W opowiadaniu „Moniza Clavier" przedstawia pan koleje losu pewnego Polaka mylonego z Rosjaninem przez swych włoskich gospodarzy, co parodiuje relacje kulturowe Wschód – Zachód...
Dopóki żyłem w Polsce, byłem bardzo przejęty Rosją, tak samo jak Polską. I miałem wtedy wszystkie uprzedzenia właściwe Polakom. Polacy w dalszym ciągu mają bardzo silne uczulenie na Rosję i ja byłem typowy pod tym względem. Potem wyjechałem i gdy zobaczyłem różne sytuacje na tym świecie, relacja Polska – Rosja przestała mnie aż tak obchodzić.
W latach 80. i 90. zmienił pan kierunek swojej twórczości dramatycznej. W pana sztukach fabuła staje się ważniejsza, bardziej złożona. Myślę o takich tekstach, jak „Miłość na Krymie", „Kontrakt", „Wielebni". Do czego pan zmierzał, co pan osiągnął w tych latach, a czego nie?
Osiągnąłem wszystko, co było możliwe w tych latach, które pan wymienił. Chciałem być Szekspirem. Ale i to już nie da rady, z wiadomych powodów. Mówię o Szekspirze, bo jest on autorem najczęściej grywanym na świecie, tylko że to się zdarzyło 500 lat temu, więc mogę sobie tylko chcieć, ale nim nie będę... (śmieje się)
W pana tekstach dramatycznych opis sceny, rekwizytów, akcji jest bardzo drobiazgowy i dokładny. Czy to chęć podporządkowania reżysera, czy to tylko zwykła propozycja? Nigdy pana nie kusiła reżyseria?
To jest tylko propozycja, z której można korzystać albo nie. A w sprawie reżyserowania, owszem, parę razy miałem takie pokusy, i to w różnych krajach, ale przekonałem się, że nie jestem do tego stworzony. Dałem sobie z tym spokój już dawno. Od wielu lat już nie chodzę do teatru i to, co teraz nazywają teatrem nowoczesnym, nie podoba mi się wcale.
„Mistrz absurdu" – często tak nazywa pana krytyka literacka.
To za sprawą tego Anglika Martina Esslina, który przyczepił mi to określenie i tak już zostało. Jak ktoś nie ma pojęcia o niczym, zaczyna czytać, a potem mówi: „Ach, to absurd!". To był ktoś, kto nie wiedział, o czym pisać, i napisał sam nie wiem ile książek na mój temat... i nie tylko na mój.
W pana przypadku literatura była narzędziem przekazującym myśli filozoficzne, refleksje o procesach historycznych, w końcu pański światopogląd?
Pisanie jest u mnie sprawą po prostu fizjologiczną. Przekonałem się o tym już dawno.
W tej chwili bardzo cierpię, że nie mogę pisać. Przekazywać może coś tam przekazywałem, nawet może niechcący. Ale taki prepomysł, aby coś przekazać? U mnie nigdy tego nie było. Pisarz coś pisze, nie bardzo wie dlaczego i to jest może interesujące dla krytyków literackich. Te popisy psychologizmu...
? ? ?
Mrożek z wilczym apetytem je wykwintny obiad, który przygotowała jego żona: zupa rybna, pieczeń barania, mus cytrynowy... „Jest pyszny, Susana, nie wiesz, jaki Ci jestem wdzięczny!" – zachwyca się Mrożek, rozkoszując się kieliszkiem czerwonego wina, i w tym podziękowaniu jest wspaniała nuta czułości. Rozmawiamy o wszystkim po trochu: o emigracji, o wykorzenieniu – to coś, co wydaje się bardzo martwić Mrożka. Warszawa, Paryż, Budapeszt, Kraków, Moskwa – rozmowa przebiega po różańcu miejsc, anegdot i sytuacji... Mrożek słucha bardziej niż uczestniczy, od czasu do czasu uśmiecha się po prostu...
Przy kawie Mrożek wydaje się przez chwilę nieobecny, bawi się łyżeczką. Nagle mówi: „Wrzesień 1939...". Przerwa. „Tak: wrzesień 1939... Miałem wtedy dziewięć lat, ale pamiętam, jakby to było wczoraj!". Dzwoni telefon. Susana odbiera: „Sławomir, to minister kultury [Polski]. Odznaczyli cię". „Jak to? Odznaczenie? A, dobrze, dobrze... Bardzo dobrze!". Przerwa. „O czym ja mówiłem?". „Mówił pan: «Wrzesień 1939...»". «Tak, miałem Panu coś ważnego powiedzieć, ale zapomniałem!...". Wtedy Mrożek raczy mnie tym swoim uprzejmym uśmiechem i spojrzeniem już zmęczonym, a jednak figlarnym.
Przed pożegnaniem z Niceą odwiedzam księgarnię. „Macie coś Mrożka?" – pytam. „Mrożek? Może Pan przeliterować?... Jasne! Mamy tomik opowiadań Le Mrożek de poche. Ja już czytałam, jest bardzo dobre! Autor... skąd on jest?". „Polak. Mieszka tu, w Nicei". „Naprawdę!... Więc, bierze Pan?". „Jeśli Pani poleca...".
Josep Maria de Sagarra Angel – slawista, eseista, publicysta, tłumacz z języka polskiego i rosyjskiego na hiszpański i kataloński. Przełożył między innymi dzieła Mrożka, Szymborskiej, Witkacego, Sienkiewicza, Bułhakowa. Rozmowa przeprowadzona 18.09.2010 r.
—Tłumaczyła Dorota Żbikowska de Sagarra