Tak wynika z jednego z ostatnich wyroków Sądu Najwyższego (sygnatura akt II PK 277/10).
Zajął się powództwem firmy transportowej o zwrot od kierowcy 5 tys. euro mandatu. Na początku września 2008 r. pracownik wystąpił o urlop. Jednocześnie otrzymał polecenie wyjazdu do Belgii i następnego dnia został zatrzymany przez policję, która wystawiła mu mandat za ukrywanie tarczy tachografu i prowadzenie pojazdu, gdy miał wystawioną kartę urlopową. Funkcjonariusze uniemożliwili dalszą jazdę. Firma zapłaciła więc mandat, aby uwolnić samochód. Po powrocie do kraju kierowca najpierw przebywał na zwolnieniach lekarskich, a z końcem września wypowiedział umowę o pracę.
Bezpodstawne wzbogacenie
Sąd rejonowy, do którego trafił pozew firmy o zwrot kwoty zapłaconego mandatu, stwierdził, że roszczenia firmy powinny być oparte na art. 405 kodeksu cywilnego o bezpodstawnym wzbogaceniu. Bez znaczenia są wtedy zarzuty kierowcy, że pracodawca aprobował, nakłaniał czy też zmuszał pracowników do łamania przepisów o czasie pracy kierowców. Konstrukcja prawna bezpodstawnego wzbogacenia nie przewiduje bowiem warunku przyczynienia się do powstania szkody.
Pracownik w apelacji, a później w skardze kasacyjnej powoływał się na to, że roszczenia firmy pierwotnie były oparte na przepisach kodeksu pracy o odpowiedzialności materialnej pracownika (art. 114 – 122 k.p.). Skoro tak, to należało zastosować art. 117 k.p. przewidujący przeniesienie odpowiedzialności na pracodawcę w zakresie, w jakim przyczynił się do szkody. Miało to nastąpić poprzez wywieranie presji na kierowcę, by jak najszybciej dotarł do miejsca odbioru towaru.
Sąd apelacyjny uznał jednak, że skoro mandat został nałożony na pracownika, to nie mógł spowodować szkody w majątku przedsiębiorcy, który nie miał obowiązku płacić tej kary. Nie ma więc tu zastosowania kodeks pracy.