Tak mógłby wyglądać wpis na Facebooku św. Piotra Apostoła tuż po jego trzykrotnym zaparciu się Pana. I od razu zebrałby tysiące lajków, gratulacji, uznania za zerwanie z hipokryzją itd. On jednak, co warto przypomnieć, zachował się inaczej. Najpierw gorzko zapłakał, potem uciekł – pewnie ze wstydu – w pracę, a wreszcie powrócił do Pana, trzykrotnie wyznał miłość, całe życie pokutował (według tradycji na jego twarzy wyżłobione były ślady od łez). Nie był bezgrzeszny, czasem stawał się hipokrytą, upadał nadal z porywczości, słabości, a czasem lęku. Ale wstawał i szedł dalej. Nie chwalił się tym, że upadł.