Taki wniosek płynie z wydanego niedawno [b]wyroku Sądu Najwyższego (sygn. II CSK61/09)[/b]. Spór, którego dotyczy to orzeczenie, powstał na tle umowy o roboty budowlane, zawartej w trybie zamówienia publicznego między Miejskim Zakładem Zieleni sp. z o.o. jako inwestorem a Andrzejem Z., wykonawcą. Chodziło o wykopanie wokół wysypiska śmieci rowu odprowadzającego ścieki. Spółka w protokole odbioru robót zgłosiła tylko niewielkie zastrzeżenia, ale ostatecznie odmówiła wykonawcy zapłaty wynagrodzenia. W umowie ustalono je jako ryczałtowe w kwocie 13 tys. zł.
[srodtytul]Zamiast kwestionować prace budowlane... [/srodtytul]
Główną i rzeczywistą przyczyną, dla której spółka odmówiła Andrzejowi Z. zapłaty, było to, że opierając się na projekcie przez nią dostarczonym, wykopał rów – wbrew zdrowemu rozsądkowi – nie wokół hałdy, ale wewnątrz niej. Nie mógł on więc spełniać przewidzianej dla niego funkcji. Rów był także o 115 m krótszy, niż wynikało z projektu, i płytszy. Projekt ten został sporządzony na podstawie założeń uwzględniających stan sprzed czterech lat. Tymczasem wysypisko powiększało się.
Sąd I instancji, do którego zwrócił się wykonawca, uznał, że protokół z grudnia 2005 r. nie był końcowym, bo nie dołączono do niego dokumentacji, i że rów nie może spełnić swej roli. Sąd ten oddalił roszczenia przedsiębiorcy wobec inwestora.
Sąd II instancji zmienił ten wyrok i żądanie przedsiębiorcy w całości uwzględnił. Przyjął, że skoro spółka jako inwestor przyjęła protokół odbioru robót z grudnia 2005 r. i zgłosiła wówczas tylko drobne zastrzeżenia, to późniejsze zgłoszenie wad było spóźnione.