W wyroku z 26 stycznia 2011 (I PK 151/10) Sąd Najwyższy wskazał, że pracownikowi należy się odszkodowanie maksymalnie w wysokości trzech pensji, jeśli pracodawca wypowiedział mu umowę na czas określony wtedy, gdy brakowały mu nie więcej niż cztery lata do osiągnięcia wieku emerytalnego.
Orzeczenie to jest istotne głównie ze względu na swoje uzasadnienie. SN wskazał bowiem na rozbieżności, jakie pojawiły się w judykaturze przy roszczeniach pracowniczych w związku z wypowiadaniem angaży na czas określony. Chodzi tutaj o te przypadki, w których strony nie przewidziały możliwości wcześniejszego rozwiązania.
Do niedawna praktykę w tym zakresie kształtowało orzeczenie SN z 5 listopada 1998 (I PKN 414/98). Zgodnie z nim jeśli szef wypowiada umowę terminową, w której nie zastrzeżono możliwości takiego jej rozwiązania, pracownik może domagać się nie tylko odszkodowania, ale i przywrócenia do pracy. Odmiennie podszedł do tego SN w wyroku z 3 grudnia 2009 (II PK 142/09). Dystansując się od poprzedniego poglądu, opowiedział się za przyznawaniem w takich wypadkach jedynie odszkodowania.
W analizowanej sprawie strony łączyła jednak umowa na czas określony dłuższy niż sześć miesięcy, która dopuszczała jej wcześniejsze wypowiedzenie przez pracodawcę. Jednak podwładny był objęty ochroną przedemerytalną z art. 39 kodeksu pracy.
To na podstawie złamania tego przepisu SN uznał wymówienie za dokonane z naruszeniem przepisów o wypowiadaniu umowy na czas określony. Odszkodowanie przyznał z art. 50 § 3 i 4 k.p.