To sedno uzasadnienia Sądu Najwyższego w głośnej sprawie. Wyrok zapadł wcześniej na posiedzeniu niejawnym - teraz SN zaprezentował uzasadnienie. Zasady w nim wyłuszczone można ostrożnie rozciągnąć na inne obiekty publiczne.
Musimy jednak zapamiętać, że wbrew temu co podawały media, i co orzekła sąd I instancji, bank nie musi zorganizować toalety.
Chodzi o głośną sprawę Józefa G., teraz 87-letniego Warszawiaka, który w październiku 2009 r. załatwiał sprawy w banku w Błękitnym Wieżowcu w stolicy, i gdy po godzinie poprosił o możliwość skorzystania z toalety, nie dość, że mu nikt nie pomógł, ale pracownica Pekao SA uśmiechając się drwiąco powiedziała, że powinien udać się do najbliższej restauracji. Kierowano go do kolejnych pomieszczeń, wreszcie pozwolono mu skorzystać z nieoświetlonego pomieszczenia, więc pobrudził ubranie, gdyż musiał korzystać z toalety po omacku. Załamany musiał trzy przystanki autobusowe iść do domu pieszo. Z jednym z banków zawarł ugodę, a z Pekao SA toczył proces aż do Sądu Najwyższego.
Sąd Okręgowy uznał, że drwiąca odmowa wskazania toalety i skierowanie klienta banku do bliżej nieokreślonej restauracji naruszyła jego godność i była współprzyczyną niehigienicznego załatwienia potrzeby fizjologicznej. Ponadto, zgodnie z prawem budowlanym bank powinien zapewnić klientowi możliwość skorzystania z toalety. W konsekwencji nakazał listownie przeproszenie powoda i zasądził na jego rzecz 7,5 tys. zł zadośćuczynienia, oraz zobowiązał bank do udostępnienia klientom toalety w jego oddziale. Ten ostatni element wyroku bank zaskarżył, a Sąd Apelacyjny uchylił ów obowiązek na przyszłość, wskazując, że chodziło o incydent i nie ma groźby jego powtórzenia.
Na skutek skargi kasacyjnej Rzecznika Praw Obywatelskich Sąd Najwyższy (sygnatura: I CSK 628/13) zmienił wyrok, a uzasadnienie pokazuje, że sprawa od strony prawnej nie jest taka prosta jak sądził zwłaszcza Sąd Okręgowy.