Oczywiście dążenia takie były już wcześniej, ale nigdy raczej nie wychodziły poza ramy kultury wysokiej. Jeśli ludzie cudzołożyli, to mieli świadomość popełniania grzechu i nie próbowali tego zmieniać poprzez dorabianie do swoich zachowań wyszukanych koncepcji filozoficznych, przewartościowujących pojęcia dobra i zła. Takie operacje były domeną zamkniętych ekscentrycznych środowisk, a te w czasach poprzedzających epokę mas i mediów nie oddziaływały na społeczeństwo.
Czy jednak chrześcijaństwo – wtedy, kiedy kształtowało moralność publiczną – rzeczywiście pętało ciało? Jeśli mamy tu do czynienia z religią zakazów i nakazów, która istoty zła upatruje w ludzkiej pożądliwości, a co za tym idzie – w ludzkiej seksualności, to na tak postawione pytanie musi się nasuwać odpowiedź twierdząca. A przecież w świecie po rewolucji obyczajowej ewangeliczne przesłanie jawi się jako dziedzictwo mrocznego średniowiecza, w którym kobietom zakładano pasy cnoty.
W najnowszym wydaniu „Christianitas" (nr 52/2013) ukazało się kilka tekstów zadających kłam interpretacji chrześcijaństwa jako doktryny uzasadniającej purytańską mentalność epoki wiktoriańskiej. Ktoś mógłby ze zdziwieniem pomyśleć, że szacowny tradycjonalistyczny periodyk postanowił pójść z duchem czasu i podchwycić narrację „Gazety Wyborczej" o papieżu Franciszku. W tej narracji Ojciec Święty idąc śladami Jezusa, broni nierządnic przed wyrokami chcących je kamienować moherów. Tyle że powstrzymuje się przed wypowiedzeniem słów: „(...) nie grzesz więcej". Bo dziś o grzechu powinno się przecież mówić jedynie w odniesieniu do antysemityzmu, homofobii i pedofilii (i to wyłącznie księży, bo już nie ikon nowej lewicy pokroju Daniela Cohn-Bendita). Albo nie mówić wcale.
Tymczasem jest zgoła inaczej. W „Christianitas" warto zwrócić uwagę na fragment książki współczesnego francuskiego myśliciela religijnego (Żyda nawróconego na katolicyzm), Fabrice'a Hadjadja, zatytułowanej „Kobieta i mężczyzna. O mistyce ciała" (jest to zapowiedź polskiego przekładu). Materiał ten uzupełnia rozmowa z jej autorem.
Hadjadj nie pozostawia złudzeń co do tego, że nauczanie Chrystusa można utożsamiać z rygorystycznym podejściem do ciała, ale bynajmniej nie przyjmuje liberalnego kursu w etyce. Przywołuje myśl Fryderyka Nietzschego, aby udowodnić, że niemiecki filozof kojarzący się z neopogańską reakcją w kulturze europejskiej występował przeciwko wypaczonym formom chrześcijaństwa. Czytamy więc: „(...) gdyby Nietzsche był bardziej świadomy Zmartwychwstania czy Wcielenia, nigdy by nie napisał swoich dzieł tak, jak to zrobił. On pisał pod wpływem chrześcijaństwa zredukowanego do moralności, jaką wyznawał protestancki purytanizm. (...) A przecież Chrystus nigdy nie uprawiał moralistyki, sprowadzanie wiary do moralności jest totalnym nieporozumieniem".