą batalię.

Po raz pierwszy dofinansowywanie zabiegów in vitro z kasy miasta radni przegłosowali już w budżecie na 2012 rok. Program negatywnie zaopiniowała jednak Regionalna Izba Obrachunkowa – organ zajmujący się kontrolą jednostek samorządu terytorialnego. Izba ostrzegła samorząd, że finansowanie in vitro będzie naruszeniem dyscypliny finansów publicznych i wskazała, że nie ma w Polsce ustawy, która pozwalałaby na opłacanie takich zabiegów z pieniędzy miasta.

Matyjaszczyk nie dał jednak za wygraną i radni po sześciu miesiącach znaleźli sposób, który pozwolił im wprowadzić projekt w życie. Środki przeznaczone na in vitro zostały przesunięte do miejskiego wydziału zdrowia. Zabiegi są z niego finansowane na takiej samej zasadzie, jak na przykład szczepienia.

Program został przegłosowany dzięki wsparciu radnych PO. Część z nich głosowała za projektem, reszta wstrzymała się od głosu. –  Samorząd znalazł przestrzeń prawną, w której zdołał umieścić dopłaty – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Piotr Winczorek, konstytucjonalista. – Przy braku regulacji ogólnokrajowych takie rozwiązanie jest dopuszczalne.

Odmiennego zdania jest Krzysztof Janus, wiceprezes Unii Laikatu Katolickiego, który zaskarżył decyzję radnych. Obecnie sprawą zajmuje się Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie. – W tej sprawie wielokrotnie naruszono prawo i jestem pewien wygranej – mówi Janus. – Wyroku spodziewam się jednak dopiero za kilka miesięcy.

Unia Laikatu Katolickiego zebrała 1800 podpisów częstochowian pod protestem przeciwko dofinansowywaniu in vitro.

O tym, jaką wagę SLD przywiązuje do częstochowskiego programu, świadczy fakt, że w skład zespołu ekspertów, który go przygotowywał, wszedł Marek Balicki, minister zdrowia w rządach Leszka Millera i Marka Belki. – Program częstochowski powinien być wzorem dla regulacji ogólnokrajowych – przekonuje Balicki. – Jedyna zmiana polegałaby na tym, że rozwiązania ogólnopolskie musiałyby uwzględniać większe dofinansowanie dla par starających się o dziecko.

Pomoc czy propaganda?

Jak zatem wygląda wzór, który Sojusz chciałby wprowadzić w życie w całej Polsce? Pod jednym względem częstochowski program jest – jak na projekt przeforsowany przez SLD rzecz jasna – zaskakująco konserwatywny: o dofinansowanie zabiegu mogą ubiegać się wyłącznie małżeństwa, które poddały się wcześniej leczeniu zakończonemu niepowodzeniem. – O tym zadecydowali radni – tłumaczy Marek Balicki. – Gdyby był to mój, całkowicie autorski projekt, stan cywilny kobiet, które ubiegałyby się o dofinansowanie, nie miałby żadnego znaczenia.

Do częstochowskiego programu mogą się zakwalifikować kobiety w wieku 20–37 lat. Po protestach prawników wojewody śląskiego usunięto zapis o tym, że objęte są nim wyłącznie małżeństwa zameldowane w Częstochowie. Aby ubiegać się o dofinansowanie, wystarczy więc oświadczenie, że para mieszka w mieście. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że może dochodzić do nadużyć i pieniądze z naszego budżetu mogą zostać przyznane małżeństwu spoza Częstochowy – przyznaje  Włodzimierz Tutaj, rzecznik Urzędu Miasta w Częstochowie. – Zakładamy jednak, że wnioskodawcy będą uczciwi.

Małżeństwu, które spełnia wszystkie kryteria, miejski wydział zdrowia dopłaca do zabiegu nie więcej niż 3 tys. złotych. Resztę trzeba wyłożyć z własnej kieszeni. Ponieważ cały zabieg łącznie z przygotowaniem kosztuje zazwyczaj ok. 10 tys. złotych, a często trzeba go powtarzać kilka razy ze względu na dość niską, bo 20-procentową skuteczność, na częstochowskich radnych posypały się oskarżenia o to, że program jest tylko chwytem propagandowym, a nie realnym wsparciem dla bezpłodnych małżeństw.

W tym roku na cały projekt Częstochowa przeznaczyła 150 tys. zł z ponadmiliardowego budżetu miasta. W zeszłym roku z dofinansowania skorzystało dwanaście par. W tym roku pieniędzy ma wystarczyć dla pięćdziesięciu.

– Nie dość, że rada miasta opiera się na  bardzo wątpliwych podstawach prawnych, to jeszcze widać jak na dłoni, że cały ten projekt jest raczej akcją propagandową niż programem obliczonym na realne skutki – krytykuje Bolesław Piecha z PiS, minister zdrowia w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. – Gdyby nie chodziło wyłącznie o działania PR-owe, to radni przeznaczyliby na ten cel więcej niż tylko symboliczną sumę – dodaje.

Nierozstrzygnięta pozostaje też sprawa, która budzi największe spory, czyli los nadliczbowych zarodków.  To właśnie ta kwestia poróżniła dwa skrzydła PO do tego stopnia, że Sejm nie uchwalił zapowiadanej ustawy o in vitro. Projekt autorstwa Jarosława Gowina zabraniał zamrażania zarodków, projekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej to dopuszczał.

W częstochowskim programie nie ma na ten temat słowa. Wobec braku przepisów regulujących tę kwestię, kliniki, które miejski wydział zdrowia wybiera na partnerów w realizacji programu, postępują zgodnie z własnymi wytycznymi i zamrażają nadprogramowe zarodki.

Nie zanosi się wprawdzie na to, by regulacje wzorowane na częstochowskich mogły w przewidywalnej przyszłości wejść w życie w całym kraju, ale możliwy jest scenariusz, w którym podobne rozwiązania będzie wprowadzać coraz więcej rad miejskich. – Dostaję wiele zapytań od samorządów o to, czy mogą korzystać z częstochowskiego projektu – przekonuje Marek Balicki. – Wszystkich, którzy się zgłaszają, zachęcam do kopiowania tych regulacji.

Pod koniec lutego uchwałę podobną do częstochowskiej przegłosowała zdominowana przez PO rada miasta w Szczecinie. Szczecińscy radni chcą na dofinansowywanie zabiegów in vitro przeznaczyć ponad 400 tys. złotych do 2016 roku. Czekają teraz na opinię działającej przy ministrze zdrowia Agencji Oceny Technologii Medycznych. Można się jednak spodziewać, że Agencja nie będzie stawiała przeszkód – wcześniej wydała już pozytywną opinię w sprawie programu częstochowskiego.

– Nie powinno być tak, że samorządy zaczynają wypełniać lukę prawną powstałą na skutek zaniedbań koalicji rządzącej – mówi Piecha. – Trzeba koniecznie ustalić ogólnokrajowe przepisy dotyczące in vitro, bo sytuacja, w której rady miejskie same decydują o finansowaniu in vitro, świadczy o słabości państwa.

Prezydent zamawia msze

Projekt prezydenta Matyjaszczyka i jego ekipy otworzył nowy rozdział w wojnie częstochowskiego SLD z Kościołem. Konflikt rozpoczął się na dobre jeszcze w 2011 roku, gdy ówczesny radny, a dzisiejszy poseł SLD, Marek Balt wymyślił, by pobierać pieniądze od przyjeżdżających do miasta pielgrzymów.

– Z pielgrzymami jest ten problem, że przyjeżdżają do nas z własnym prowiantem – mówił wówczas Balt w rozmowie z „Rzeczpospolitą". – Kupują głównie w sklepach powiązanych z klasztorem. Miasto mało na tym zarabia, bo większość tych zysków przekazywana jest na nieopodatkowaną działalność religijną.

Pomysł wywołał tak wielkie oburzenie i protesty Jasnej Góry, że gdy Balt odszedł z rady miasta do Sejmu, radni odstąpili od prac nad nim i na razie nie chcą do niego wracać. Prezydent Matyjaszczyk stara się nawet łagodzić nastroje, zamawiając na Jasnej Górze mszę za ojczyznę na Święto Niepodległości czy nazywając Częstochowę „duchową stolicą Polski". Jednak po przegłosowaniu programu dofinansowywania zabiegów in vitro stosunki z Kościołem pozostają bardzo napięte.

Tuż po tym, jak projekt zaakceptowała rada miasta, metropolita częstochowski, arcybiskup Wacław Depo, wygłosił apel, w którym ostro go potępił. – Wypowiadam się ze zdecydowanym sprzeciwem, gdyż z płaszczyzny wiary chrześcijańskiej metoda „in vitro" wkroczyła na równię pochyłą, zrównując pragnienie posiadania własnego dziecka z niszczeniem poczętego życia, nadliczbowych embrionów uczestniczących w tym procesie – mówił abp Depo. – Prawdziwą zaś pomocą, uwzględniającą godność zarówno małżonków katolickich, cywilnych czy nawet niewierzących jest metoda naprotechnologii, która w programach miasta w ogóle  nie istnieje.

Środowiska katolickie szybko też odpowiedziały na działania samorządu. Caritas archidiecezji częstochowskiej uruchomił Poradnię Rozpoznawania Płodności, w której promuje naprotechnologię, czyli metodę utrzymywania płodności zgodną z nauką Kościoła. – Mamy specjalne kursy i spotkania, na które zapraszamy małżeństwa – mówi ksiądz Piotr Zaborski, rzecznik archidiecezji częstochowskiej. – Zainteresowanie jest bardzo duże.

Działania archidiecezji i Caritasu nie podobają się autorom programu przegłosowanego przez radę miasta. – Kościół nie powinien się zajmować takimi sprawami – twierdzi Balicki.

Częstochowski samorząd jest jednak znany nie tylko z programu dofinansowywania in vitro i ostrych sporów z Kościołem. Organizacje pozarządowe bardzo chwalą wdrażane w mieście programy społeczne.

– W Częstochowie działa modelowy program odpracowywania zaległości przez zadłużonych lokatorów mieszkań komunalnych – mówi Barbara Sadowska z Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka – Dłużnicy mogą nie tylko odpracować swój dług: zyskują też szansę na odmianę swojego życia.

Na czym polega wyjątkowość częstochowskiego programu? Odpracowujący dług lokatorzy mają zapewnione ubezpieczenie, czas pracy liczy im się do emerytury. Są podzieleni na grupy, które wspierają instruktorzy i psychologowie. – Ponad stu biednych, którzy zaczęli odpracowywać długi, spłaciło już około 100 tys. złotych – chwali program Sadowska. – Miasto odzyskuje pieniądze, a pogrążeni w marazmie lokatorzy zmieniają nastawienie do pracy, zyskują perspektywę powrotu na rynek pracy i trwałego poprawienia swojego losu.

Jednak ten „modelowy program" nie jest wcale dziełem lewicowego samorządu. Realizuje go częstochowskie Centrum Integracji Społecznej, założone przez miejscową Akcję Katolicką. – Jeśli chodzi o sprawy światopoglądowe, to my i rządzący miastem SLD jesteśmy na dwóch przeciwległych biegunach i protestowaliśmy przeciwko programowi dofinansowywania in vitro z budżetu miejskiego – tłumaczy Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej archidiecezji częstochowskiej. – W kwestiach społecznych staramy się jednak współpracować z miastem dla dobra mieszkańców Częstochowy i ta współpraca układa się dobrze.

Bezdomnymi z kolei zajmuje się głównie Caritas archidiecezji częstochowskiej. – Caritas prowadzi domy dla bezdomnych, ogrzewalnie, noclegownie i jadłodajnie – przyznaje Włodzimierz Tutaj. – Miasto regularnie podpisuje z Caritasem umowy o współpracy przy zwalczaniu bezdomności, dlatego że spośród wszystkich częstochowskich instytucji to właśnie Caritas jest najlepiej przygotowany do wypełniania tych zadań.

Bez konkurencji

W Częstochowie nikt nie prowadzi badań poparcia dla partii politycznych. Nie wiadomo więc, jak program dofinansowywania in vitro odbił się na notowaniach prezydenta Matyjaszczyka, SLD i PO. Przeważają jednak opinie, że Matyjaszczyk następne wybory wygra.

– Nie dlatego, że jest świetnym prezydentem. W mieście od lat nie powstał żaden nowy budynek socjalny, budownictwo komunalne idzie już tylko siłą rozpędu – narzeka Janusz Strzelczyk, mówi Janusz Strzelczyk, dziennikarz portalu czestochowa.naszemiasto.pl i częstochowskiego oddziału Dziennika Zachodniego. – Ale nie widać nikogo, kto mógłby wygrać z Matyjaszczykiem. Prezydent jest silny, choć jedynie słabością konkurentów, których przewyższa umiejętnościami politycznymi.

Najwyraźniej konflikt światopoglądowy pod Jasną Górą dopiero się zaczyna.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy