Jaruzelski jest użyteczny dla wielu partii i środowisk

Choć nie pełni żadnych funkcji, nie piastuje urzędów, nie działa w żadnym ugrupowaniu, od upadku komunizmu Wojciech Jaruzelski jest nieustannie w centrum polskiej debaty

Aktualizacja: 12.03.2011 01:53 Publikacja: 12.03.2011 00:01

Waldemar Pawlak, Wojciech Jaruzelski, Michał Boni i Leszek Miller, listopad 2009, jubileuszowy kongr

Waldemar Pawlak, Wojciech Jaruzelski, Michał Boni i Leszek Miller, listopad 2009, jubileuszowy kongres OPZZ

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

W ostatnich dniach publiczność rozpalała dyskusja o tym, czy generał powinien polecieć z prezydentem Bronisławem Komorowskim do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II. Ale rok temu na pokład samolotu do Moskwy na uroczystości rocznicy zakończenia II wojny światowej generała zapraszał śp. prezydent Lech Kaczyński. Dwa lata wcześniej posłowie chcieli mu obniżyć emeryturę, Jarosław Kaczyński domagał się dlań kary dożywocia za stan wojenny, a Grzegorz Napieralski przekonywał w specjalnym liście, że „miejsce każdego młodego lewicowca jest u boku generała Jaruzelskiego". Liga Republikańska przez lata organizowała nocne demonstracje przeciwników pod domem generała, a Adam Michnik w wystąpieniach wygłaszanych w całej Europie brał go w obronę. Kościół nigdy Jaruzelskiego nie potępił.

Przeczytaj cały artykuł w Plusie Minusie

I

Nastawienie różnych środowisk do Wojciecha Jaruzelskiego było niejednoznaczne i często zaskakujące. Każdy musiał się wobec niego określić nie tylko po to, by jasno opisać swoją ocenę PRL i procesu wyjścia z komunizmu, ale też po to, by zawalczyć o głosy kilku milionów ludzi, dla których twórca stanu wojennego jest ciągle bohaterem. Niemal wszyscy politycy w ten czy inny sposób wykorzystywali generała do mobilizacji własnych elektoratów.

Niezależnie od coraz bardziej ewidentnych dowodów winy generała, które gromadzą historycy, Polacy ciągle są podzieleni w ocenie działalności Wojciecha Jaruzelskiego. Stąd nieustanne emocje, stąd rosnące tłumy na warszawskiej ulicy Ikara każdego 13 grudnia o północy, ale stąd też nierzadkie przyjazne gesty, np. obecnego prezydenta wobec Jaruzelskiego.

Dobrodziej Kościoła

Sposobów wyjaśniania utrzymującej się akceptacji dla przeszłych działań generała jest wiele. Paweł Kowal, polityk PJN, ale też autor pracy doktorskiej na temat Jaruzelskiego, uważa, że do  utrzymania się ciągle dobrego wizerunku w dużej części społeczeństwa przyczyniła się skuteczna gra propagandowa jego otoczenia w latach 80. – Jerzy Urban, Wiesław Górnicki dbali o to, by już po zniesieniu stanu wojennego Jaruzelski nie kojarzył się ludziom z trudnymi decyzjami. Zakonserwowali jego wizerunek żołnierza-patrioty. Od złych decyzji był Czesław Kiszczak i inni. To on miał być czarnym charakterem. To on, a nie Jaruzelski, kojarzy się np. ze śmiercią księdza Jerzego. W budowaniu trwałego pozytywnego wizerunku Urban i Górnicki okazali się dużo bardziej skuteczni od współczesnych spin doktorów – mówi.

Historyk prof. Antoni Dudek zwraca uwagę na specyficzne relacje generała z Kościołem. – W historii ostatnich 100 lat nie było w Polsce przywódcy, który zrobiłby tyle dla Kościoła, co Jaruzelski w latach 80. – mówi. I wymienia:  Zgoda na msze radiowe. Koncesje na gigantyczną ilość kościołów. W latach 80. budowano w Polsce więcej kościołów niż w całej Europie. Koncesje na wiele nowych tytułów prasy katolickiej. Był mord na księdzu Popiełuszce, ale represje dotyczyły tylko grupy kilkudziesięciu księży, którzy otwarcie manifestowali swoją opozycyjność. No i słynna ustawa z maja 1989 roku o stosunku państwa do Kościoła rzymskokatolickiego nadająca Kościołowi wiele przywilejów.  To była swoista łapówka ze strony generała – wylicza historyk.

Paweł Kowal uważa, że jego relacje z Kościołem są kluczem do zrozumienia tego, co się stało. – On w pełni respektował fakt, że Kościół odgrywa tak ważną rolę w Polsce. Jego zdaniem relacje polityczne generała z prymasem układały się „lepiej niż poprawnie". Mało znany jest fakt, że podczas ciężkiej choroby kard. Glempa pod koniec lat 80. Jaruzelski asystował w szpitalu podczas konsylium lekarskiego i kilka godzin czekał w szpitalnym korytarzu na zakończenie trudnej operacji.

Hierarchia kościelna doceniała gesty generała. Nuncjusz apostolski arcybiskup Józef Kowalczyk mówił już po śmierci papieża wprost, że „Jan Paweł II widział w generale Jaruzelskim jakiś ducha patriotyzmu, ducha dobra i wolę obrony Polski". Czy tak było naprawdę, zdania są podzielone, ale ta opinia jest bardzo charakterystyczna. W swojej książce „Świadectwo i służba. Rozmowy o życiu i Kościele" abp Kowalczyk przestrzega przed pochopnym ocenianiem stanu wojennego. Jego zdaniem istniało zagrożenie zewnętrzne i władza ludowa została postawiona przed alternatywą: albo rozwiążecie to sami, albo rozwiążemy to my.

Kard. Glemp w czerwcu ubiegłego roku wyrażał w wywiadzie dla „Newsweeka" pełne zrozumienie dla generała: „Uważam, że Jaruzelski kocha po swojemu ojczyznę. Tylko że ta ojczyzna była w jego myśleniu ściśle połączona ze Związkiem Radzieckim. On był wewnętrznie związany z komunizmem. (...) Uważał jednak, że przed wojną była w Polsce krzywda społeczna. Dla mnie nie jest to argument szczególnie przekonujący. Choć Jaruzelski był zapatrzony w idee komunistyczne, to jednocześnie miał pozytywny stosunek do Kościoła. Dziś myślę, że chodziło mu o stworzenie czegoś na kształt modelu prawosławnego, gdzie Kościół jest silnie złączony z państwem".

Rzadkością w kręgach kościelnych były takie opinie, jakie wypowiedział na początku lat 90. ówczesny biskup Józef Życiński, komentując wypity bruderszaft Adama Michnika z Wojciechem Jaruzelskim: „Niektóre formacje, kontynuując styl Orwella, który zawsze był im bliski, usiłują obecnie konsekwentnie wnosić retusze historyczne za pośrednictwem rozmywania podstawowych pojęć. Niektórzy ze znanych liberałów zapragnęli zademonstrować swą wolność przez stylowe picie bruderszaftu z Kainem, sugerując, iż najstosowniejszym zajęciem umożliwiającym złagodzenie dramatu niewinnej krwi Abla okazuje się właśnie picie bruderszaftów".

Syndrom sztokholmski

I tak dochodzimy do trzeciego powodu nieustannej popularności generała. To wielki proces rehabilitacji twórcy stanu wojennego, który przeprowadzała „Gazeta Wyborcza". Adam Michnik, autor jednego z najważniejszych tekstów politycznych, jakie ukazały się na łamach prasy ostatniego dwudziestolecia: „Wasz prezydent, nasz premier", z obozu wrogów generała przebił się na czoło peletonu jego admiratorów.

W kwietniu 1992 roku na łamach „Gazety" jej naczelny opublikował wywiad z Jaruzelskim, który zaczynał od słów: „Niewielu było ludzi w całym moim życiu, których bym tak nie znosił i tak się bał, jak generała Jaruzelskiego. Byłem głęboko przekonany, że nic nie może zmienić się na lepsze, dopóki Jaruzelski nie odejdzie. To był leitmotiv mojego myślenia o polityce. Uważałem, że generał Jaruzelski jest fundamentem pewnego układu politycznego, który był mi najgłębiej wrogi". A chwilę później Michnik opowiadał jak w 1989 roku zobaczył, że „generał Jaruzelski jest normalnym człowiekiem. Nic z tych okropności, które sobie przez lata wyobrażałem". Wywiad ten zamykał wspomnieniową książkę Jaruzelskiego pt. „Kajdany i schronienie". Michnik zaangażował się w międzynarodową promocję książki generała.

Trudno dojść do prawdziwych przyczyn tej postawy szefa „Wyborczej". Być może najbliższy prawdy jest Antoni Dudek, który twierdzi, że to klasyczny objaw „syndromu sztokholmskiego", czyli opisanego przez naukę stanu psychicznego, w którym ofiary porwań zaczynają sympatyzować ze swoimi oprawcami. Najzagorzalsi wrogowie Michnika twierdzą, że to wynik zawartego dealu, inni, że to po prostu kontrowersyjny kaprys wyrafinowanego intelektualisty.

W każdym razie naczelny „Gazety Wyborczej" przez 20 lat niejednokrotnie udostępniał łamy swojego dziennika i samemu generałowi, i jego rozmaitym obrońcom. Sam promował jego książkę we Francji, jeździł z nim do Hiszpanii. Wiadomo o wspólnych spotkaniach towarzyskich z Jaruzelskim i Urbanem w wilii byłego rzecznika w Konstancinie.

Ale oczywiście najtwardszymi obrońcami i popularyzatorami generała byli od początku postkomuniści. Poza zupełnie naturalnym odruchem solidarności i obrony swojego obozu, w przypadku polityków pokolenia Aleksandra Kwaśniewskiego i jego środowiska zapewne ogromną rolę odegrał fakt, na który zwraca uwagę Paweł Kowal, że to oni zostali wskazani przez generała do negocjacji z ludźmi opozycji przy Okrągłym Stole i de facto oni zostali przez niego namaszczeni na tych, którzy mają przeprowadzić dawnych komunistów przez Morze Czerwone.

Ta lojalność pozostała bardzo silna przez całe 20 lat. Choć Jaruzelski był dla polityków SdRP, a później SLD raczej symbolem niż duchowym przywódcą czy doradcą i wykorzystywali go przede wszystkim w kontekście ceremonialnym, to Antoni Dudek przypomina, że czasem bywało inaczej. Powołuje się np. na opowieść przekazaną przez jednego z rozmówców Aleksandra Kwaśniewskiego z czasów prezydenckich. Opowiadał on historykowi, kiedy podczas jego wizyty u ówczesnego prezydenta, nagle, w trakcie rozmowy zadzwoniła komórka prezydenta, ten odebrał i konsultował z kimś dość szczegółowo zupełnie bieżące wydarzenia polityczne. Tym kimś pod drugiej stronie prezydenckiego telefonu był Wojciech Jaruzelski.

Partner Busha i Thatcher

Generał był zapraszany na zjazdy SLD, na których witano go entuzjastycznie. Jego obecność ciągle działała na sporą grupę wyborców. Bywał też gościem rozmaitych przyjęć w Pałacu Prezydenckim za czasów Kwaśniewskiego. W 2005 roku Kwaśniewski wspólnie z Jaruzelskim poleciał do Moskwy na obchody rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. A w 2008 roku opublikował w „Przeglądzie" płomienny apel w obronie generała – „partnera Jana Pawła II, Margaret Thatcher, George'a Busha, Michaiła Gorbaczowa. Zesłańca syberyjskiego, żołnierza I Armii Wojska Polskiego, architekta stanu wojennego i architekta Okrągłego Stołu. Architekta tego mebla, który rozbił mur berliński, który bezkrwawo rozbił Jałtę!". I apelował: „Z tej perspektywy patrzmy na Wojciecha Jaruzelskiego, samotnego człowieka przeżywającego rozpacz przed pomnikiem górników z kopalni Wujek. Który jednocześnie wie, że takich Wujków mogliśmy mieć tysiące... Apeluję – nie wolno nam milczeć! Nie możemy dać się zakrzyczeć! Kłamstwo nie może zasłonić prawdy. Gen. Jaruzelski zasługuje na szacunek i osąd historii. Wiem, że będzie dla niego sprawiedliwy. Lepszy niż dla tych, którzy go dziś tak podle atakują. On też to wie. I jestem pewien, że nie tyle bolą go ataki małych ludzi, ile fakt, że my jesteśmy tak cisi. Zachęcam więc wszystkich ludzi dobrej woli: nie pozwólmy, by ktoś ukradł nam nasze życiorysy (...) Brońmy Generała Jaruzelskiego!".

Gdy okazało się, że SLD jest w tarapatach, że trudno jest budować „nową lewicę", w ślady wielkiego lidera postkomunistów poszedł nowy przewodniczący partii. Grzegorz Napieralski powtarzał, że Jaruzelski to prawdziwy bohater, ogłosił też słynny list, w którym porównywał dramatyczne losy Jaruzelskiego do łatwego i przyjemnego życia Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska czy Sebastiana Karpiniuka. „Wbrew temu, co myślą poseł Karpiniuk, prezes Kaczyński i premier Tusk, 45 lat Polski Ludowej nie da się wykreślić z kart polskiej historii i pamięci społeczeństwa. Klęską zakończy się też próba wmówienia ludziom, że kończyli szkoły w okresie »sowieckiej okupacji«, a dyplomy zdobywali pod bagnetami »namiestników Kremla«, którzy pewnie na złość całemu narodowi odbudowali kraj ze zniszczeń wojennych, zapewnili milionom Polaków pracę, godny byt, edukację, bezpłatną służbę zdrowia i dali szansę na niespotykany w historii kraju awans społeczny" – pisał Napieralski i jego młodzi towarzysze. Lider SLD wspominał o „koszmarnej cenie, jaką pokolenie generała Jaruzelskiego zapłaciło za to, by panowie: Karpiniuk, Kaczyński i Tusk mogli się kształcić i robić kariery". List kończy się wezwaniem; „Miejsce każdego lewicowca jest dziś u boku generała Jaruzelskiego".

Dalecy od potępiania Jaruzelskiego byli politycy nieistniejącej dziś, ale niegdyś niezmiernie wpływowej Unii Demokratycznej. Jeszcze dwa lata temu Tadeusz Mazowiecki mówił w wywiadzie dla „Polityki", że „gen. Jaruzelski jako prezydent zawsze zachowywał się wobec mnie lojalnie. Pomagał na przykład wpływać na posłów PZPR w Sejmie, żeby poparli reformy".

Strach przed losem Ceausescu

I była to prawda, choć jak mówi Antoni Dudek wynikało to raczej z obawy przed tym, by nie postąpiono z nim tak jak w Rumunii z Ceausescu. – Na pewnym przyjęciu na początku lat 90. jakiś stary towarzysz zaplątał się w otoczeniu pani Barbary, żony generała Jaruzelskiego. Wyrzekał, jak mąż mógł tak oddać wszystko bez walki. A ona się żachnęła: „A co byś chciał, żebyśmy skończyli z Wojciechem jak małżeństwo Ceausescu?!". Wtedy zrozumiałem, skąd brała się ta spolegliwość jako prezydenta. Jemu się paliła ziemia pod nogami. Po prostu bał się – uważa historyk.

Niemniej członkowie pierwszego rządu niekomunistycznego, środowisko dawnej Unii Demokratycznej ma w dobrej pamięci krótką prezydenturę generała. I pewnie i ten sentyment, i polityczna kalkulacja sprawiły, że obecny prezydent Bronisław Komorowski w czasie kilku miesięcy swego urzędowania  już parę razy wykonywał rozmaite gesty wobec autora stanu wojennego.

Jeszcze jako marszałek Sejmu pełniący obowiązki prezydenta zaprosił generała na wspólny lot do Moskwy na obchody rocznicy zakończenia II wojny. Mówił wtedy w radiu, że „może trochę mało zręcznie, ale zrobili to już wcześniej przedstawiciele Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. –Ja ponowiłem zaproszenie i zostało przyjęte (...) jest rzeczą absolutnie naturalną i zrozumiałą, aby także była głowa państwa, człowiek, który uczestniczył w II wojnie światowej, był obecny na moskiewskiej paradzie".

Rzeczywiście o zaproszeniu generała do lecącego do Moskwy samolotu mówili jeszcze przed katastrofą smoleńską urzędnicy śp. prezydenta Kaczyńskiego. Krytycy PiS  sugerowali, że miały to być gesty otwierające Lecha Kaczyńskiego na elektorat lewicowy. Sekretarz stanu kancelarii ds. społecznych Paweł Wypych mówił wówczas, że Lech Kaczyński bardzo negatywnie ocenia działalność gen. Jaruzelskiego w latach PRL, zwłaszcza w okresie stanu wojennego, jednak „należy pamiętać, że generał Jaruzelski, oprócz udziału w II wojnie światowej, był również demokratycznie wybranym prezydentem Polski. W związku z powyższym ten szacunek ze względu na wiek, ale także na mandat prezydencki, wydaje się być oczywisty" – tłumaczył minister.

Doradca Komorowskiego

Jaruzelski został zaproszony na uroczystość zaprzysiężenia nowej głowy państwa. W listopadzie Komorowski zaprosił generała na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, by wraz z innymi byłymi prezydentami i premierami doradził, jak rozmawiać z prezydentem Miedwiediewem i jaką politykę prowadzić wobec Rosji. Zaproszenie to wywołało ogromne protesty, ale Bronisław Komorowski się nie wycofał. – To jest pewna demonstracja polityczna. Można powiedzieć, że niebawem w sprawach bezpieczeństwa wewnętrznego będzie zapraszany gen. Kiszczak, a w sprawach wolności prasy Jerzy Urban – mówił szef PiS Jarosław Kaczyński. Nawet Donald Tusk i Radosław Sikorski wypowiadali się na  ten temat z ograniczonym entuzjazmem.

Było to drugie w historii „merytoryczne" wykorzystanie wiedzy Jaruzelskiego przez urzędujących prezydentów. Wcześniej, podczas puczu Janajewa zrobił to ówczesny prezydent Lech Wałęsa, który sam zadzwonił do Jaruzelskiego z prośbą o radę. Jaruzelski przypomniał o tym w niedawnym liście do Komorowskiego. „Zapamiętałem, iż w czasie tzw. puczu Janajewa, w sierpniu 1991 roku, zatelefonował do mnie prezydent Lech Wałęsa i nie pytając wprost o radę – co zarzucają mu niektórzy, powiedział: Znając dobrze Rosję, Rosjan, jak pan ocenia sytuację? Odpowiedziałem, że mam za mało danych, ale wygląda to na niepoważną awanturę. Należy uzyskać więcej informacji. Powyższy fakt m.in. świadczy, iż moje kompetencje w materii rosyjskiej – mentalność, tradycje, doświadczenia – były uznawane" – pisał.

Zaskakujące jest to, że najpoważniejsze działania przeciwko Jaruzelskiemu podjęto za rządów Platformy Obywatelskiej. W 2008 r. posłowie Platformy zaproponowali obniżenie emerytur byłym członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. „Nie może być sytuacji, w której osoby o znanych nazwiskach, jak Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Florian Siwicki (...) dzisiaj żyją godnie, a osoby, wobec których były podejmowane fundamentalne decyzje, dotyczące życia codziennego, mają dzisiaj poczucie krzywdy" – mówił w Sejmie śp. poseł Karpiniuk. Kiedy Bronisław Komorowski zaprosił Jaruzelskiego na posiedzenie RBN, Grzegorz Schetyna skomentował: – Byliśmy tym zaskoczeni. Ja bym tego nie zrobił.

Nie znalazła się pała

Nawet Paweł Kowal mówi ze śmiechem: Wygląda na to, że jedyna partia, która jest trwale antyjaruzelska, to (poza Komorowskim) Platforma Obywatelska. Oraz Mariusz Kamiński.

I dodaje na poważnie: – Bo radykalnymi przeciwnikami Jaruzelskiego są cały czas przede wszystkim dawni działacze tzw. drugiego NZS. To grupa, która aktywnie walczyła z generałem w 1988 roku. Elity solidarnościowe były już w nim w relacji negocjacyjnej. Pamiętam, że Donald Tusk w dramatycznym tonie opisywał koniec strajków w 1988 roku. Ludzie z NZS, jak Mariusz Kamiński, śp. Przemysław Gosiewski, Grzegorz Schetyna czy Andrzej Halicki wzmacniali strajki robotników. Tym, którzy wówczas negocjowali z ekipą generała, w przyszłości łatwiej było z nim grać. NZS-owcy byli wtedy poza negocjacjami i pozostali jego wrogami do dziś – tłumaczy Kowal.

Ale jak dziś widać, pokolenie studenckich działaczy antykomunistycznych, którzy na strajkach i zadymach krzyczeli, że znajdzie się pała na wiadomą część ciała generała, dla których „Jaruzel" zawsze zostanie zdrajcą narodu i synonimem zła, nie przekonało całego społeczeństwa do swej wizji historii.

Tuż przed tym, jak Jaruzelski ogłosił, że nie wybiera się do Rzymu, w lutym 2011 roku, ponad połowa Polaków deklarowała, że twórca stanu wojennego powinien polecieć  z demokratycznie wybranym prezydentem na beatyfikację człowieka, który uruchomił lawinę obalająca komunizm.

Propagandowa praca Urbana i Górnickiego – utrwalona bruderszaftem Adama Michnika, konsekwentnym odczarowywaniem generała przez „Gazetę Wyborczą", twardą obroną go przez postkomunistów i brakiem potępienia jego postaci przez Kościół – okazała się skuteczna. ?

W ostatnich dniach publiczność rozpalała dyskusja o tym, czy generał powinien polecieć z prezydentem Bronisławem Komorowskim do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II. Ale rok temu na pokład samolotu do Moskwy na uroczystości rocznicy zakończenia II wojny światowej generała zapraszał śp. prezydent Lech Kaczyński. Dwa lata wcześniej posłowie chcieli mu obniżyć emeryturę, Jarosław Kaczyński domagał się dlań kary dożywocia za stan wojenny, a Grzegorz Napieralski przekonywał w specjalnym liście, że „miejsce każdego młodego lewicowca jest u boku generała Jaruzelskiego". Liga Republikańska przez lata organizowała nocne demonstracje przeciwników pod domem generała, a Adam Michnik w wystąpieniach wygłaszanych w całej Europie brał go w obronę. Kościół nigdy Jaruzelskiego nie potępił.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą