O dawnej i nowej tolerancji

W manifeście Andersa Breivika zwycięstwo chrześcijan nad armią ottomańską pod Wiedniem w 1683 r. odgrywa rolę kluczowego wydarzenia w dziejach.

Publikacja: 27.08.2011 01:01

Red

Breivik wskazuje na króla Jana Sobieskiego jako jednego ze swych bohaterów. Sądzi bowiem, że Europa jest znów oblężona przez muzułmanów, a Europejczycy muszą sięgnąć po „straszną, lecz konieczną" przemoc, by się bronić.

Nie ma co się dziwić, że poglądy tego człowieka na historię Europy są tak trywialne. Powierzchowność jego poglądu na świat przypomina nam o tezie Hannah Arendt, że największe zło nie ma korzeni, a więc nie czuje się z niczym związane. Ponieważ jednak odwołanie się do odsieczy wiedeńskiej przeszło niemal bez komentarza, warto przypomnieć, co naprawdę wydarzyło się w 1683 r.

Rozbicie oblężenia Wiednia nie było po prostu zwycięstwem chrześcijaństwa nad islamem. To prawda, że Polska, podejmując znaczne ryzyko, skierowała swoje wojska na południe, aby ratować habsburskich sąsiadów przed Ottomanami. Ale dawna Polska nie była chrześcijańskim państwem w żadnym prostym sensie tego słowa. Ignorowała papieskie obiekcje wobec swoich traktatów z państwami muzułmańskimi i pogańskimi, sama była wcześniej celem swego rodzaju krucjat wychodzących z Niemiec.

Polski król z mocy prawa musiał tolerować różne odłamy chrześcijaństwa oraz judaizm i islam. Swe bogactwo kraj zawdzięczał w dużym stopniu działalności żydowskich kupców i pośredników. W tamtych czasach na ziemiach polskich żyło więcej Żydów niż w jakimkolwiek innym kraju.

Polskie natarcie z Kahlenbergu na oblegających Wiedeń było dramatyczne. Turecki kronikarz wspominał „falę czarnej smoły pochłaniającej wszystko, czego się tknęła". Kim byli polscy jeźdźcy i dlaczego budzili taką grozę?

Polskie państwo było w kontakcie z islamem przez całe siedem stuleci swojego istnienia. Wojny z Ottomanami i ich tatarskimi wasalami na obszarach obecnej Ukrainy były na porządku dziennym. W wielu momentach Tatarzy przechodzili ze strony Turków na polską i odwrotnie, czasem wskutek wzięcia do niewoli. W polsko-litewskiej Rzeczypospolitej drukowali oni swoje święte księgi (kitaby) w języku starobiałoruskim, stosując arabski alfabet. Tatarzy walczyli w szeregach polskiego wojska w kluczowych bitwach kilku epok (począwszy od Grunwaldu). Stali się z czasem osobną częścią elity oficerskiej. Tak więc wśród polskich jeźdźców, którzy przegonili Turków spod Wiednia, byli muzułmanie.

Muzułmański wpływ na wybawicieli chrześcijaństwa szedł jeszcze głębiej. Taktyka polskiej kawalerii – uznawana podówczas za najlepszą w Europie – była po części przejęta od Tatarów. Polscy szlachcice nosili zakrzywione szable, golili głowy i zapuszczali wąsy. Tuż przed wiedeńską szarżą każdy polski żołnierz zatknął na hełmie warkocz ze słomy, aby Austriacy mogli odróżnić sojusznika od wspólnego tureckiego wroga.

Podobnie jak Rzeczpospolita imperium Ottomanów nie było państwem jednej religii. Oba te państwa bazowały na politycznej logice, której nie sposób już dziś powielić. Monarchowie zawierali trwałe układy z przywódcami różnych religii wyznawanych na obszarze poddanym ich władzy. Sułtan pozostawił sprawy chrześcijan w dużym zakresie w rękach Kościoła prawosławnego, którego patriarchowie byli wtedy o wiele potężniejsi niż w czasach Bizancjum. Armia ottomańska była, tak jak polska, wielowyznaniowa. Większość bałkańskich poddanych imperium nie nawróciła się na islam.

Ten znany z wczesnej fazy nowożytności model, w którym słabe centralne państwo przekazuje lokalnym elitom sporo władzy w zamian za możliwość zbierania podatków i prowadzenia wojen, jest nieraz uznawany za wzór tolerancji. Nie powinniśmy jednak traktować go jako pozytywny wzorzec, do którego możemy wrócić.

Powstanie nowoczesnego państwa w XIX w., jak słusznie twierdzili Max Weber i Ernst Gellner, wiązało się z podjętą przez władców próbą zniesienia pośredników czy to religijnych, czy to innej natury, tak by relacja państwo – jednostka mogła być bezpośrednia i by dało się pozyskiwać podatki oraz rekruta bez kompromisów z lokalnymi liderami. Państwa, które nie były w stanie poradzić sobie z tym zadaniem – takie jak Polska i Turcja – nie przetrwały.

Nawet gdybyśmy chcieli wskrzesić tamtą tradycję, żadne współczesne zachodnie państwo nie mogłoby się pogodzić z takim stopniem zależności od lokalnych elit. Nie ma też raczej na Zachodzie żadnej wspólnoty religijnej na tyle spójnej i zdyscyplinowanej, by wytrzymała rządy swojej starszyzny. Tradycja współpracy państwa z lokalnymi wspólnotami oczywiście trwa, ale w Europie jest podporządkowana relacji państwo – obywatel.

Nowoczesne państwo stoi raczej przed problemem, jak pogodzić władzę państwową ze społecznym zróżnicowaniem. Jedno z możliwych rozwiązań stanowiły nazistowskie Niemcy, które starały się to zróżnicowanie wyeliminować. Skończyło się to masowym mordem i klęską, którą czyn Breivika przypomina swoim barbarzyństwem i nieskutecznością.

Większość państw Europy nie dba dziś o pobór rekruta, ale za to krząta się wokół podatków niezbędnych do finansowania emerytur. Funkcjonowanie systemów opiekuńczych zależy od pracy i obywatelskiej postawy imigrantów, co w Europie oznacza muzułmanów. Nie da się tymi mniejszościami zarządzać na wczesnonowożytną modłę. Nie sposób też je wyeliminować XX-wiecznymi metodami, choć o tym roją ludzie pokroju Breivika. Utrzymanie przy życiu państw zdolnych do dostosowania się do nieprzewidywalnych zmian kulturowych to jedno z wyzwań naszego stulecia.

W Norwegii, tak jak i gdzie indziej w Europie, rozwinęły skrzydła partie populistycznej prawicy, które podkopują tradycję chrześcijańskiej demokracji. Łączy je odrzucanie podstawowego faktu, że jutro Europy zależy od tego, jak imigranci i ich dzieci dziś się w niej czują. Spokojna, rozsądna i liberalna reakcja Norwegów na masakrę Breivika dowodzi, że nie jest pustym marzeniem sprawne państwo  potrafiące uczynić europejską tożsamość atrakcyjną dla ludzi, którzy się z nią nie urodzili.

Timothy Snyder jest historykiem specjalizującym się w dziejach nowożytnych obszaru dawnej Rzeczypospolitej, wykłada na uniwersytecie Yale. Ostatnio po polsku ukazała się jego książka „Skrwawione ziemie".

(C) 2011 WPNI Slate, distr by NYT Synd.

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne