Potem leczony był w Instytucie Reumatologii w przychodni przyszpitalnej, w której m.in. pobierano mu krew do morfologii. Następnie był tam hospitalizowany. Przeprowadzony w tej placówce 22 listopada 1999 r. test na obecność HCV, czyli wirusa żółtaczki typu C, dał wynik dodatni. Choroba ta, sama bardzo groźna, utrudniła leczenie zapalenia stawów i prawidłowy rozwój młodego organizmu, czego skutkiem jest niskowzrostowość.
Jakub D. wystąpił do sądu z żądaniem 400 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę doznaną wskutek zakażenia żółtaczką oraz 1,5 tys. zł miesięcznej renty. Jako pozwanych wskazał Instytut Reumatologii oraz Samodzielny Zespół ZOZ im. Dzieci Warszawy w Dziekanowie Leśnym. Sąd I instancji powołał trzech biegłych dla ustalenia, kiedy doszło do zakażenia i który z pozwanych za nie odpowiada. Wedle opinii jednej z biegłych do zakażenia doszło między 27 listopada a 9 grudnia 1997 r., a więc w czasie pobytu Jakuba D. w szpitalu w Dziekanowie Leśnym. Wedle dwu biegłych ustalenie czasu zakażenia nie jest możliwe.
Sąd I instancji uznał pierwszą opinię za niepełną, niespójną i nielogiczną. Opierając się na zdaniu dwu pozostałych biegłych, żądanie Jakuba D. w całości oddalił. Sąd II instancji zaakceptował to rozstrzygnięcie. Także w jego ocenie Jakub D. nie wykazał związku przyczynowego między hospitalizacją a zakażeniem. Zaznaczył, iż rolą powoda jest wskazanie, w której placówce doszło do zakażenia, np. informacji ze stacji sanitarnej, warunków sanitarnych, sprzętu medycznego, innych zakażeń HCV.
Jeśli zaś istotnie miałoby dojść do zakażenia na przełomie listopada i grudnia 1997 r., to pozwanym powinien być Skarb Państwa. W tym czasie bowiem szpital w Dziekanowie miał status jednostki budżetowej. Przekształcił się w samodzielny ZOZ i uzyskał osobowość 29 grudnia 1999 r. z chwilą wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego. Skarb Państwa uczestniczył w sprawie z inicjatywy tego szpitala, ale tylko w charakterze interwenienta ubocznego po stronie pozwanej.
Sprawa trafiła na wokandę Sądu Najwyższego wskutek skargi kasacyjnej Jakuba D. Jednakże SN nie znalazł podstaw do podważenia kwestionowanego rozstrzygnięcia. Nie zgodził się z zarzutami naruszenia art. 194 i 195 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=906021C3C4F8A71B08066CD633B6506B?id=70930]kodeksu postępowania cywilnego[/link]. Sędzia Dariusz Dończyk stwierdził, że te dwie podstawy wykluczają się, a przepisy nie mają zastosowania w postępowaniu przed sądem II instancji. Zarzut ich naruszenia należało ewentualnie zgłosić w apelacji, ale go w niej nie było. Przewidziane zaś w art. 195 k.p.c. zapozwanie w ogóle nie wchodziło w rachubę, bo dotyczy ono tzw. współuczestnictwa koniecznego, a takie w sprawie nie wystąpiło. Nie było momentu – tłumaczył sędzia – w którym dziekanowski ZOZ i Skarb Państwa wspólnie prowadziły szpital. Nie ma więc wspólnej ich odpowiedzialności. Jeśli powód uważał, że pozwany powinien być Skarb Państwa, to powinien go wskazać. Sąd nie miał takiego obowiązku.
Sędzia, odnosząc się do zarzutów dotyczących ustalenia faktów i oceny dowodów, przypomniał, że zarzuty te nie mogą być podstawą skargi kasacyjnej. Zgodził się z sądem II instancji, że to na powodzie ciążył obowiązek wykazania, kiedy doszło do zakażenia. Przypomniał, że SN dopuścił możliwość ustalenia odpowiedzialności za zakażenia w razie wykazania, że prawdopodobieństwo zarażenia w jednym zakładzie medycznym było wyższe niż w innym. W tej sprawie nie było wniosków dowodowych zmierzających do wykazania tego.