Źródłem zła nie są organizacje pomocowe

Polemika do tekstu Dariuszu Rosiaka pt. „Wystarczy przymknąć oczy” - Dominik Paszkiewicz, Aleksandra Antonowicz (Program Akcja dla Globalnego Południa)

Publikacja: 08.04.2010 20:53

27 marca w Rzeczpospolitej Dariusz Rosiak w artykule pt. "Wystarczy przymknąć oczy" przybliżył polskim czytelnikom historię opublikowaną niedawno przez BBC o tym, jak pieniądze m.in. z koncertów Live Aid, organizowanych przez Boba Geldofa zostały sprzeniewierzone przez etiopskich rebeliantów. Wielu komentatorów i dziennikarzy uznaje, że wyniki śledztwa BBC mogą być zgodne z rzeczywistością. To bardzo smutna informacja — działacze Band Aid zostali oszukani przez rebeliantów, którzy prawdopodobnie wykorzystali większość zebranych wówczas funduszy (również w ramach sławnych koncertów Live Aid) na zakup broni. Zaskakujące jest to, jakie wnioski wyciąga z tego Rosiak i jak mocno uogólnia pisząc o pomocy w kraju, gdzie niewiele się o niej mówi i przez to zwykłemu czytelnikowi ciężko zweryfikować tezy autora.

Z jednej strony Rosiak oskarża organizacje o nieudolność i brak koordynacji (rozkradzenie pieniędzy przez rebeliantów w Etiopii), z drugiej o profesjonalizację i powstanie „przemysłu” pomocowego. Pisze m.in: „Wystarczy przymknąć oczy na oczywiste fakty, lekko się wzruszyć losem najuboższych tego świata i fajne wakacje albo dobra posada z dodatkiem moralnej satysfakcji zapewniona.” Przyjrzyjmy się sytuacji w Polsce.

Jeśli polskie duże organizacje humanitarne i rozwojowe chcą się dokształcać czy kupować często niezbędny do pracy sprzęt (np. telefony satelitarne), muszą robić to za własne pieniądze, a nie te zdobyte w ramach konkursów z polskich środków publicznych. Ludzie pracujący w tych organizacjach spędzają dużą część czasu w krajach rozwijających się, gdzie standard życia jest dużo niższy, niż w Polsce. To, że Afryka kojarzy się potocznie z safari i pachnącymi plantacjami herbaty, nie znaczy, że tam właśnie „odpoczywają na swoich misjach” ludzie realizujący działania pomocowe. Ci, którzy marzą jedynie o podróżach do egzotycznych krajów, szybko odchodzą. Pracownicy tych organizacji jeżdżą do innych krajów bogatych, by się uczyć, wymieniać wiedzą, wspólnie z zagranicznymi organizacjami planować działania prowadzone na tych samych obszarach. Czy jednak jest to powód, by oskarżycielskim tonem mówić o powstaniu „przemysłu”?

Niesprawiedliwe jest oczekiwanie, że pracownicy tych organizacji będą pracować nie otrzymując żadnej zapłaty i czerpać wiedzę z powietrza i na własną rękę. Brak wiedzy i doświadczenia może skutkować właśnie sytuacjami, w których nasze pieniądze zamiast pomagać najbiedniejszym, będą sprzeniewierzane na zakup broni. I jeszcze jedno: organizacje pomocowe również popełniają błędy, jak wszyscy. Chyba nikt nie myślał inaczej?

„Zachód zamroczony postkolonialnym poczuciem winy, które zwykle towarzyszy mu, gdy ludzie w Afryce zaczynają głodować, zbierał pieniądze...” Może jednak Zachód pomaga, bo są ludzie, którzy niezmiennie pokazują, że jest taka potrzeba? Gdyby rzeczywiście postkolonialne poczucie winy kierowało czy nawet zamraczało Zachód, wówczas pomoc rozwojowa w ciągu kilku lat doprowadziłaby do — co najmniej — zażegnania skrajnego głodu. Zlikwidowanie głodu na świecie jest fizycznie możliwe, pytanie - co każdy z nas wiedząc o tym może zrobić, by to stało się faktem? Może za mało postkolonialnego zamroczenia, a zbyt dużo neokolonialnego importu?

To nie wina organizacji pomocowych, że kraje bogate z jednej strony udzielają pomocy humanitarnej i rozwojowej między innymi za pośrednictwem tychże organizacji, a z drugiej forsują swoje polityki zewnętrzne związane np. z handlem czy rolnictwem, które skutecznie tworzą nierówne szanse dla rozwoju krajów najbiedniejszych. Większość organizacji zajmujących się współpracą rozwojową podejmuje temat niespójności polityk zewnętrznych krajów bogatych z polityką pomocową – również w Polsce, która ma jeszcze w tej materii wiele do zrobienia. Gdyby chodziło tylko o zapewnienie sobie intratnych posad, chyba nie robiłyby tego? Szkoda, że Rosiak nie chce wyciągnąć na światło dzienne w mojej ocenie skandalicznego faktu włączania w pomoc rozwojową kwot umarzania długów krajom najbiedniejszym, czy kwot kredytów preferencyjnych przeznaczanych na zakup towarów i usług z krajów bogatych. Te środki, które rządy uznają za swoją pomoc – również polski rząd – to albo nieściągalne długi, których umorzenie często w żaden sposób nie zmienia sytuacji krajów rozwijających się, albo pożyczki, które wspierają polski eksport, i nic dawcę „pomocy” nie kosztują. OECD od dawna rekomenduje niewłączanie tego typu wydatków do kwot pomocy, którymi co roku kraje bogate chwalą się publikując raporty i materiały promocyjne.

"Działacze organizacji humanitarnych twierdzą, że pomoc należy kontynuować bez względu na wszystko, bo inaczej ucierpią najbiedniejsi." Po pierwsze, równie dobrze możnaby napisać, że: "[wszyscy] Dziennikarze posługują się nielegalnymi metodami zdobywania informacji oraz [zawsze] upraszczają w celu zmanipulowania czytelnika" — czy takie uproszczenie byłoby dopuszczalne i sprawiedliwe?

Po drugie, dość zaskakujące jest zdziwienie Rosiaka co do tego, że pomoc humanitarna powinna być udzielana bez względu na wszystko. Mówimy o pomocy humanitarnej, a nie rozwojowej, a w artykule Rosiaka te pojęcia wydają się być używane zamiennie. Udzielanie pomocy humanitarnej jest regulowane zasadami Dobrego Świadczenia Pomocy Humanitarnej (z ang. Good Humanitarian Donorship) oraz postanowieniami Europejskiego Konsensusu ws. Pomocy Humanitarnej. Pomocy tej udziela się dla ratowania i ochrony życia w czasie klęsk i katastrof spowodowanych warunkami naturalnymi lub wywołanych działalnością człowieka. Te zasady to m.in. bezstronność, neutralność, humanitaryzm czyli poszanowanie każdej jednostki ludzkiej, niezależność. Liczy się także szybkość, adekwatność i możliwie ograniczone koszty administracyjne.

Wracając do sytuacji etiopskiej sprzed 25 lat, warto zastanawiać się, czy można było lepiej zabezpieczyć pomoc, by nie została sprzeniewierzona na zakup broni. Jednakże zastanawianie się, czy w ogóle warto było próbować pomagać ludziom umierającym z głodu jest doprawdy dowodem na to, że ubóstwo i głód dla mieszkańców krajów bogatych są tak odległymi pojęciami, że aż nic nieznaczącymi. I to jest prawdziwy dramat.

"Ograniczenie pomocy i jej likwidacja [...] byłyby gwoździem do trumny przemysłu pomocowego wartego miliardy dolarów". W środowiskach zajmujących się pomocą humanitarną i rozwojową od dawna toczy się dyskusja na temat tego, jak zlikwidować ubóstwo na świecie. W tej debacie najważniejszym głosem jest opinia mieszkańców krajów rozwijających się. Oni najczęściej twierdzą, że nie potrzebują pomocy, tylko sprawiedliwych warunków do funkcjonowania w zglobalizowanym świecie – takich, by mogli stać się konkurencyjni na wolnym rynku towarów i usług, by mogli w pełni korzystać z zasobów, które występują na ich terytoriach. Świat wygląda, tak jak wygląda, nie tylko dzięki wytężonej pracy mieszkańców krajów bogatych…

Cała idea pomocy rozwojowej opiera się na dotarciu do momentu, kiedy mieszkańcy krajów biedniejszych będą mieli warunki, by samodzielnie rozwijać się w obranym przez siebie kierunku. Te warunki zależą od tego, czy my – mieszkańcy krajów bogatych - będziemy w stanie zrozumieć, że niesprawiedliwość tego świata przejawia się w naszych codziennych zakupach i wyborach obywatelskich i politycznych, a nie w działalności organizacji pomocowych, które - i owszem - specjalizują się we współpracy rozwojowej. Jednakże nie dlatego, żeby uczestniczyć w „wyścigu szczurów” tak obecnym w innych dziedzinach, ale raczej dlatego, by właśnie nie dawać się więcej oszukiwać ludziom, którzy czyhają na pieniądze, jak 25 lat temu w Etiopii. Jesteśmy przekonani, że polskie organizacje humanitarne i rozwojowe, dysponują pieniędzmi w sposób uczciwy i mają świadomość, że środki te otrzymywane są od zwykłych ludzi, którzy chcieliby, by świat był bardziej sprawiedliwy.

Nie róbmy z tych ludzi idiotów, bo może oni właśnie jako nieliczni umieją dostrzec, co jest tak naprawdę ważne.

27 marca w Rzeczpospolitej Dariusz Rosiak w artykule pt. "Wystarczy przymknąć oczy" przybliżył polskim czytelnikom historię opublikowaną niedawno przez BBC o tym, jak pieniądze m.in. z koncertów Live Aid, organizowanych przez Boba Geldofa zostały sprzeniewierzone przez etiopskich rebeliantów. Wielu komentatorów i dziennikarzy uznaje, że wyniki śledztwa BBC mogą być zgodne z rzeczywistością. To bardzo smutna informacja — działacze Band Aid zostali oszukani przez rebeliantów, którzy prawdopodobnie wykorzystali większość zebranych wówczas funduszy (również w ramach sławnych koncertów Live Aid) na zakup broni. Zaskakujące jest to, jakie wnioski wyciąga z tego Rosiak i jak mocno uogólnia pisząc o pomocy w kraju, gdzie niewiele się o niej mówi i przez to zwykłemu czytelnikowi ciężko zweryfikować tezy autora.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku