Reklama

Korwin-Mikke może złożyć protest po wyborach

Komitet wyborczy Janusza Korwin-Mikkego nie ma raczej szans na podważenie wyborów, ale jego kłopoty powinny być przestrogą dla polityków

Publikacja: 22.09.2011 04:00

Żadna procedura, także wyborcza, nie będzie idealna. Z drugiej strony, gdyby takie perypetie jak KW Nowa Prawica przytrafiły się największym partiom, byłyby polityczny zgrzyt i zarzuty niewydolności demokracji.

Choć komitet zgłosił wymaganą liczbę list okręgowych, ponad połowę, czyli 21 (aby móc zgłaszać kandydatów w pozostałych 20 okręgach bez zbierania podpisów), w terminie do 30 sierpnia tylko 19 miał zarejestrowanych, a dwie następne już po tym terminie. Kodeks wyborczy mówi wyraźnie o zarejestrowaniu do 30 sierpnia. Nowa Prawica nie może więc startować w okręgach, w których nie zarejestrowała list. Partia zarzuca teraz, że nie powinna ponosić konsekwencji za to, że urzędnicy nie zdążyli policzyć podpisów pod dwiema listami, i złożyła protest do Sądu Najwyższego. Ten go merytorycznie nie rozpoznał, gdyż kodeks wyborczy przewiduje protesty, ale dopiero po wyborach.

Czy ma szanse po wyborach? Rzeczywiście, protest można wnieść (art. 82 kodeksu wyborczego) z powodu przestępstwa przeciwko wyborom lub naruszenia przepisów kodeksu dotyczących głosowania bądź ustalenia wyników mającego wpływ na wynik wyborów.

Jeśli SN decyduje o nieważności wyborów, nakazuje wybory ponowne lub powtórzenie niektórych czynności. Po ostatnich wyborach samorządowych złożono kilkaset protestów, a w kilku wypadkach sądy orzekły powtórne przeliczenie głosów, a nawet głosowanie. Bywało, że o powtórce decydowała wadliwość jednego głosu, za to przesądzającego o wyniku.

Z drugiej strony w 1995 r. po wyborze prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zgłoszono 600 tys. protestów w związku z wprowadzeniem wyborców w błąd, że ma wyższe wykształcenie. SN stwierdził, że nie można stwierdzić związku między tym faktem a decyzjami wyborczymi.

Reklama
Reklama

Wątpię, by partia Korwin-Mikkego mogła unieważnić wybory. Niezależnie od tego, jak surowo oceniać rygory procedury wyborczej, PKW jest od ich stosowania. Trudno byłoby wykazać bezprawność jej decyzji. Jeśliby się to udało, to jeszcze trudniej udowodnić (w sensie prawnym), ile Nowa Prawica dostałaby głosów w „utraconych" okręgach.

Sprawa ta dowodzi (obok braku pewnej zapobiegliwości po stronie KW NP), że prawo nie zdoła wszystkiego uregulować i musi być jakiś policjant – tutaj PKW – który tym ruchem czy grą ma kierować. Nawet gdybyśmy nad nim postawili superpolicjanta (sąd), on też mógłby popełnić błąd.

Lekarstwem nie byłoby, jak podszeptują niektórzy komentatorzy, łagodniejsze potraktowanie przez PKW tego komitetu. Byłyby to fory dla jednego z graczy, czyli koniec uczciwej gry, a może i demokracji.

Żadna procedura, także wyborcza, nie będzie idealna. Z drugiej strony, gdyby takie perypetie jak KW Nowa Prawica przytrafiły się największym partiom, byłyby polityczny zgrzyt i zarzuty niewydolności demokracji.

Choć komitet zgłosił wymaganą liczbę list okręgowych, ponad połowę, czyli 21 (aby móc zgłaszać kandydatów w pozostałych 20 okręgach bez zbierania podpisów), w terminie do 30 sierpnia tylko 19 miał zarejestrowanych, a dwie następne już po tym terminie. Kodeks wyborczy mówi wyraźnie o zarejestrowaniu do 30 sierpnia. Nowa Prawica nie może więc startować w okręgach, w których nie zarejestrowała list. Partia zarzuca teraz, że nie powinna ponosić konsekwencji za to, że urzędnicy nie zdążyli policzyć podpisów pod dwiema listami, i złożyła protest do Sądu Najwyższego. Ten go merytorycznie nie rozpoznał, gdyż kodeks wyborczy przewiduje protesty, ale dopiero po wyborach.

Reklama
Opinie Prawne
Michał Romanowski, Julia Juźko: Państwo nie może zarabiać na własnym bezprawiu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Naród nie ma żadnej władzy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Problem neosędziów łatwiej rozwiązać „ustawką” niż ustawą
Opinie Prawne
Paulina Kieszkowska: Refundacja a ochrona patentowa – mniej mitów, więcej faktów
Opinie Prawne
Ewa Milczarek: Paradoksy adaptacji klimatycznej
Reklama
Reklama