Widmo angielskich pieniędzy krąży po Europie od dawna, ale jeszcze nigdy nie wzbudzało u konkurencji takiego strachu. U źródeł tej hossy są telewizje. Kwoty, jakie płacą za prawo do pokazywania ligi angielskiej, rosną w zastraszającym tempie. Pierwsza umowa, która została parafowana w 1992 roku, była warta 191 milionów funtów. Tyle zapłaciła stacja Sky wchodząca w skład medialnego imperium rodziny Murdochów za pięć lat wyłączności. Teraz za trzyletnie prawa Sky oraz BT (telewizyjna część British Telecom) zapłaciły ponad 5 miliardów – to wzrost o ponad 2500 procent.
W tym sezonie kluby na koniec sezonu dostaną wypłatę już na mocy nowej umowy. Do tego dochodzą prawa dla stacji zagranicznych, które Premier League sprzedała – również do 2019 roku – za łączną sumę 3,2 miliarda funtów. Mowa więc o ponad 8 miliardach, które sprawiają, że kluby pokroju Bayernu Monachium czy nawet Atletico Madryt (finalista ostatniej edycji Ligi Mistrzów) patrzą w przyszłość ze strachem.
Leicester City, sensacyjny mistrz Anglii, źle obliczył moment na historyczny triumf. Według poprzedniej umowy mistrzostwo warte było 93,2 miliona funtów. Według prognoz z tytułu nowego kontraktu tyle dostanie w tym roku spadkowicz z angielskiej ligi. Najbardziej medialna drużyna będzie mogła liczyć na zarobek rzędu nawet 145 milionów funtów – to prawie 170 milionów euro.
Postpiłkarz
Wysokość wypłaty inkasowanej na koniec sezonu zależy bowiem nie tylko od wyniku sportowego, ale także od liczby meczów, które zdecyduje się na żywo pokazać telewizja. W poprzednim sezonie Leicester, mimo mistrzostwa znalazło się więc dopiero na piątym miejscu, gdy przyszło do wypłaty nagród pieniężnych – tylko 15 spotkań drużyny Claudio Ranieriego było transmitowanych. Pierwszy w kolejce do kasy ustawił się wicemistrz Arsenal – 100,1 miliona funtów, którego 25 meczów pokazano na żywo w telewizji. Drugi był Manchester City (96,9), trzeci United (96,4), a czwarty Tottenham (95,2). Spadkowicze z Premier League – Norwich oraz Aston Villa – dostały odpowiednio po 67 i 66 milionów funtów. Częściej transmitowane były spotkania Newcastle, które pomimo spadku zainkasowało 72,8 mln.
Choć nowa umowa wchodzi w życie dopiero w przyszłym roku, angielskie kluby już dziś wydają obiecane im pieniądze. Z dziesięciu najdroższych transferów tego sezonu, tylko dwa nie są przeprowadzkami do Premier League. Do Chin – klubu Szanghaj SIPG – za 55,8 milionów euro przeprowadził się Brazylijczyk Hulk, co jest trzecim wynikiem tego lata. Do ekspansji Chińczyków kibice piłkarscy przyzwyczajają się już od jakiegoś czasu. W Państwie Środka postanowiono za gigantyczne pieniądze stworzyć ligę, która ma stać się konkurencyjna dla rozgrywek europejskich. Nazwy klubów dla nas wciąż egzotycznych w zestawieniach najdroższych transferów powoli przestają dziwić. Pytanie oczywiście jak długo taki stan potrwa.