Piotr S. padł ofiarą oszustwa. W czerwcu 2004 r. Katarzyna B., posługując się jego dowodem osobistym i odcinkiem renty, wyłudziła na jego nazwisko ponad 5,7 tys. zł kredytu z Kredyt Banku. Została za to prawomocnie skazana w grudniu 2005 r.
Pół roku później bank sprzedał wierzytelność na rzecz funduszu sekurytyzacyjnego. Jako wierzyciela wskazał Piotra S. Ujawnił też dług w rejestrze Biura Informacji Kredytowej.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2011/02/11/czarne-listy-z-bledami/#respond]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Dopiero pod koniec czerwca 2007 r. bank, po interwencjach Piotra S., wystąpił do BIK o wykreślenie tej informacji. Firma windykacyjna odstąpiła od dochodzenia długu dopiero po trzech latach. Przez ten czas Piotr S. był nękany monitami pisemnymi i telefonicznymi z żądaniem spłacenia zaległości. Przez wpis w rejestrze dłużników nie otrzymał kredytu bankowego.
Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej uznał, że [b]Kredyt Bank dopuścił się niedbalstwa.[/b] W chwili zawarcia umowy sprzedaży wierzytelności reprezentujące go osoby (wiceprezes zarządu i prokurent) miały świadomość, że bankowi nie przysługuje wierzytelność wobec Piotra S. Zostało to jednoznacznie rozstrzygnięte w wydanym pół roku wcześniej wyroku skazującym Katarzynę B. za przestępstwo. Dług, który nie istniał, nie mógł być więc przedmiotem przelewu. Konsekwencją niedbalstwa banku było podjęcie przez firmę windykacyjną działań w celu wyegzekwowania zapłaty.