Zdrada w Watykanie

Ksiądz agent, który raportował wywiadowi PRL o stosunkach w Stolicy Apostolskiej, określał biskupa Karola Wojtyłę jako „człowieka wiernie poddanego Wyszyńskiemu, któremu zawdzięcza absolutnie wszystko".

Aktualizacja: 28.06.2015 06:28 Publikacja: 26.06.2015 01:14

Na początku 1978 roku – kilka miesięcy przed konklawe, które wybrało metropolitę krakowskiego kard. Karola Wojtyłę na papieża – prymas Polski kard. Stefan Wyszyński zdecydował o wymianie rektora Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie (Pontificio Collegio Polacco). Księdza Bolesława Wyszyńskiego, wybitnego prawnika kanonistę, pracownika Roty Rzymskiej, byłego więźnia hitlerowskiego obozu w Dachau, w którym w czasie wojny zginęło 1030 księży (w tym 868 Polaków), nagle zastąpił młody, pochodzący z Łomży ksiądz Józef Michalik.

Oficjalnych powodów tej zmiany nigdy nie podano. W kręgach dawnych mieszkańców tego domu panuje przekonanie, że zdecydował trudny charakter ks. Wyszyńskiego, który nie potrafił się dogadać z młodszymi, wychowanymi już w czasach powojennych, księżmi zamieszkującymi dom przy Piazza Remuria 2a na Awentynie.

Niewykluczone jednak, że Prymas Tysiąclecia odkrył podwójne oblicze ks. Wyszyńskiego. Duchowny od początku lat 70. współpracował bowiem z PRL-owskim wywiadem. Zarejestrowano go w styczniu 1970 roku jako agenta o pseudonimie Nihil, a współpraca trwała do 1978 roku. Z prowadzącymi go oficerami ks. Wyszyński spotkał się w tym czasie 107 razy, przekazał im 59 informacji, które resort spraw wewnętrznych określał jako wartościowe i wiarygodne.

Watykan był obiektem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa od wybuchu zimnej wojny. Jak wynika z badań historyków, do początków pontyfikatu Jana Pawła II głównym źródłem informacji o polityce Stolicy Apostolskiej nie byli wcale księża, ale korespondenci polskiej prasy. Zdaniem dr. Władysława Bułhaka, historyka zajmującego się m.in. szpiegostwem, w latach 1962–1978 pochodziło od nich aż 60 proc. informacji dotyczących Watykanu. Kolejne 10 proc. dostarczały służby bratnich krajów, a dopiero na trzecim miejscu plasowali się polscy duchowni.

Najaktywniejszymi agentami w sutannach byli w tym czasie księża: Józef Penkowski ps. Konrado, Franciszek Bogdan ps. Pokorny oraz właśnie Bolesław Wyszyński ps. Nihil. Według dr. Bułhaka ich działalność „nie miała większego znaczenia dla realizacji długoterminowych zadań wywiadu PRL dotyczących Watykanu". To prawda, ale mogła mieć znaczenie przy rozpracowywaniu konkretnych duchownych – w tym biskupów – na terenie kraju. Pozwalała także poznać stosunki między polskim episkopatem a Stolicą Apostolską.

Z zachowanych w Instytucie Pamięci Narodowej materiałów dotyczących księdza Wyszyńskiego wynika, że wykorzystywano go m.in. do rozpracowywania polskich biskupów przyjeżdżających do Rzymu, którzy zatrzymywali się w kierowanym przez niego domu. A lista hierarchów mieszkających przy Piazza Remuria 2a była całkiem spora. Częstymi gośćmi byli tam np. bp Wilhelm Pluta – w latach 1958–1972 administrator apostolski w Gorzowie Wielkopolskim, a potem ordynariusz gorzowski; bp Jerzy Stroba – najpierw biskup pomocniczy w Gorzowie, od 1972 do 1978 roku biskup diecezjalny szczecińsko-kamieński; abp Antoni Baraniak, były sekretarz i kapelan prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, w latach 1953–1956 jako bliski współpracownik kard. Wyszyńskiego więziony równocześnie z nim, od 1957 do 1977 roku arcybiskup metropolita poznański. W domu na Awentynie zatrzymywał się także bp Jerzy Ablewicz – od 1962 roku ordynariusz tarnowski, a także metropolita krakowski kardynał Karol Wojtyła.

Przez Dachau do Rzymu

Ksiądz Bolesław Wyszyński urodził się 7 lipca 1910 roku w Poznaniu. Tam też, mając 20 lat, wstąpił do seminarium duchownego. Święcenia kapłańskie otrzymał w czerwcu 1935 roku. Do wybuchu II wojny światowej pracował jako wikariusz w Puszczykowie, Lesznie oraz Poznaniu. Był także kapelanem sióstr zakonnych w Turwi.

W marcu 1941 roku został skierowany jako administrator do parafii w Spławiu. Kilka dni po przybyciu do tej miejscowości na cztery dni zatrzymało go gestapo z Poznania. Ponownie został aresztowany na początku października, a pod koniec miesiąca wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Otrzymał numer 28257.

W obozie przebywał aż do jego wyzwolenia 29 kwietnia 1945 roku. Nie wrócił jednak do Polski. Ówczesny metropolita poznański abp Walenty Dymek polecił mu, by udał się do Rzymu na studia. Na Uniwersytecie Laterańskim w 1950 roku obronił doktorat, a dwa lata później habilitację. W 1953 roku skończył dodatkowo Studium Rotalne i otrzymał dyplom adwokata Roty Rzymskiej. Pracował jako sekretarz przy Trybunale Roty Rzymskiej, a później także w Kongregacji Sakramentów. Mieszkał w Papieskim Kolegium Polskim, w którym przebywają studiujący w Rzymie polscy księża. Funkcję rektora tej placówki objął na początku 1965 roku, kilka tygodni po mianowaniu dotychczasowego rektora ks. Władysława Rubina biskupem i delegatem prymasa Polski do opieki nad emigracją i uchodźstwem polskim.

Powierzoną placówką ksiądz Wyszyński kierował żelazną ręką. Między wychowanym w przedsoborowej tradycji rektorem a studentami często dochodziło do nieporozumień i spięć. Tłumaczono je trudnym charakterem ks. Wyszyńskiego, jego przeżyciami obozowymi, przywiązaniem do twardych prawniczych zasad. Regulamin kolegium stanowił na przykład, że jego mieszkańcom nie wolno bez pozwolenia wychodzić do kin i teatrów oraz „restauracji i karczem". Rektor nie pozwalał księżom m.in. na organizację spotkań imieninowych, zabraniał przyjmowania gości. Drzwi zamykał zaś o godz. 22 i nie chciał rozmawiać o ewentualnym późniejszym powrocie. Nie dotyczyło to tylko mieszkańców domu, ale także zatrzymujących się w nim biskupów. Zdarzało się, że hierarchowie wchodzili do środka przez okno umieszczone obok drzwi wejściowych. Mediatorem stawał się czasem kardynał Wojtyła, który sam kilka razy zatrzymał się przed zaryglowaną bramą.

Hierarcha w mundurze

Jak doszło do tego, że ksiądz Bolesław Wyszyński został pozyskany do współpracy? Co się stało, że kapłan, który przeżył hitlerowską gehennę w Dachau, zdecydował się zostać donosicielem? Odpowiedź, chociaż niepełną, przynoszą raporty oficerów wywiadu. Ksiądz Wyszyński przedstawiany jest w nich jako osoba ambitna, przekonana o tym, że zasługuje na kardynalski kapelusz. Wydaje się, że właśnie owa ambicja w połączeniu ze zwyczajną ludzką zazdrością, a potem także ze strachem, spowodowała, że rektor Kolegium Polskiego zdecydował się na desperacki krok, który funkcjonariusze bezpieki skrzętnie wykorzystali.

W 1968 roku papież Paweł VI mianował biskupem pomocniczym diecezji monachijskiej księdza Matthiasa Defreggera. Sakrę biskupią przyjął on we wrześniu w Monachium. Rok później prasa ujawniła nieznane fakty z jego życia. Okazało się, że w czasie wojny służył w randze kapitana w Wehrmachcie. W 1944 roku jego jednostka znalazła się we Włoszech, w okolicach małej wioski Filetto. Wojska niemieckie poniosły tam duże straty. W ramach odwetu wydano rozkaz pacyfikacji miejscowości. Dowodził nią kapitan Defregger. Jego podkomendni spalili całą wieś i wymordowali prawie całą ludność cywilną. Po wojnie Defregger wstąpił do seminarium duchownego, a po jego ukończeniu rozpoczął szybką karierę kościelną, której zwieńczeniem stała się sakra biskupia.

Oburzenia mianowaniem „ludobójcy" biskupem nie kryły też polskie media. Artykuły o mrocznej przeszłości hierarchy ukazywały się m.in. w „Słowie Powszechnym" oraz „Życiu Warszawy". Wydawnictwo PAX zebrało te krytyczne wypowiedzi i wydało w języku włoskim.

Obie redakcje oraz wydawnictwo PAX niemal w tym samym czasie otrzymały kilka listów nadanych z Rzymu oraz Monachium. Ich autor, niejaki Bernard Zaleski, informował o przeszłości pochodzącego ze Śląska księdza Szczepana Wesołego. Duchowny ten pod koniec 1968 roku został mianowany biskupem pomocniczym archidiecezji gnieźnieńskiej z zadaniem opieki duszpasterskiej nad emigracją. Rezydował w polskim ośrodku duszpasterskim przy kościele św. Stanisława przy via delle Botteghe Oscure w Rzymie. Autor listów zarzucał hierarsze, że w czasie wojny najpierw wpisał się na listę volksdeutschów, a potem wstąpił do niemieckiego wojska i walczył przeciwko aliantom – a więc także przeciwko Polsce.

„Kapitan Defregger był Niemcem. Musiał więc odbywać służbę w wojsku niemieckim, ale nie był oczywiście zmuszonym do popełnienia zbrodni w Filetto, gdyby miał więcej odwagi i czystości sumienia katolickiego – pisał Zaleski w jednym z listów. – Żołnierz Szczepan Wesoły był obywatelem polskim. Dla obywateli polskich wojna z Niemcami nie skończyła się klęską wrześniową. Wszyscy Polacy, gdziekolwiek się znajdowali albo w jakiejkolwiek części Kraju hitlerowski okupant ich zastał – zobowiązani byli w dalszym ciągu do walki z nim" – dowodził i dodawał, że wielu młodych ludzi ze Śląska zostało wprawdzie wcielonych do armii niemieckiej, ale błyskawicznie uciekało do polskiej partyzantki. „Żołnierza Wesołego nie stać było jednak na taką odwagę" – pisał Zaleski i dodawał w konkluzji, że „noszenie munduru hitlerowskiego przez Biskupa Wesołego pozostanie plamą na całe jego życie". List kończył prośbą o publikację w „Słowie Powszechnym".

Miał rację jedynie częściowo. Szczepan Wesoły faktycznie w 1943 roku siłą został wcielony do niemieckiego wojska i wysłany do budowy bunkrów w Couxhaven. Na początku 1944 roku jego jednostka została skierowana na front zachodni do Cannes we Francji. W sierpniu udało mu się uciec na stronę aliancką. Przydzielono go do polskich jednostek, w których do końca wojny pełnił służbę radiotelegrafisty. Brał udział w walkach z Niemcami, m.in. w Algierii i we Włoszech. Po wojnie został nad Tybrem, wstąpił do polskiego seminarium i w 1956 roku został wyświęcony na kapłana.

Udany werbunek rektora

List nigdy się nie ukazał. Przejęła go Służba Bezpieczeństwa. Błyskawicznie ustalono, że Bernard Zaleski jest postacią fikcyjną, a w rzeczywistości listy wyszły spod ręki księdza Bolesława Wyszyńskiego – skonfliktowanego z biskupem Wesołym. Autorstwo ustalono m.in. na podstawie analizy pisma maszynowego oraz ekspertyzy grafologicznej. Przystąpiono też do rozpracowywania Wyszyńskiego w celu pozyskania go w charakterze tajnego współpracownika. Już w połowie listopada 1969 roku do płk. Eugeniusza Pękały, wiceszefa Departamentu I MSW, wpłynął wniosek o zezwolenie na werbunek Wyszyńskiego. Pisano w nim, że pozostaje on w niejawnej opozycji w stosunku do biskupów Wesołego i Rubina oraz ks. Mączyńskiego (ks. Franciszek Mączyński był rektorem Polskiego Papieskiego Instytutu Kościelnego – przyp. T.K.). Podkreślano również, że jest wrogo nastawiony do kard. Wyszyńskiego oraz „negatywnie usposobiony do PRL". Zauważano, że przejawia skłonności do życia świeckiego, ale jednocześnie dba o swój prestiż.

Plan werbunku zakładał, że ksiądz Wyszyński pod groźbą ujawnienia kompromitujących go listów, które mogą spowodować m.in. usunięcie go z funkcji rektora, wyrazi zgodę na współpracę z wywiadem. „Konieczność pozyskania (...) wynika z potrzeb rozpracowania podobiektu kryp. »Opozycja« nr. rej. 2943, na którym jest bezpośrednio usytuowany, oraz z perspektywicznymi możliwościami dotarcia – z racji osobistych powiązań z wpływowymi osobami – do obiektu kryp. »Morbo«, którego działalność jest przedmiotem stałej kontroli operacyjnej" – uzasadniano, dodając również, że agent może być wykorzystany do ciągłej kontroli „powiązań kleru krajowego z ośrodkami watykańskimi".

Zgoda na werbunek została wydana 1 grudnia 1969 roku. Już miesiąc później do Rzymu wyruszył z Warszawy mjr Stanisław Kubat, który miał przeprowadzić pozyskanie. W raporcie napisał, że po raz pierwszy zobaczył się z ks. Wyszyńskim w polskiej ambasadzie 9 stycznia 1970 roku przy okazji jakiegoś oficjalnego spotkania. Przedstawił się jako przedstawiciel władz w kraju i umówił z duchownym na następny dzień w sprawie „dot. jego osobiście".

Ksiądz przybył na spotkanie punktualnie i choć w trakcie trwającej sześć godzin rozmowy nie przyznał się do wysyłania jakichkolwiek listów w sprawie biskupa Wesołego, to jednak ostatecznie wyraził zgodę na współpracę z wywiadem! Chwalił się swoimi rozległymi kontaktami w Rzymie, m.in. znajomością z rektorem Uniwersytetu Gregorianum, urzędnikami Sekretariatu Stanu, którzy zajmują się sprawami polskimi. Wymieniał również kongregacje, w których ma znajomości, a także nazwiska biskupów, którzy przyjeżdżając do Rzymu, zatrzymują się w kolegium, wśród nich kard. Wojtyłę i abp. Baraniaka.

W kolejnej części raportu z pozyskania mjr Kubat zapisał: „(...) postawiłem przed nim następujące zadania, które przyjął do realizacji: na kolejne spotkanie miał opracować dokument będący streszczeniem informacji przekazanych w czasie werbunku, uzyskanie fotokopii lub kopii memorandum episkopatu polskiego złożonego u papieża oraz tekst jego wystąpienia na Synodzie, systematyczne zbieranie informacji o zamierzeniach politycznych Watykanu w stosunku do PRL i KS (krajów socjalistycznych – przyp. T.K.), drogi łączności między episkopatem polskim a instytucjami watykańskimi, wpływy niemieckie na Watykan, w szczególności te, które dot. spraw Polski i KS, relację o działalności bpów polskich, charakteru ich kontaktów podczas ich pobytu w Rzymie, uzyskanie szczegółowej relacji o wynikach zjazdu rektorów emigracyjnych z udziałem Wyszyńskiego – odbytego w Rzymie w grudniu 69 r., rozpracowanie roli i działalności Marii Winowskiej za granicą, wszystkie elementy dot. działalności kleru polskiego przebywającego za granicą, w szczególności we Włoszech".

Wiarygodny, ale mało skuteczny

Zakres zadań wyznaczonych do realizacji był ogromny. Kolejne spotkanie umówiono na 15 stycznia w Rzymie, a następne 23 marca w Zurychu. „»Nihil« przyrzekł solennie, że wszystko co łączy i łączyć go będzie z nami, będzie utrzymywał w tajemnicy, co »ślubuje uroczyście«, ale jednocześnie prosi o dyskrecję z naszej strony" – zapisał funkcjonariusz bezpieki. W sporządzonym kilka dni później w Warszawie planie zadań dla agenta ps. Nihil sprecyzowano, że ma on informować przede wszystkim o poglądach i zamiarach biskupów przyjeżdżających do Rzymu oraz rozpoznawać działalność Watykanu przeciwko PRL i innym krajom socjalistycznym. Księdza Wyszyńskiego przejął na łączność osobiście szef rzymskiej rezydentury „Baszta", płk Ludwik Pawelec-Kwiatkowski ps. Ran.

Z zachowanych materiałów dotyczących współpracy ks. Wyszyńskiego z wywiadem wynika, że do października 1978 roku spotykał się on z oficerami wywiadu aż 107 razy. Zachowało się kilka podpisanych przez niego raportów oraz pokwitowania odbioru pieniędzy od funkcjonariuszy bezpieki – w marcu 1970 roku 100 dolarów amerykańskich, rok później 100 tys. lirów włoskich. Prócz tego otrzymywał różne prezenty okolicznościowe, w tym m.in. sfinansowano mu zakup biletu lotniczego do Polski. W sumie w ciągu ośmiu lat współpraca z „Nihilem" kosztowała wywiad prawie 1,3 mln lirów włoskich, 100 dolarów oraz ponad 15 tys. zł. Z notatek oficerów wywiadu wynika m.in., że w większości były to rachunki za spotkania w rzymskich restauracjach – czasem zakrapiane alkoholem. W marcu 1971 roku płk Pawelec-Kwiatkowski napisał np.: „w sumie dzisiejsze spotkanie (przy alkoholu) z »Nihilem« było dość interesujące".

Szczegółowe kalendarium spotkań z ks. Wyszyńskim oraz notatki z przeprowadzonych z nim rozmów wskazują, że przy jego pomocy rozeznawano m.in. rzymskie plany kard. Stefana Wyszyńskiego oraz kard. Karola Wojtyły. Z „Nihilem" spotykano się bowiem przed ich przyjazdami do Rzymu, a także po ich powrocie do kraju. W lutym 1971 roku „Nihil" donosił m.in., że do Sekretariatu Stanu napływa bardzo dużo listów z Polski, których adresaci negatywnie oceniają prymasa. Polecono mu, by postarał się wydobyć te listy lub przynajmniej dokonać ich omówienia. „Osobiście uważam, że na tym tle można z pozycji kraju rozpracować i podjąć akcję inspiracyjną, której zasadniczym celem byłoby kompromitowanie Wyszyńskiego w oczach Sekretariatu Stanu" – pisał oficer prowadzący. Miesiąc później ks. Wyszyński szeroko relacjonował pobyt w Rzymie kard. Wojtyły, abp. Kominka i abp. Dąbrowskiego. Opowiadał „Ranowi" o rozmowach, które hierarchowie prowadzili w Watykanie – również z papieżem Pawłem VI.

Podczas kolejnych spotkań „Nihil" charakteryzował też polskich biskupów. Ordynariusza tarnowskiego bp. Jerzego Ablewicza oceniał jako „człowieka myślącego, nie zawsze zgodnego z poglądami St. Wyszyńskiego". O biskupie Edmundzie Nowickim z Gdańska mówił, że nie zgadza się z prymasem w wielu sprawach i jest „najwłaściwszym człowiekiem, posiadającym pełne predyspozycje na prymasa Polski", bo zależy mu na ojczyźnie i jest „pozytywnie ustosunkowany do obecnego kierownictwa partyjno-rządowego". Negatywnie oceniał kard. Wojtyłę, uważając go „za człowieka wiernie poddanego Wyszyńskiemu, któremu zawdzięcza absolutnie wszystko". Podkreślał również, że Wojtyła ma poparcie Pawła VI, bo jako konserwatysta nie domaga się od niego „żadnych radykalnych reform". Stąd w listopadzie 1971 roku zauważał, że w Watykanie znacznie wzrosła pozycja metropolity krakowskiego.

Jednak oceniająca wyniki pracy z agentem centrala w Warszawie uznawała je za niewystarczające „w stosunku do jego możliwości". Dlatego w 1973 roku planowano np. wyposażenie „Nihila" w sprzęt techniczny umożliwiający mu „operacyjne i techniczne zabezpieczenie przebywających w jego zasięgu polskich biskupów, którymi jesteśmy zainteresowani". W dwuletnim podsumowaniu jego pracy za lata 1973–1975 podkreślano, że pochodzące od niego informacje są wiarygodne, ale ze względów charakterologicznych ma on trudności z realizacją zadań. Miały one wynikać m.in. „z braku zaufania w środowisku studentów" zamieszkujących Kolegium Polskie, o których rektor miał raportować. Zauważano również, że choć chętnie przyjmuje zadania, to jednak trudno wyegzekwować ich realizację. Postanowiono zatem ponownie uciec się do szantażu. „Dlatego też »manewr« prowadzącego go oficera polegający na poinformowaniu agenta o zamierzeniach usunięcia go z dotychczas zajmowanego stanowiska, z jednoczesną gotowością z naszej strony do udzielenia mu pomocy, może zmienić istniejącą sytuację i bardziej zbliżyć go do spraw służby" – analizowano. Poprawy nie było. W grudniu 1976 roku zapisano, że jeśli współpraca z „Nihilem" nie będzie przynosiła efektów, „należy rozważyć potrzebę przekwalifikowania go na kontakt operacyjny".

Chorobliwa ambicja

Brak oczekiwanego przez bezpiekę zaangażowania się ks. Wyszyńskiego we współpracę wynikał zapewne z faktu, że zdawał on sobie sprawę, iż jego podejrzane kontakty nie uszły uwadze postronnych, którzy donosili o nich także prymasowi Wyszyńskiemu. Już w styczniu 1971 roku wspominał o tym w rozmowie z prowadzącym go „Ranem". Trzy lata później – w 1974 roku – oficer zanotował, że Wyszyński unikał jakichkolwiek kontaktów z nim, w czasie gdy w Rzymie przebywał prymas. Na spotkaniu, do którego doszło 29 listopada, „Nihil" skarżył się, że prymas bez żadnych podstaw zarzuca mu „brak posłuszeństwa i zdyscyplinowania wobec kierownictwa episkopatu polskiego". Miał też apelować do niego, by „starał się ułożyć poprawne stosunki z ośrodkiem duszpasterskim, swoimi podopiecznymi i by zachował lojalność wobec hierarchii Kościoła polskiego".

Oficer zanotował, że rozmowę z prymasem rektor kolegium odebrał jako profilaktyczną, a kardynał Wyszyński podkreślał w niej, że on jako „pan i władca Kościoła jest zorientowany o wszystkim, nie podejmuje żadnych restrykcji personalnych, ale równocześnie pragnie przestrzec i zobowiązać do wierności i zachowania dyscypliny podwładnych". „Ran" relacjonował również, że rektor starał się poruszać zastrzeżenia kardynała pod swoim adresem w rozmowie z abp. Baraniakiem. Ten miał potwierdzić, że do prymasa wpływają różne doniesienia na temat mieszkających w Rzymie polskich księży. Oficer wywiadu przypuszczał, że rozmowa z przewodniczącym episkopatu podziała na księdza Wyszyńskiego i w konsekwencji będzie on dążył do ograniczenia kontaktów z bezpieką.

Dlaczego jednak rektor Pontificio Collegio Polacco – mimo że zdawał sobie sprawę z zastrzeżeń prymasa – kontynuował spotkania z oficerami wywiadu? Odpowiedź można znaleźć w cytowanym już raporcie „Rana". Wynika z niego, że ksiądz Wyszyński liczył się z tym, iż zerwanie współpracy może załamać jego karierę w Kościele. Był np. przekonany o tym, że może zostać metropolitą wrocławskim. W marcu 1974 roku zmarł bowiem kard. Bolesław Kominek i ewentualna nominacja ks. Wyszyńskiego na biskupa zależała w istocie od prymasa. Ale zgodę na nią musiałyby wydać także polskie władze. Oficer wywiadu notował także, że rektor krytykował politykę prymasa m.in. w rozmowach z ks. prof. Bolesławem Filipiakiem, bo „obaj czuli się – i nadal chyba utrzymuje się to – iż nie są doceniani. Obaj są pretendentami do kapelusza kardynalskiego w swym mniemaniu".

Ksiądz Wyszyński znajdował się więc między młotem a kowadłem. Z jednej strony być może chciał zerwać kontakty z bezpieką, z drugiej paraliżował go strach przed ujawnieniem listów pisanych pod koniec lat 60. A że procedura wyłaniania nowego metropolity wrocławskiego przeciągała się w czasie (abp Henryk Gulbinowicz został nim ogłoszony w styczniu 1976 r.), grał na zwłokę. Sakra biskupia i ewentualny kapelusz kardynalski oddaliły się jeszcze bardziej, gdy papież Paweł VI najpierw 1 maja 1976 roku mianował biskupem ks. Filipiaka, a potem, 24 maja, kardynałem. Ksiądz Wyszyński nie zakończył jednak kontaktów z wywiadem. Do 1978 roku z prowadzącym go oficerem spotkał się jeszcze 16 razy.

Epilog

Pod koniec lat 70. w Collegio Polacco wybuchł otwarty konflikt między ks. Wyszyńskim a studentami, którzy kierowali na ręce prymasa skargi na zachowanie rektora i wnosili o jego odwołanie. W lipcu 1977 roku prymas Polski zapisał w swoim dzienniku: „Sprawa Kolegium Polskiego dojrzała na tyle, że obecny Rektor musi odejść. Szukamy następcy, takiego, który zna dobrze stosunki Rzymskie". Kilka miesięcy później księża zbuntowali się przeciwko rektorowi.

Były ku temu dwa powody. Najpierw ks. Wyszyński zwlekał z wyciągnięciem konsekwencji wobec jednego z mieszkańców, przyłapanego na fałszowaniu czeków i kradzieży dolarów z listów. Potem zdecydował o wyrzuceniu z domu księdza, który jego zdaniem za mało czasu poświęcał na studiowanie, a zbyt mocno angażował się w pomoc duszpasterską przy kościele św. Stanisława. Studenci przestali się do rektora odzywać. Na początku kolejnego roku prymas poprosił wyjeżdżającego do pracy w Papieskiej Radzie ds. Świeckich ks. Józefa Michalika o zamieszkanie przy Piazza Remuria i podjęcie obowiązków wicerektora. Ostateczną decyzję o odwołaniu ks. Wyszyńskiego ze stanowiska podjął w maju 1978 roku. W kolejnym miesiącu nastąpiła wymiana rektora.

Współpracę z ks. Wyszyńskim wywiad zakończył oficjalnie trzy dni po wyborze Jana Pawła II. 19 października 1978 roku wydano postanowienie o przekazaniu materiałów do archiwum. Ksiądz Wyszyński wrócił na stałe do Polski w sierpniu 1979 roku. Zamieszkał w Poznaniu. Tam też dziesięć lat później zmarł. Jego następca – ks. Józef Michalik – w 1986 roku został mianowany biskupem gorzowskim, a w 1993 arcybiskupem metropolitą przemyskim. Biskup Szczepan Wesoły w 1994 roku został wyniesiony do godności arcybiskupa ad personam. W 2003 roku przeszedł na emeryturę. Mieszka w Rzymie.

W październiku nakładem wydawnictwa WAM ukaże się napisana przez Tomasza Krzyżaka biografia abp. Józefa Michalika

Na początku 1978 roku – kilka miesięcy przed konklawe, które wybrało metropolitę krakowskiego kard. Karola Wojtyłę na papieża – prymas Polski kard. Stefan Wyszyński zdecydował o wymianie rektora Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie (Pontificio Collegio Polacco). Księdza Bolesława Wyszyńskiego, wybitnego prawnika kanonistę, pracownika Roty Rzymskiej, byłego więźnia hitlerowskiego obozu w Dachau, w którym w czasie wojny zginęło 1030 księży (w tym 868 Polaków), nagle zastąpił młody, pochodzący z Łomży ksiądz Józef Michalik.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
„Ostatnia przysługa”: Kobieta w desperacji
Plus Minus
„Wieczne państwo. Opowieść o Kazachstanie": Władza tłumaczyć się nie musi
Plus Minus
"Nobody Wants to Die”: Retrokryminał z przyszłości
Plus Minus
Krzysztof Janik: Państwo musi czasem o siebie zadbać
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Plus Minus
Olimpijskie boje smutnych panów