Trudna wiara Bruce’a Chatwina

Legenda pisarza, dla którego życie było nieustanną wędrówką, nie umiera. W Polsce ukazuje się znakomita powieść „Na Czarnym Wzgórzu”, w Wielkiej Brytanii – tom korespondencji „Under the Sun”

Publikacja: 20.11.2010 00:01

Trudna wiara Bruce’a Chatwina

Foto: Corbis

Przez lata pracował jak rzeczoznawca w domu aukcyjnym Sotheby’s. Ceniono go za niezawodne oko – błyskawicznie wskazywał najdoskonalsze falsyfikaty. Dzięki temu talentowi odniósł też sukces w literaturze. Poprzez detal, który uchodził uwadze innych autorów, opisywał dalekie krainy i tajemnicze lądy. Podróż uważał za wrodzoną potrzebę człowieka. Powtarzał za Pascalem, że natura nasza jest w ruchu, a zupełny odpoczynek to śmierć. „Moim bogiem jest bóg piechurów – wyznał kiedyś. – Jeżeli maszerujesz wytrwale, nie potrzeba ci innego boga”.

[srodtytul]Miasto zbudowane z krwi[/srodtytul]

Pewnego dnia nie pojawił się w firmie, a zdumionym kolegom posłał telegram z informacją: „Wyjechałem do Patagonii na sześć miesięcy”. Tak rozpoczęła się kariera Bruce’a Chatwina (1940 – 1989), pisarza cenionego przez Susan Sonntag, Paula Theroux i Salmana Rushdiego.

Reportaż „W Patagonii” (1972), który „The New York Times” nazwał arcydziełem, to zapis wielomiesięcznej włóczęgi. Pisarz wędrował przez pustkowia. Rozdeptane krzewy wydzielały gorzką woń. W dali widział „wygasłe wulkany z białymi jak kość piargami”. W głębokiej ciszy słyszał wiatr gwiżdżący pośród spalonych traw. W Patagonii Chatwin tropił niezwykłe opowieści: o Dzikiej Zgrai Butcha Cassidy’ego i Sundance’a Kida, o Eldorado, mitycznej krainie, której mieszkańcy żyją w domach o dachach ze srebra, o ukrywającym się nazistowskim zbrodniarzu.

W zekranizowanym przez Wernera Herzoga „Wicekrólu Ouidah” (1980) opisał Dahomej w Afryce Zachodniej – krainę, gdzie pokonanemu ścinało się głowę, bo tylko makabra utwierdzała króla, że nie śni i rządzi naprawdę. Miłościwy pan kolekcjonował czaszki i miał w zwyczaju prowadzić z nimi rozmowy. W „Wicekrólu Ouidah” Chatwin sportretował pochodzącego z Brazylii handlarza niewolników Francisa Manoela da Silvę. Jego pierwowzorem jest Don Francisco Feliks de Suoza, który z początkiem XIX wieku przybył na Wybrzeże Niewolników. Był porucznikiem portugalskiego fortu, dokonał przewrotu, stworzył armię oraz flotę. Majątek zbił na handlu żywym towarem. W wolnych chwilach de Suoza oddawał się ulubionemu hobby – deflorowaniu tubylczych dziewcząt. Oszukany przez konkurentów popadł w obłęd i umarł. Został pochowany w beczce rumu razem ze ściętymi chłopcem i dziewczyną. Grobowiec umieszczono pod łożem z baldachimem. „Łoże nadal tam jest – pisał Chatwin w reportażu z tomu »Co ja tu robię« (1989). – W jego nogach stoi posąg świętego Franciszka z Asyżu – imiennika handlarza, natomiast na stole przy łożu można zobaczyć srebrnego słonia – herb rodzinny – oraz pół butelki dżinu Gordon, na wypadek gdyby stary obudził się spragniony”.

Największym sukcesem okazały się jednak „Ścieżki śpiewu” (1987). Chatwin przedstawił tu mitologię australijskich Aborygenów. Religia zobowiązuje ich do rytualnej wędrówki po kraju, podczas której śpiewają pieśni przodków. To także fascynująca rozprawa o niespokojnym duchu, który wciąż gna nas w drogę. Reporter przypomniał, że ulubieńcem Jahwe był Abel – pasterz owiec. Kain natomiast – jako rolnik – prowadził osiadły tryb życia. Pisarz cytuje Williama Blake’a: „Miasto Kaina zbudowane z ludzkiej krwi, nie z krwi kóz i wołów”. Książkę przetłumaczono na wszystkie ważniejsze języki, w wielu krajach stała się bestsellerem.

[srodtytul]100 lat na farmie[/srodtytul]

Teraz Paweł Lipszyc przełożył z talentem ostatnie z nieznanych w Polsce dzieł pisarza – powieść „Na Czarnym Wzgórzu” (1982). To obejmująca stulecie saga rodziny walijskich chłopów. Bohaterami prozy są bliźniacy – Lewis i Benjamin Jones. Znają nawzajem swoje myśli i nawet kłócą się bez słów. Gdy któremuś z braci grozi niebezpieczeństwo, drugi natychmiast to wyczuwa. Gospodarują na farmie „Widzenie”. Kiedyś posiadłość nosiła nazwę Ty-Cradoc, ale w 1737 roku chora dziewczynka Alice Morgan ujrzała tam postać Najświętszej Panienki unoszącą się nad grządką z rabarbarem. Do domu pobiegła uzdrowiona.

Powieść zaczyna się w roku 1980, kiedy to bliźniacy oczekują na przyjazd siostrzeńca Kevina, który ma przejąć włości. Bracia patrzą na rozwieszone na ścianach zdjęcia. Przypatrują się okolonej czerwonymi bokobrodami twarzy ojca („nawet na sepiowej fotografii widać było, że jest rudzielcem”), porównują uśmiech matki z uśmiechem wytęsknionego spadkobiercy. Przepełnia ich uczucie, że nie zmarnowali życia, „a czas, zatoczywszy uzdrawiające koło, zmiótł ból, gniew, wstyd, bezpłodność i wdarł się w przyszłość, niosąc obietnicę czegoś nowego”.

Styl Chatwina jest czysty i chłodny, na pozór wyzbyty emocji. Pisarz był pilnym uczniem Hemingwaya – nie ufał przymiotnikom, wierzył zaś w doświadczenie i wiedzę. Tak jak jego mistrz uważał, że zadaniem pisarza jest sprawić, aby czytelnik więcej odczuł, niż zrozumiał. Wiedział też, jak tego dokonać, potrafił się dzielić swym zachwytem, a jego opisy krajobrazów są niezrównane.

W „Na Czarnym Wzgórzu” napomknął o głęboko skrywanej i bolesnej tajemnicy – homoseksualizmie. Było to brzemię, które sam nosił. Usiłował przezwyciężyć swe skłonności i w jednym z ujawnionych właśnie listów napisał, że raz na zawsze kończy romanse z mężczyznami. Ale potem przyszło kolejne zauroczenie.

Zmarł w wieku zaledwie 48 lat. Utrzymywał, że cierpi na niezwykle rzadką chorobę, która zabiła dotąd „dziesięciu chińskich wieśniaków oraz orkę wyrzuconą przez fale na wybrzeże Arabii”. W rzeczywistości pokonało go AIDS. Na krótko przed śmiercią przeszedł na prawosławie, o którym powiadał ponoć, że najbardziej odpowiada jego wyrobionym w Sotheby’s gustom. Niektórzy utrzymują, że pragnął dokonać żywota jako mnich na górze Athos.

[srodtytul]Zawsze gdzie indziej[/srodtytul]

Fani autora „Utza”, noweli, której tematem jest kolekcjonerska pasja, z pewnością sięgną także po wybór listów pisarza zatytułowany „Under the Sun”.

Z korespondencji dowiadujemy się, że po porzuceniu pracy w domu aukcyjnym Chatwin wyjawił: „Zmiana – oto jedyny powód, dla którego warto żyć”. Nieco inaczej widział sprawę jeden z jego przyjaciół: „Podróżuje, by uciec od samego siebie”. Inny ze znajomych dodał: „Nigdy nie wie, gdzie powinien się znaleźć, i to stanowi jego największy problem. Zawsze uważa, iż powinien być gdzie indziej”.

W ocenie Paula Theroux „Under the Sun” zawiera sporo prawdy o chaotycznym i rozgorączkowanym, ale niezwykle twórczym życiu Chatwina. To pełna emocji autobiografia człowieka, który nie cierpiał spowiedzi, a prawdę zwykle upiększał.

Pierwszy z listów, zamieszczonych w tomie, napisał w wieku ośmiu lat: „Kochani Mamo i Tato, To naprawdę wspaniała szkoła...”. Ostatni pochodzi z czasu tuż przed śmiercią: „Drogi Paul, jestem przykuty do łóżka i ucieszyłbym się, gdybyś mnie odwiedził”. Adresatem jest Theroux, który w książce mógł o sobie przeczytać również i takie słowa: „Tak się składa, że to mój przyjaciel. Choć czasem działa mi na nerwy, należy do najciekawszych typów w całym Londynie”.

Listy ujawniają sposób pracy pisarza. Projekty książek przedstawiał przyjaciołom. Szkicował akcję i postaci, wciąż udoskonalając pomysły. Szczególnie ciekawy jest list do wydawcy „Na Czarnym Wzgórzu”. Chatwin ujawnia, które z przedstawionych w książce wydarzeń mają oparcie w faktach.

„Uderzyła mnie myśl, że to jeden z najbardziej osamotnionych ludzi, jakich poznałem – przyznał w recenzji Theroux. – Jego życie toczyło się w szalonym tempie i dziwię się, że w takich warunkach w ogóle mógł coś napisać. A pisał przecież świetnie”. Inna sprawa, że Chatwin najchętniej zawierał znajomości z ludźmi słynnymi i wpływowymi, którzy – tak się akurat składało – posiadali pałac albo inny zamek.

Być może najbardziej zaskakującym odkryciem, jakie przynosi „Under the Sun”, jest sprawa małżeństwa pisarza. Chatwin uwielbiał Elizabeth, a ona cierpliwie znosiła jego kolejne zdrady, częstą nieobecność, a nawet separację. W 1984 roku, podczas pobytu w Australii, pisarz zwierzył się Salmanowi Rushdiemu: – Przez długi czas byłem nieszczęśliwy i nie mogłem dojść, z jakiej przyczyny. Nagle uświadomiłem sobie, że to po prostu tęsknota za żoną.

[i]Korzystałem z recenzji książki „Under the Sun: The Letters of Bruce Chatwin ed by Elizabeth Chatwin and Nicholas Shakespeare” zamieszczonych w „The Daily Telegraph” z 2.09.2010 oraz „The Times” z 27.10.2010.[/i]

Przez lata pracował jak rzeczoznawca w domu aukcyjnym Sotheby’s. Ceniono go za niezawodne oko – błyskawicznie wskazywał najdoskonalsze falsyfikaty. Dzięki temu talentowi odniósł też sukces w literaturze. Poprzez detal, który uchodził uwadze innych autorów, opisywał dalekie krainy i tajemnicze lądy. Podróż uważał za wrodzoną potrzebę człowieka. Powtarzał za Pascalem, że natura nasza jest w ruchu, a zupełny odpoczynek to śmierć. „Moim bogiem jest bóg piechurów – wyznał kiedyś. – Jeżeli maszerujesz wytrwale, nie potrzeba ci innego boga”.

[srodtytul]Miasto zbudowane z krwi[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne