[b]Tak Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnął wczoraj głośny problem zakazu wszelkiej krytyki lekarzy odnoszącej się do działalności zawodowej ich kolegów (sygn. SK 16/07). [/b]
Zakaz wyprowadzany był z przepisu kodeksu etyki lekarskiej, który powiada, że „lekarz powinien zachować szczególną ostrożność w formułowaniu opinii o działalności zawodowej innego lekarza, w szczególności nie powinien publicznie dyskredytować go w jakikolwiek sposób”. W praktyce izb i sądów lekarskich przepis traktowany był jako zakaz wszelkiej krytyki innego lekarza, bo może ona być dla lekarza dyskredytująca i naruszać jego autorytet. A za to groziły sankcje, z zakazem wykonywania zawodu włącznie. Trybunał uznał, że takie rozumienie normy kodeksu etyki lekarskiej narusza jedno z podstawowych praw obywatelskich – wolność słowa i krytyki. Jest też niezgodne z prawem do rozpowszechniania oraz pozyskiwania informacji o lekarzu, któremu ludzie powierzają zdrowie i życie.
Sprawę wniosła do Trybunału dr hab. n. med. Zofia Sz., która zakwestionowała metody stosowane przez swoją szefową – profesora pediatrii. Chodziło o zabiegi stosowane u dzieci po wirusowym zapaleniu opon mózgowych. Nie służyły one leczeniu, lecz badaniom naukowym i dokonywane były bez zgody rodziców. Na te informacje nie zareagowała ani Akademia Medyczna, ani samorząd lekarski. Sama Zofia Sz. została natomiast postawiona przed sądem dyscyplinarnym i ukarana upomnieniem.
Kiedy Zofia Sz. opublikowała dwa wywiady w „Angorze” na temat metod działania szefowej, zrobiono jej drugą dyscyplinarkę. I znów przegrała: lekarskie sądy ukarały ją za naruszenie zakazu krytyki. W swojej skardze do TK pisała, że jest to naruszenie wolności słowa i prawa do krytyki.
Trybunał przyznał jej rację: choć wolności te podlegają ograniczeniom, to reglamentacja musi być zgodna z konstytucją. Ochrona dobrego imienia i autorytetu lekarza nie może być ważniejsza niż potrzeby ochrony zdrowia i ochrona interesu publicznego.