Plus Minus poleca (5.02.2011)

Dariusz Rosiak o arabskiej wiośnie ludów, Stefan Szczepłek o stadionach piłkarskich oraz Piotr Zaremba o Ronaldzie Reaganie, czyli Plus Minus poleca

Aktualizacja: 05.02.2011 00:32 Publikacja: 04.02.2011 18:00

Plus Minus poleca (5.02.2011)

Foto: ROL

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/466642.html] Jesteś tu po raz pierwszy? Poznaj tygodnik PlusMinus![/link][/b][/wyimek]

"Przed rokiem usłyszałem w Kairze taki dowcip: Pan Bóg, czytając gazetę, zdziwił się, że Hosni Mubarak rządzi Egiptem już od prawie 30 lat. Wysyła więc archanioła Gabriela, by powiedział prezydentowi, że czas się pożegnać z narodem. – Naprawdę? – mówi zaskoczony Mubarak. – To dokąd się ten naród wybiera? Dziś nie tylko egipski dyktator nie wie dokąd wybiera się jego naród. Nie wie Ameryka, nie wie Europa, nie wie Izrael ani nikt inny na Bliskim Wschodzie. Nie wiedzą tego również sami Egipcjanie" - stwierdza Dariusz Rosiak w analitycznym eseju o sytuacji bliskowschodniej [b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605332-Dajcie-im--sznur.html" "target=_blank]Dajcie im sznur[/link][/b].

"Czy można było tego uniknąć, a przynajmniej przewidzieć? Zapewne tak, gdyby tacy ludzie jak Mubarak i Ben Ali żyli w realnym świecie i wiedzieli, co dzieje się w ich krajach, i gdyby przez lata nie utrzymywali dyktatorskich reżimów. I gdyby Stany Zjednoczone, Europa, Izrael rozumiały, że społeczeństwa arabskie mają takie samo prawo do życia w wolności jak my, i wcześniej czy później upomną się o realizację swoich aspiracji, podobnie jak 20 lat temu uczyniły to narody Europy Wschodniej. Dziś, z perspektywy tego ostatniego miesiąca, wydaje się to absurdalne, ale najwyraźniej przekonani byliśmy, że naturalnym porządkiem społecznym dla Arabów jest zamordystyczna dyktatura wspierana przez Zachód: jeszcze na trzy dni przed wybuchem rewolucji w Tunezji Frederic Mitterrand francuski minister kultury, bratanek byłego prezydenta Francji, mówił: „Przesadą jest traktowanie Tunezji jako dyktatury”. Przed 1989 rokiem wielu Francuzów dokładnie tak samo patrzyło na aspiracje Polaków czy Litwinów.

Być może największym osiągnięciem zebranych na placu Tahrir nie jest dziś odsunięcie od władzy Mubaraka – wystąpienia jego zwolenników oraz komplikacje polityczne, jakie się w tym wiążą wskazują, że droga do tego celu może być długa i kręta – ale uświadomienie światu, że Egipcjanom tak samo jak większości ludzi na ziemi zależy na życiu w dobrobycie i wolności politycznej. Można było przewidzieć, że młodzi, wykształceni, ale bezrobotni Egipcjanie albo Tunezyjczycy, żyjący od trzech dekad na marginesie społecznym, pozbawieni perspektyw rozwoju we własnym kraju i prawa do osiedlania się w Europie czy Ameryce, zbuntują się, tak jak wcześniej czy później buntują się wszyscy ludzie żyjący pod władzą opresyjnych reżimów".

[b]Obejrzyj zapowiedź najnowszego wydania:[/b]

[wyimek][b][link=http://www.facebook.com/pages/Plus-Minus/138829189479256]Lubisz tygodnik "Plus Minus"? "Polub" jego stronę na Facebooku :)[/link][/b][/wyimek]

"Mam poczucie, że w życiu ma się niewiele, czasem tylko jedną taką szansę, jaką my mamy teraz, i mam zamiar ją wykorzystać. Nigdy nie miałam więcej zapału do pracy niż teraz. Kiedy skończyłam studia w 1990 roku, w wyniku zbiegów okoliczności trafiłam do parlamentu, gdzie pracowałam z największymi politykami tamtych lat i bardzo wiele mi to dało, miałam okazję obejrzeć politykę z bliska. To kapitalne doświadczenie życiowe. I wolę taką drogę, niż zostać ministrem prosto z młodzieżówki. Powinien pan docenić przykład kariery w stylu Rockefellera, od pucybuta do ministra" - mówi Elżbieta Jakubiak w Rozmowie Mazurka [b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605308-Byc-jak--Rockefeller.html" "target=_blank]Być jak Rockefeller[/link][/b].

Na pytanie, czy chciałaby być w jednej partii z Arłukowiczem, odpowiada: "Jeśli to miałby być szerszy blok, ze 40 posłów z prawicy, centrum i lewicy, to mogłoby w nim być także miejsce dla Bartosza Arłukowicza. Nie budujemy twierdzy dla ludzi, którzy zgadzają się ze sobą co do przecinka, ale szeroki blok wyborczy, który poruszy scenę polityczną. To nie jest namawianie kogokolwiek, tylko uznanie faktu, że 40-osobowy klub ma dużo większe możliwości niż 20-osobowy, choć i ten odnosi pierwsze sukcesy. Stworzyliśmy klub parlamentarny i Jarosław Kaczyński nie ma już mocy blokującej w Sejmie. Możemy przeforsować swoje postulaty, pokazać, że można rządzić w Polsce…"

"Na żadne ustępstwa w kwestii smoleńskiej nie możemy liczyć. Odwrotnie – prawdopodobne są dalsze działania drażniące. Mimo wysiłków Tuska sama Rosja będzie teraz eskalować napięcie" - konstatuje w artykule [b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605325.html" "target=_blank]Guziki lejtnanta a sprawa polska[/link][/b] Piotr Skwieciński.

"Gdyby w oczach Putina Tusk był „sojusznikiem najbardziej sobie powolnym, spolegliwym, jakiego mógł mieć”, to byłby to właśnie dobry powód, aby państwo rosyjskie dalej zachowywało się wobec Polski tak, jak w ciągu pierwszych dni po katastrofie, kiedy to działało wbrew intuicji, instynktowi i tradycji. Wtedy przyczyną takiego zachowywania się państwa rosyjskiego był strach przed obarczeniem go przez Polaków winą za katastrofę. Teraz ten strach minął i nie zastąpiło go nic innego.

Tym czymś innym mogłaby być strategiczna decyzja polskiego rządu o związaniu się z Rosją. O sprzedaży Rosnieftowi Lotosu. O nawiązaniu współpracy przy budowie rosyjskiej elektrowni nuklearnej pod Kaliningradem.

Takich decyzji po polskiej stronie zabrakło. I tym samym sam Tusk nieświadomie zdecydował o takim, a nie innym kształcie raportu MAK. Bo stare rosyjskie przysłowie mówi: „jeśli chcesz zagrać z diabłem w karty, to musisz mieć bardzo szerokie rękawy”. A Tusk postanowił zagrać z diabłem w karty nie tylko bez szerokich rękawów, ale wręcz w podkoszulku.

Wydawało mu się, że normalizacja relacji polsko-rosyjskich jest piarowsko potrzebna Kremlowi tak jak jemu samemu. Mylił się. Moskwie ta normalizacja była wprawdzie wizerunkowo potrzebna, ale o wiele mniej niż jemu. A dalej idących decyzji, które mogłyby zapewnić mu dłuższe i dalej idące wsparcie przez Kreml, nie podjął.

Ale ważniejszy wydaje się mi być element inny: Kreml bije w Tuska, bo chodzi mu w pierwszym rzędzie o intensyfikację chaosu w Polsce, intensyfikację stanu wojny domowej.

Stopień partyjnych nienawiści w naszym kraju doszedł już do poziomu zagrażającego polskiej racji stanu. Jeśli Kreml postrzega relacje z Warszawą w kategoriach gry o sumie zerowej – czyli im gorzej dla jednego z partnerów, tym lepiej dla drugiego – to ta hipoteza jest bardzo racjonalna.

Tym bardziej że – to następny element układanki – equlibrium siły w rosyjskiej elicie władzy zmienia swoje położenie.

Co źle wróży jeżdżącym na wschód polskim tirowcom i eksporterom jabłek, ale chyba nie tylko. Moim zdaniem możemy spodziewać się dalszych zaczepek, nieprzyjaznych działań, prowokacji. Celem będzie destabilizowanie naszego kraju.

Ale nie tylko: dojdzie do prób sprowokowania z naszej strony działań, które mogłyby ułatwić powrót do starej gry, czyli upowszechniania na Zachodzie opinii o Polsce jako o kraju nieracjonalnie antyrosyjskim. Opinia ta ułatwiłaby rosyjskim sojusznikom przechodzenie do porządku dziennego nad ewentualnymi polskimi sprzeciwami wobec prób realizacji moskiewsko-europejskich rozwiązań, nieleżących w interesie naszego kraju".

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605322.html" "target=_blank]Reaganostalgia[/link] [/b]- tak Piotr Zaremba tytułuje swój krótki szkic o wielkim amerykańskim prezydencie, który urodził się 100 lat temu. "Dla mojego pokolenia był „mordercą polskich kur” i kowbojem z ponurych plakatów na murach. To pierwsze to oskarżenie Jerzego Urbana tylko trochę przerysowane przez żartownisiów z „Solidarności” – chodziło o sankcje nałożone na Polską rządzoną przez generałów. Jako kowboja przedstawiali go propagandziści stanu wojennego. Za jego „kowbojstwo” jestem mu wdzięczny do dziś.

Nie tylko kooperował przez osiem lat z demokratyczną Izbą Reprezentantów, ale rozbrajał nieżyczliwych ciepłem, może granym, ale skutecznym. „Mam nadzieję, że wszyscy jesteście republikanami” – przemówił do lekarzy, którzy go przyjmowali do szpitala po zamachu. „Recesja jest wtedy, kiedy twój sąsiad traci pracę. Depresja jest wtedy, kiedy ty tracisz pracę. Odrodzenie (recovery) będzie wtedy, gdy pan Carter straci pracę” – takimi prostymi grepsami panował nad wyborcami. Chciałbym, aby w Polsce politycy umieli mnie czasem rozbawić".

"Warunkiem koegzystencji naszej teraźniejszości z przeszłością Rzeczypospolitej jest uznanie podobieństwa między nami i Wielkimi Duchami. Choćby minimalne, zawsze jednak jakieś. W przeciwnym razie będziemy gadali ze sobą jak dziad z obrazem. I tak, niestety, bywa. Wówczas taki bezsensowny dialog JMR przerywa natychmiast i zwraca się do rozmówcy idealnego – do Polski. Pyta wtedy – jak w „Rozmowach polskich latem roku 1983” – „... czego ty właściwie od nas chcesz, czego żądasz? I czego, Polsko, my od ciebie chcemy?”. A zapytany o przyszłość, poeta nieśmiało proponuje: „Spróbujmy zostać Polakami dalej”. Jak na dłoni widzimy, że jest to coraz trudniejsze. Ale kto powiedział, że będzie nam łatwo?" - pisze Krzysztof Masłoń w obszernym szkicu [b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605310-Kto-gada-Rymkiewiczem.html" "target=_blank]Kto gada Rymkiewiczem[/link] [/b]poświęconym wyborom politycznym i estetycznym tego poety.

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605307-Moje-stadiony-swiata.html" "target=_blank]Moje stadiony świata[/link][/b] - to opowieść Stefana Szczepłka o owianych wielką legendą piłkarskich arenach, na których bywał nasz komentator. "Stadion to boisko, trybuny, tunele, szatnie, a wszystko ma wpływ na atmosferę i wynik. Tunel na stadionie Liverpoolu praktycznie nie istnieje. Zaledwie kilka kroków z obydwu szatni i parę schodków w dół, a potem w górę, na boisko. Ale tam co innego powoduje drżenie nóg. Nad schodkami znajduje się nieduża tablica z napisem mówiącym wszystko: „This is Anfield”. Przy okazji meczu Widzewa w Liverpoolu wszedłem nie tylko tam, ale i do słynnego Boot Room, czyli pokoiku trenerskiego uważanego za jedno z najważniejszych miejsc angielskiej piłki, w którym menedżerowie Liverpoolu, poczynając od Billa Shankly’ego i Boba Paisleya, ustalali składy i zadania taktyczne. Tyle że ja nie byłem tego świadomy, więc wparowałem do pokoju jak profan, bez żadnej refleksji, z koszulką reprezentacji Polski i pytaniem, czy któryś z panów nie byłby łaskaw wymienić jej na koszulkę Liverpoolu.

A tam Joe Fagan, Ronnie Moran, Roy Evans piją sobie herbatkę. Może był nawet emerytowany Bob Paisley. Nie wiem, bo kiedy ich zobaczyłem, a oni obdarzyli mnie pobłażliwymi spojrzeniami, byłem wystarczająco przejęty. Ale po chwili Moran sięgnął na półkę, zdjął z niej koszulkę Graeme’a Sounessa z numerem 11 i wręczył mi z życzeniami. Kilka chwil później przebyłem drogę jak piłkarze, dotknąłem tablicy „This is Anfield”, wyszedłem na boisko i wtedy po prawej stronie za bramką zobaczyłem trybunę The Kop, która często śpiewa „You’ll Never Walk Alone”.

Nie wszędzie jest tak wzniośle. Na stadionie Bordeaux, zbudowanym jeszcze na mistrzostwa świata w roku 1938, z szatni na boisko idzie się równie długo jak kiedyś na Stadionie Dziesięciolecia, a tunel ma zakręty. Grający w Lens Jacek Bąk opowiadał, że czasami za winklem ktoś czekał, zdarzało się więc, że nim zawodnicy dotarli na boisko, już mieli siniaki i podarte koszulki". W dalszej części swoich wspomnień Stefan Szczepłek dociera w miejsca tak różne jak portugalska Braga i moskiewskie Łużniki.

[ramka][srodtytul]Ponadto w Plusie Minusie:[/srodtytul]

[ul][li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605323.html" "target=_blank]Grzegorz trzymający władzę[/link][/b] - reportaż Michała Majewskiego i Pawła Reszki o zakulisowych przesileniach w kierownictwie SLD[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605330.html" "target=_blank]Dekalog polityka[/link][/b] - refleksje o. Macieja Zięby o etyce w działaniach publicznych[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605305.html" "target=_blank]Zwyczajny wielki aktor[/link][/b] - sylwetka Colina Firtha pióra Barbary Hollender[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605327.html" "target=_blank]Ho, ho, ho! KomorowskiPL[/link][/b] - wybór wpisów z fikcyjnego konta prezydenta na Twitterze[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605301-Czlowiek--ktory-uratowal--Jana-Karskiego.html" "target=_blank]Człowiek, który uratował Jana Karskiego[/link][/b] - relacja Aleksandry Solarewicz o bohaterskim lekarzu prowadzącym nowosądecki szpital w latach okupacji[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/temat/73290.html" "target=_blank]Rzecz o książkach[/link][/b], w a niej m.in. komentarz Piotra Zychowicza do nowego tomu listów Józefa Mackiewicza Fanatyk wolnego słowa[/li][/ul] [/ramka]

[ramka]

[link=http://tv.rp.pl/][obrazek=http://www.rp.pl/static/img/tv/index_h4_tvimg.jpg][/link]

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/466642.html] Jesteś tu po raz pierwszy? Poznaj tygodnik PlusMinus![/link][/b][/wyimek]

"Przed rokiem usłyszałem w Kairze taki dowcip: Pan Bóg, czytając gazetę, zdziwił się, że Hosni Mubarak rządzi Egiptem już od prawie 30 lat. Wysyła więc archanioła Gabriela, by powiedział prezydentowi, że czas się pożegnać z narodem. – Naprawdę? – mówi zaskoczony Mubarak. – To dokąd się ten naród wybiera? Dziś nie tylko egipski dyktator nie wie dokąd wybiera się jego naród. Nie wie Ameryka, nie wie Europa, nie wie Izrael ani nikt inny na Bliskim Wschodzie. Nie wiedzą tego również sami Egipcjanie" - stwierdza Dariusz Rosiak w analitycznym eseju o sytuacji bliskowschodniej [b][link=http://www.rp.pl/artykul/605260,605332-Dajcie-im--sznur.html" "target=_blank]Dajcie im sznur[/link][/b].

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą