Przez lata pracował jak rzeczoznawca w domu aukcyjnym Sotheby’s. Ceniono go za niezawodne oko – błyskawicznie wskazywał najdoskonalsze falsyfikaty. Dzięki temu talentowi odniósł też sukces w literaturze. Poprzez detal, który uchodził uwadze innych autorów, opisywał dalekie krainy i tajemnicze lądy. Podróż uważał za wrodzoną potrzebę człowieka. Powtarzał za Pascalem, że natura nasza jest w ruchu, a zupełny odpoczynek to śmierć. „Moim bogiem jest bóg piechurów – wyznał kiedyś. – Jeżeli maszerujesz wytrwale, nie potrzeba ci innego boga”.
[srodtytul]Miasto zbudowane z krwi[/srodtytul]
Pewnego dnia nie pojawił się w firmie, a zdumionym kolegom posłał telegram z informacją: „Wyjechałem do Patagonii na sześć miesięcy”. Tak rozpoczęła się kariera Bruce’a Chatwina (1940 – 1989), pisarza cenionego przez Susan Sonntag, Paula Theroux i Salmana Rushdiego.
Reportaż „W Patagonii” (1972), który „The New York Times” nazwał arcydziełem, to zapis wielomiesięcznej włóczęgi. Pisarz wędrował przez pustkowia. Rozdeptane krzewy wydzielały gorzką woń. W dali widział „wygasłe wulkany z białymi jak kość piargami”. W głębokiej ciszy słyszał wiatr gwiżdżący pośród spalonych traw. W Patagonii Chatwin tropił niezwykłe opowieści: o Dzikiej Zgrai Butcha Cassidy’ego i Sundance’a Kida, o Eldorado, mitycznej krainie, której mieszkańcy żyją w domach o dachach ze srebra, o ukrywającym się nazistowskim zbrodniarzu.
W zekranizowanym przez Wernera Herzoga „Wicekrólu Ouidah” (1980) opisał Dahomej w Afryce Zachodniej – krainę, gdzie pokonanemu ścinało się głowę, bo tylko makabra utwierdzała króla, że nie śni i rządzi naprawdę. Miłościwy pan kolekcjonował czaszki i miał w zwyczaju prowadzić z nimi rozmowy. W „Wicekrólu Ouidah” Chatwin sportretował pochodzącego z Brazylii handlarza niewolników Francisa Manoela da Silvę. Jego pierwowzorem jest Don Francisco Feliks de Suoza, który z początkiem XIX wieku przybył na Wybrzeże Niewolników. Był porucznikiem portugalskiego fortu, dokonał przewrotu, stworzył armię oraz flotę. Majątek zbił na handlu żywym towarem. W wolnych chwilach de Suoza oddawał się ulubionemu hobby – deflorowaniu tubylczych dziewcząt. Oszukany przez konkurentów popadł w obłęd i umarł. Został pochowany w beczce rumu razem ze ściętymi chłopcem i dziewczyną. Grobowiec umieszczono pod łożem z baldachimem. „Łoże nadal tam jest – pisał Chatwin w reportażu z tomu »Co ja tu robię« (1989). – W jego nogach stoi posąg świętego Franciszka z Asyżu – imiennika handlarza, natomiast na stole przy łożu można zobaczyć srebrnego słonia – herb rodzinny – oraz pół butelki dżinu Gordon, na wypadek gdyby stary obudził się spragniony”.
Największym sukcesem okazały się jednak „Ścieżki śpiewu” (1987). Chatwin przedstawił tu mitologię australijskich Aborygenów. Religia zobowiązuje ich do rytualnej wędrówki po kraju, podczas której śpiewają pieśni przodków. To także fascynująca rozprawa o niespokojnym duchu, który wciąż gna nas w drogę. Reporter przypomniał, że ulubieńcem Jahwe był Abel – pasterz owiec. Kain natomiast – jako rolnik – prowadził osiadły tryb życia. Pisarz cytuje Williama Blake’a: „Miasto Kaina zbudowane z ludzkiej krwi, nie z krwi kóz i wołów”. Książkę przetłumaczono na wszystkie ważniejsze języki, w wielu krajach stała się bestsellerem.