Reklama

Pietryga: Tuleya testuje granicę

Środowisko prawnicze i opinia publiczna jest ciągle mocno podzielona w sprawie słynnego już wystąpienia sędziego Igora Tulei i jego medialnej aktywności po procesie

Publikacja: 23.01.2013 15:23

Tomasz Pietryga, publicysta "Rzeczpospolitej"

Tomasz Pietryga, publicysta "Rzeczpospolitej"

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Tuleya swoim wystąpieniem niewątpliwie zburzył wizerunek sędziego nieuczestniczącego, dostojnego, zamkniętego w wieży z kości  słoniowej, wydającego orzeczenia mądre, aczkolwiek pozbawione ekspresji  i szerszego zrozumienia  w odbiorze społecznym.

To także jest pochodna procesu pewnej aktywizacji, który  w środowisku sędziowskim, jego młodszym pokoleniu, trwa od jakiegoś czasu.

Jeszcze przed 10-15 laty nie do pomyślenia było, np. aby sędziowie głośno upominali się o swoje wynagrodzenia,  otwarcie  ścierając się  z ministrami sprawiedliwości i politykami. To dopiero młodzi sędziowie zrzeszeni w stowarzyszeniu Iustitia, wymyślając przeróżne formy protestu, nagłośnili opinii publicznej problem swojej sytuacji materialnej.  I to bez względu na krytykę płynącą ze strony  ich starszych kolegów, przełożonych, dla których niedogodności finansowe nadrabiać należało etosem.

Tuleya  też chyba reprezentuje   sposób myślenia  wychodzący  poza przyjęte standardy. Bo bez względu na to, czy jego nawiązanie do stalinizmu w ustnych motywach wyroku miało czemuś służyć czy nie, efekt był piorunujący.  Bo oto sędzia wyszedł poza salę  sądową, a  uzasadnienie stało się elementem sporu, debaty publicznej.

Wydarzenie  to jest swoistym testem dla wymiaru sprawiedliwości. Testem, gdzie jest granica, za którą  kończy się bezstronność, a zaczyna spór polityczny.

Reklama
Reklama

Ciągle nie wiadomo, jaki będzie finał tej sprawy, która wpłynie na wizerunek całego wymiaru sprawiedliwości. Ciągle otwarte są pytania, jak długo w swojej postawie wytrwa atakowany sędzia, jak daleko posunie się jako uczestnik debaty, którą sam rozpętał, czy jego sformułowania dotyczące CBA  przełożą się na jakieś realne działania prawne. Jeżeli tak się stanie, sędzia Tuleya może wyznaczyć pewien nowy standard.

Jeżeli natomiast  sformułowania dotyczące CBA  pozostaną tylko  „sądową publicystyką", pogrąży nie tylko siebie, bo  nadweręży wizerunek instytucji, którą reprezentuje.

Instytucji, która  okazała się bezrefleksyjna, i  niemądra, która w trudnych procesach budzących  silne podziały polityczne i emocje społeczne, bez żadnego powodu dolała  oliwy do ognia, stając się częścią zaciekłego sporu.

Tuleya swoim wystąpieniem niewątpliwie zburzył wizerunek sędziego nieuczestniczącego, dostojnego, zamkniętego w wieży z kości  słoniowej, wydającego orzeczenia mądre, aczkolwiek pozbawione ekspresji  i szerszego zrozumienia  w odbiorze społecznym.

To także jest pochodna procesu pewnej aktywizacji, który  w środowisku sędziowskim, jego młodszym pokoleniu, trwa od jakiegoś czasu.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Opinie Prawne
Adam Wacławczyk: Zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niegodziwość rządu, czyli kto straci „ulgę” mieszkaniową
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Czy dla rządu wszyscy przedsiębiorcy to złodzieje?
Opinie Prawne
Michał Urbańczyk: Moja śmierć jest lepsza niż twoja. Zabójstwo Charliego Kirka a wolność słowa
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Potrzebujemy apolitycznego Trybunału Stanu
Reklama
Reklama