Muzycy oświadczyli, że najnowszy, 19. studyjny album „InFinite" może być ostatni. Bynajmniej nie dlatego, że chcą z premedytacją zarobić jak najwięcej na pożegnaniu z fanami i powrócić za kilka lat. Przemawia przez nich obawa, że w nagraniu kolejnego albumu może przeszkodzić ich stan zdrowia. Perkusista Ian Paice przeszedł w 2016 roku miniudar, przez co stracił panowanie nad prawą dłonią. Kłopoty z palcami ma gitarzysta Steve Morse. To słychać na najnowszej płycie, gdzie ciężar grania partii solowych wziął na siebie Don Airey, świetnie spisujący się w roli wirtuoza gry na organach Hammonda oraz zastępcy nieżyjącego już Iona Lorda (1941–2012).
Z perspektywy czasu, nawet gdyby nagrali tylko ten jeden utwór, oparty na prostym akordzie, który grają wszyscy początkujący gitarzyści, otrzymaliby przepustkę do wiecznej sławy. Chodzi oczywiście o „Smoke on the Water". Piosenka opisuje pożar, jaki strawił historyczną siedzibę kasyna w Montreux, gdy w wyłożonej drewnem sali podczas koncertu Franka Zappy jeden z fanów odpalił fajerwerki. Deep Purple, którzy w grudniu 1971 roku nagrywali słynny album „Machine Head", widząc łunę ognia i dym nad Jeziorem Genewskim, opisali swoje wrażenia w nieśmiertelnym przeboju. Spierali się tylko o to, czy tytuł „Dym nad wodą" nie brzmi dwuznacznie i nie będzie aluzją do narkotycznych przygód.
49 lat po debiucie
Teraz postanowili się pożegnać i stali się autorami kolejnego zaskoczenia. Wiadomo, że każdy zespół po nagraniu wielu albumów zaczyna się powielać i zostaje zakładnikiem własnej stylistyki. Zwłaszcza gdy od debiutu mija 49 lat. Oczywiście na „InFinite" można znaleźć rozpoznawalne, powtarzające się motywy. Jednak przebój „Time For Bedlam" przynosi całkiem nową jakość. Wokalista Ian Gillan zaczyna od melodeklamacji, w której brzmi jak prorok krytykujący panujący obecnie system.
– Piosenka jest wyrazem naszego sprzeciwu wobec sytuacji politycznej na świecie – powiedział Ian Gillan. Bedlam to synonim szpitala dla psychicznie chorych, zaczerpnięty od instytucji, którą założył w 1247 roku król Anglii Henryk III.
Mówiąc wprost: Purple mówią nam na pożegnanie, że żyjemy w średniowiecznym szpitalu wariatów. W finale albumu słyszymy „Roadhouse Blues" The Doors. To powrót do czasów, gdy muzycy formowali swoje muzyczne gusty. Dobrze odrobili bluesową lekcję, o czym świadczy od lat legendarna kompozycja „Lazy".