Państwo W. z Warszawy, rodzice dwojga uczących się dzieci, oboje z tytułami naukowymi, pracują jako nauczyciele akademiccy. Syn W., 21-letni Kacper, studiuje na SGH, ich córka Kasia zdała właśnie maturę w dobrym państwowym liceum. W domu W. nie ma telewizora, jest za to masa książek, wieczorami zamiast serialu jest lektura. Jeśli coś się wspólnie ogląda, to ambitny film w kinie domowym. Wspólnie spędza się wakacje, rodzice chodzą z dziećmi na wystawy, do muzeów, do teatru. Kłopotów wychowawczych ani z nauką nigdy z nimi nie było.
Ale ostatnio pani W. przeżywa trudne chwile. – Kasia przyszła któregoś dnia ze szkoły i jak gdyby nigdy nic pokazała mi sporych rozmiarów węża z zakręconym ogonem wytatuowanego na przedramieniu. Dla mnie to był wstrząs. Nastąpiło jakby przekroczenie granic kulturowych, które wytyczyliśmy w naszej rodzinie i które, jak mi się dotąd zdawało, dla naszych dzieci także były nieprzekraczalne. Jak ona mogła to zrobić? A najgorsze jest to, że nie rozumie, dlaczego ja to tak przeżywam. Czy ona sobie zdaje sprawę, że tatuaż jest na całe życie?
– To moje ciało – odpowiada Kasia. – Nie rozumiem, czemu mama podchodzi do tego tak zasadniczo. To tylko dekoracja. W mojej klasie połowa dziewczyn ma tatuaże.
Pani W., jak wielu osobom ze środowisk inteligenckich średniego i starszego pokolenia, tatuaż kojarzy się z więzieniem, marynarzami, gangsterami, podejrzanymi subkulturami. Jest czymś nie do zaakceptowania.
Ale nawet tym, którzy najmniej się tego spodziewają, zaczyna zagrażać ta praktyka, coraz powszechniejsza i coraz bardziej widoczna wśród młodych. O ile rodzice są gotowi zaakceptować muzykę, której słuchają ich nastoletnie dzieci w słuchawkach, smartfonach i w swoich pokojach – w końcu, ich zdaniem, ona nie zostawia trwałych śladów – o tyle motylek, jaszczurka, czaszka budzą ich niepokój. Zostaną na zawsze, na widoku dla wszystkich. Z tym wielu trudno się pogodzić.
Błyskawice na brzuchu
Ale pokolenie urodzone po 1970 roku myśli inaczej. Dla nich zrobić tatuaż to jak wpiąć sobie kolczyk w ucho. Zwykła rzecz. Zdaniem młodszego pokolenia tatuaż opuścił getto marynarzy i więźniów, ze sfery kontrkultury przedostał się do kultury masowej. Oświetla delikatne ciała modelek, zdobi ramiona celebrytów, artystów rocka i jazzu.
Darmową reklamę robią Lady Gaga, David Beckham, Rihanna z jej 21 malowidłami. Angelina Jolie ma na obojczyku wytatuowaną modlitwę buddyjską w języku Khmerów. Siedemdziesięciolatka Catherine Deneuve ujawnia wytatuowany na karku plemienny znak.