Zanim światową sławę zdobyła „Rzeka tajemnic”, Dennis Lehane napisał serię kryminałów o parze detektywów z Bostonu. Patrick Kenzie wciąż rozpamiętuje krzywdy doznane od ojca w dzieciństwie. Jego partnerka Angela Gennaro bierze nieustanne baty od męża bydlaka. Szybko się okazuje, że ci ułomni bohaterowie właśnie dlatego są wiarygodni, a ich nadmierna skłonność do dowcipkowania to nie wrodzony kretynizm, ale psychiczna samoobrona. Bo ten, kto chciałby na bostońskich nędznych ulicach brać życie na poważnie, unurza się we krwi po kolana. Historia poszukiwań papierów kompromitujących lokalnego senatora wiedzie przez liczne akty przemocy (z wojną gangów włącznie) i meandry brudnej polityki, ale nade wszystko jest to powieść o świecie wypełnionym ludźmi, którzy, jak celnie podsumowuje Lehane, „nienawidzą, bo nie wiedzą co innego ze sobą zrobić”. „Wypijmy, nim zacznie się wojna” otwiera cykl drapieżnych społecznych kryminałów, których klimat doskonale oddała znana i w Polsce ekranizacja części czwartej – „Gdzie jesteś Amando” Bena Afflecka.
„Projekt Stalin” Adama Robertsa to nietypowa powieść fantastyczna, której główny bohater jest sowieckim pisarzem s.f. Na zlecenie Stalina bierze w 1946 roku udział w wielkiej mistyfikacji – wymyśleniu inwazji obcych. Idzie o to, by dyktator mógł zjednoczyć ludzkość przeciw fikcyjnemu zagrożeniu i tak zapanować nad światem. Projekt zostaje porzucony, ale w roku 1986 wypadki zadziwiająco zaczynają przypominać pomysły fantastów. Czy awaria w Czarnobylu to zwiastun inwazji? A jeśli tak, to czy jest ona prawdziwa, czy wymyślona? Książka Robertsa to pastisz, który czasem irytuje nieznajomością sowieckich realiów, ale wynagradza czytelnika kapitalnymi scenami absurdu chwilami przypominającymi wczesnego Kurta Vonneguta. Najlepszym dowodem na istnienie obcych okazuje się zdecydowanie zaprzeczanie ich istnieniu, koronnym świadectwem inwazji fakt, że nikt jej nie widzi. Sowieckie realia dla tej literackiej paranoi są idealne – to w końcu ustrój, który zamienił prawdę i fałsz miejscami. „Komunizm to science fiction” – twierdzi jeden z bohaterów powieści.
Aż dziw, że przypomina o tym Brytyjczyk.
[i]
Dennis Lehane „Wypijmy, nim zacznie się wojna”.