Pozornie bez związku jest fakt, że ten młody mężczyzna urodził się na wsi. Wieś jest uboga, a ludzie tutaj od świtu do zmierzchu tyrają jak w „Żeńcach" Szymona Szymonowica. Wieś pachnie tzw. kiszonką, czyli kiszonym sianem, które wydziela tak silny odór, że zapach krowiego łajna jest marzeniem. Kolega z żoną jeżdżą tam czasem z dziećmi, machają widłami w oborze, po łydki upaprani w gnojówce. Rodzice się starzeją, nie ma komu robić i to wszystko wariuje tutaj, jakby był koniec świata.
Zresztą zawsze tu był koniec świata. Po drogach biegają kulawe psy, a jednego zjadły świnie, bo się wdarł w spróchniały chlewik. Po podwórku chodzi ogłupiały stary cap, a kozy są chude jak duchy. Pies na łańcuchu chrypi od rana do wieczora nawet na kury, bo jest ślepy i nie ma jednego ucha, bo mu wydziobała wrona.
A teraz parę słów o mnie. Urodziłam się w Warszawie. W różnych notkach można przeczytać, że jestem z rodziny „inteligenckiej", z „artystycznej" elity. Co to oznacza? Spotkałam kiedyś na lotnisku znajomego, który leciał do Rzymu. Kiedy mu powiedziałam, że zazdroszczę, nie mógł uwierzyć, że nigdy tam nie byłam. – Ty? Wnuczka Parandowskiego? Poprosiłam go, żeby powiedział, co to dla niego właściwie znaczy. Okazało się, że w gruncie rzeczy „elita" to po prostu lepszy dostęp do wszystkiego: podróże, ciuchy, antyki. Na pytanie, skąd miałabym na to wziąć, powtórzył... No wiesz. Elita... Znam to od zawsze.
Kapitał „wysokiego urodzenia" to wewnętrzna kultura. Ktoś, kto się nim chwali, przestaje być wysoko urodzony
Możesz sto razy opowiadać, że w dzieciństwie mieszkałaś w dwóch małych pokojach w pięć osób, możesz zanudzić dowodzeniem skromnego życia i tak Kinga Dunin napisze Ci, że masz lepiej, bo urodziłaś się z „kapitałem społecznym". Czort wie, co to znaczy, ale z pewnością też jakiś rodzaj większego dostępu. Możesz wypisywać elaboraty o tym, ile dzieci ludzi „elity" skończyło w rynsztokach i innych barłogach, bo nie miały talentu, tylko frustrację i żaden „kapitał" im nie podał ręki. Możesz dwieście razy czytać ze zdumieniem rozmowę z prawnikiem w Dużym Formacie „Wyborczej", gdzie dziennikarka pisze: „pewna dojrzała aktorka, matka dwóch córek, chwaląca się wysokim urodzeniem".