Kiedy przed czterema laty odbywały się wybory pierwszego niezależnego prokuratora generalnego, w redakcji działu prawnego naszej gazety patrzyliśmy na ten proces z nieskrywaną satysfakcją. Po latach szargania prokuratura miała się uwolnić z niezdrowego uścisku polityków. Kandydatów było ośmiu. Typowałem zwycięzcę. Trafiłem.
Sędzia z wieloletnim doświadczeniem od razu wydał mi się odpowiednim kandydatem. Jest ustawa dająca niezależność, gwarancje, nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby wprowadził standardy obowiązujące w sądach, obce dotąd prokuraturze. Wystarczy chcieć, a reszta sama się ułoży.
Po kilku latach widzę, jak bardzo naiwny był to sposób myślenia. Szybko okazało się bowiem, że pancerz prokuratorskiej niezależności jest dziurawy i tworzy jedynie jej iluzję.
Silne uzależnienie prokuratora generalnego od oceny premiera, który w grudniu, wcale się z tym nie kryjąc, pokazał Seremetowi jego miejsce w szeregu. Brak bezpośredniej inicjatywy legislacyjnej, która dawałaby prokuratorowi generalnemu możliwość nieskrępowanej organizacji pracy czy ograniczony wpływ na konstruowanie własnego budżetu – wszystko to rozwiało przekonanie, że oto mamy prokuraturę w pełni niezależną.
Co gorsza, po trzech latach od rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego wiele wskazuje na to, że instytucja ta stanęła na rozdrożu. Telenowela z decyzją premiera w sprawie rocznego sprawozdania PG, a także rządowe plany zmian w ustawie o prokuraturze nie wróżą jej niczego dobrego. Tematem tego numeru jest obszerna analiza sytuacji, w jakiej znalazła się prokuratura, i konieczności zmian ustrojowych – autorstwa prokuratora Kazimierza Olejnika.