Reklama
Rozwiń

Pomnik Stalina, Wersal Bieruta

Rozebraliśmy komunizm, ale nie Pałac im. Stalina, który zmarł 5 marca 60 lat temu. Wciąż stoi jako słup milowy na drodze rosyjskiej ekspansji na Zachód

Publikacja: 09.03.2013 00:01

Europa przyjęła nas do swej Unii, aby przekreślić Jałtę. Jednak my zachowaliśmy znak tamtej „zdrady o świcie" jak czułą pamiątkę. Co to wszystko znaczy?

Najpierw tworzymy budowle, a potem one tworzą nas, powiedział Churchill. Fałszywy gotyk siedziby Izby Gmin przypomina Anglikom, że ich demokracja sięga czasów Magna Charta, czyli średniowiecza. A fałszywy renesans Pałacu – że rosyjscy agenci, być może po to, by łatwiej nami rządzić, na dobre przyjęli polską formę 70 lat temu.

To nie Stalin żądał tego gmachu w Warszawie. Dał do wyboru metro, dzielnicę mieszkaniową i drapacz chmur, jakie budowano w Moskwie na wzór wieżowców Chicago. Bierut uznał, że metra nie potrzeba, a dzielnicę mieszkaniową może sam postawić. Wybrał Pałac wzniesiony przez fachowców radzieckich. Imię satrapy nadał dopiero po jego śmierci.

Luksusowa klatka

Jest to pomnik Stalina, ale Wersal Bieruta. Pozazdrościł Ludwikowi XIV gmachu, który miał poddanych rzucić w podziwie na kolana. Król Słońce umyślił pałac tak wielki, żeby mogła w nim zamieszkać wyższa szlachta, zamiast buntować się na prowincji przeciwko centralnej władzy. Niechaj ubiega się o dworskie zaszczyty, a to tytuł bez znaczenia, a to prawo siadania na taborecie w obecności króla, najbardziej zaś zaufani mogli Królowi Słońce podetrzeć tyłek. Pocałunek złożony przy takiej okazji zboczonemu bratu królewskiemu zapewniał specjalne łaski dworu. Nic nie zmyślam, przeczytajcie pamiętniki księcia Saint-Simona.

Gdzie lumpowi z Lublina do Ludwika! Bierut panował nad „demokracją ludową". Jednak potrzebował gmachu jako narzędzia swej władzy. Wiedział, że o łaskę taboretu, kubka wody czy lepsze spojrzenie szlachta ducha błagała w ubeckich katowniach. Po wytępieniu starej inteligencji polskiej pragnął nową inteligencję twórczą zamknąć w luksusowej klatce. W tym planie mieścił się także Pałac Kultury i Nauki. Nowe idee miały rodzić się nie tylko pod okiem agentów w środowisku uczonych i artystów. Laboratoria umysłu zostały wystawione w wieżowcu na widok publiczny. I knuj tu na widoku! Ale zwykłych obywateli nie wpuszczano do środka aż do odwilży 1956 roku. A Pałac promieniował na Polskę ideą sowietyzmu. Na wsi był symbolem władzy, dlatego pisano skargi na urzędników gminnych i powiatowych adresowane prosto „do Pałacu".

W tamtych czasach nie było powszechnej telewizji. Propagandę wizualną głosiła architektura. Jest to najstarszy środek masowego przekazu, Pałac musiał więc być widoczny z daleka. Wysokość ustalono za pomocą kukuruźnika z balonem, który przelatywał nad centrum Warszawy coraz wyżej i wyżej, dopóki naczelny architekt Józef Sigalin nie powiedział „wystarczy" na wysokości 230 metrów.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie