Wostatnich latach Iran stał się pośmiewiskiem nawet wśród swoich sympatyków. Jego kadry dowódcze, czołowi generałowie, są zabijani w precyzyjnych atakach. Iran w kółko odpowiada groźbami odwetu i kolejny raz wznosi czerwoną flagę zemsty na meczecie w Qom. Abstrahując od materialnej strony konfliktu – który od śmierci generała Ghasema Solejmaniego w Bagdadzie 3 stycznia 2020 r. zdawał się rozpoczynać na dobre co najmniej kilka razy – istotny wydaje się również inny wymiar. Jemeński analityk Naif Bidh zwraca uwagę, że w odróżnieniu od innych bloków cywilizacyjnych w rodzaju Chin, Indii i Rosji, region Bliskiego Wschodu znajduje się w „cywilizacyjnym dysonansie” wynikającym z jego rozdrobnienia. Iran walczy tu o dominację z Izraelem, Turcją i jeszcze kilkoma innymi państwami. Najgłębsze założenia konfliktu są eschatologiczne. W przypadku Iranu można to łatwo sprawdzić, np. odsłuchując „noha” – elegie opiewające śmierć męczenników Karbali, imama Hosejna i jego rodziny – w których apokaliptyczne lamenty mieszają się z groźbami miotanymi pod adresem Izraela, Arabii Saudyjskiej i Stanów Zjednoczonych. Szyici czekają na powrót ostatniego, ukrytego imama Mahdiego od roku 874. Śmierć (własna czy wroga) może im w tym tylko pomóc.