Do 90. minuty Tunezja prowadziła 1:0. W doliczonym czasie gry jeden z zawodników Gwinei Równikowej, która jest gospodarzem tegorocznego Pucharu Narodów Afryki, upadł w polu karnym. Sędzia odgwizdał rzut karny, mimo iż faulu nie było. Tunezyjscy piłkarze wpadli we wściekłość, Gwinejczycy skorzystali z prezentu i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
W decydujących minutach Rajindraparsad Seechurn także robił wszystko, by pomóc Gwinei Równikowej. W 102. minucie Gwinea Równikowa zdobyła zwycięskiego gola z rzutu wolnego przyznanego po faulu, którego także nie było.
Poza tym w dogrywce arbiter nie przejmował się zbytnio doliczonym czasem gry. Drugą połowę dogrywki przedłużył o dwie minuty. W końcówce przez ponad minutę trwały dyskusje zawodników z sędziami, czego Seechurn nie uwzględnił, a nawet zakończył spotkanie kilkanaście sekund wcześniej.
- Komisja sędziowska oceniła pracę arbitra jako bardzo złą, włączając w to także niedopuszczalną nieumiejętność zachowania spokoju i brak kontroli nad zawodnikami w czasie meczu – można przeczytać na stronie internetowej afrykańskiej federacji. Dlatego zdecydowano się na zawieszenie Rajindraparsada Seechurna. Poza tym sędzia z Mauritiusu został skreślony z listy sędziów najwyższej klasy i nie będzie mógł prowadzić ważnych spotkań międzynarodowych.
Jednak kara nie ominęła również Tunezyjczyków. Tunezyjska federacja musi zapłacić 50 tysięcy dolarów grzywny za obrażanie sędziów oraz pokryć koszty zniszczeń w szatniach na stadionie w Bacie, gdzie odbywał się ćwierćfinał.