Chociaż nie sposób przedstawić dokładnych danych, od zakończenia drugiej wojny światowej, w której zginęło około 60 milionów ludzi, w wyniku wojen i konfliktów zginęło na świecie ponad 50 milionów ludzkich istnień.
Te same statystyki podają na przykład szczegółowe dane na temat strat poniesionych w konfliktach izraelsko-arabsko-palestyńskich, poczynając od wojny 1947 roku. Do 2010 roku miało zginąć 10 938 Izraelczyków, 56 tysięcy Arabów i 4300 Palestyńczyków. Jest to jedyny obszar, gdzie podane są szczegółowe liczby. W przypadku Chin mamy na przykład 38 milionów wymordowanych w czasie Wielkiego Skoku i 11 milionów w czasie rewolucji kulturalnej. Związek Sowiecki jest potraktowany dosyć ulgowo: wielkie czystki obejmują tylko lata 1937–1938 i zamykają się liczbą 11 milionów ofiar. Robert Conquest, niedawno zmarły wybitny znawca Związku Sowieckiego, twierdził, że komunistom udało się ukryć kilka milionów ofiar systemu w stratach pierwszej i drugiej wojny światowej.
Fakt, że Izrael jest szczególnie w tych wyliczeniach wyróżniony, świadczy o tym, że jako kraj cywilizowany prowadzi dokładne statystyki, ale też i o tym, że fałszywe są tezy o solidarności muzułmanów. Miliony zabitych muzułmanów w Indiach czy Indonezji nie wywoływały religijnego oburzenia, a kilka wojen między państwami muzułmańskimi (konflikt Pakistanu z Bangladeszem w 1970 roku kosztował życie 500 tysięcy ludzi, Iranu z Irakiem w latach 1980–1988 – 450 tysięcy) są dowodem, że islam nie powstrzymuje przed użyciem broni przeciwko swoim współwyznawcom, tak jak i chrześcijaństwo nie powstrzymuje przed wzajemnym wyrzynaniem się przez chrześcijan.
Obrońców teorii o wyższości jednej religii nad wszelkimi innymi lubię pytać, które z plemion w Rwandzie było chrześcijańskie, a które muzułmańskie. Prawda o tym, że członkowie obu skonfliktowanych plemion byli wyznawcami chrześcijaństwa, jest dla niektórych bolesna.
Historia toczy się nadal, i to w dość bolesny sposób. Nie nastąpił również koniec wieku ideologii. Chociaż z zasady nie obchodzą mnie spory pomiędzy ideologiami, to pamiętam wykres w kształcie koła, na którym oddzielone od siebie były liberalizm, konserwatyzm i socjalizm, ale gdzie zbiegały się ideologie radykalne – komunizm i faszyzm. Nie są one w żadnym wypadku tym samym, ale czerpią z podobnych źródeł filozoficznych i historycznych i – co mnie zawsze fascynowało – ich przywódcy cechują się osobowością autorytarną.