Arleta K., matka dwójki dzieci przebywająca na urlopie macierzyńskim, postanowiła założyć punkt przedszkolny dla 15 – 25 maluchów. Mieścił się on w dwukondygnacyjnym budynku jednorodzinnym w poznańskiej dzielnicy Antoninek, w której brakuje tego rodzaju placówek.
Dzieci przebywały tam od poniedziałku do piątku przez sześć godzin dziennie pod opieką czterech osób. Jadły posiłki, uczyły się czytania, bycia w grupie i miały zajęcia plastyczne.
Dzieci hałasują
Zaprotestowała sąsiadka, której przeszkadzał hałas czyniony przez przedszkolaki. Jej zdaniem budynek nie nadaje się na przedszkole.
W 2006 r. powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Poznaniu wstrzymał użytkowanie budynku, w którym funkcjonowało niepubliczne przedszkole i pracownia artystyczno-edukacyjna dla dzieci. Nakazał przywrócenie poprzedniego, tj. mieszkalnego, sposobu użytkowania.
Po sprzeciwie Arlety K. przez następne pięć lat mnożono urzędowe decyzje, postanowienia oraz kontrole, dokumentowane protokołami i fotografiami. W efekcie wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego w Poznaniu ustalił, że Arleta K. „dokonała samowolnej zmiany sposobu użytkowania pomieszczeń, które są obecnie użytkowane jako placówka wychowawcza. Słuszne było zatem wstrzymanie użytkowania budynku o funkcji niepublicznego przedszkola i placówki edukacyjnej".