Exposé tylko w kilku fragmentach było zaskakujące i świeże. Premier mówił bowiem o kontynuowaniu polityki prorodzinnej, programach społecznych, uszczelnieniu podatków, cudzie gospodarczym, mocarstwowych inwestycjach, a do tej retoryki zdążył już nas przyzwyczaić. Dużo było też ogólników o konieczności tworzenia pakietów deregulacyjnych, o stabilnym prawie, wsparciu biznesu, ograniczeniu biurokracji i cyfryzacji. To zestaw obowiązkowy exposé każdego premiera od 20 lat.
Elementów świeżych było kilka. Pierwszy to zapewnienie konstytucyjnej ochrony środków emerytalnych gromadzonych w PPK i IKE. Ma być to remedium na deficyt zaufania obywateli do państwa, którzy – po demontażu OFE i zagarnięciu pieniędzy przez ZUS – podchodzą do kolejnych inicjatyw oszczędzania na emeryturę z rezerwą. Jego siła polega też na tym, że opozycja może poprzeć tę inicjatywę, bo odpowiada ona szerokim oczekiwaniom społecznym. W efekcie zgromadzenie 307 głosów potrzebnych do zmiany konstytucji może być realne.
Drugim świeżym wątkiem jest zapowiedź prowadzenia aktywnej polityki w Unii Europejskiej zmierzającej do otwarcia dyskusji o jej fundamentach. Premier mówił o wzięciu odpowiedzialności za UE, której potrzebne jest „prawo i sprawiedliwość". Te słowa wybrzmiały szczególnie na tle kolejnego wtorkowego orzeczenia Trybunału w Luksemburgu w sprawie Sądu Najwyższego. Premier nie odniósł się do niego wprost. Piętnował jednak opozycję, która – skarżąc się do Brukseli – osłabia Polskę. Bo kształtowanie ustroju sądownictwa przez demokratyczny parlament jest standardem w UE. Morawiecki przypomniał tu wybór polityka CDU na wiceprezesa Trybunału w Karlsruhe. To wskazuje, że może mu chodzić o uruchomienie debaty na temat traktatowych granic ingerowania przez instytucje UE w sprawy sądownictwa państw członkowskich. Politycy PiS jak mantrę powtarzają, że Unia nie powinna się do nich wtrącać.
Czytaj także: