Jarosław Kaczyński w czasie wiecu w Sokołowie Podlaskim zapowiedział ostateczną rozprawę z sądownictwem, jeżeli PiS wygra wybory. „Nikt nas nie zatrzyma” – zapowiedział. Rozwinął tę deklaracje podczas konwencji programowej w Końskich. Przyznał m.in., że „jest tendencja do tego, by przekazywać władzę instytucjom, które są poza jakąkolwiek kontrolą”, „tą instytucją są sądy”. „My tego rodzaju dążenia, wszystko jedno, czy są to sądy, czy inne instytucje, czy tak zwane elity, odrzucamy” – powiedział. To powrót do ostrej retoryki, która była zauważalna w poprzednich kampaniach wyborczych – w latach 2015 i 2019 – za którą szły później konkretne działania.
Kampanijna retoryka czy realny plan powrotu do wyczyszczenia sądownictwa
W obecnej kampanii temat sądownictwa początkowo przygasł. Z uwagi na problemy z realizacją KPO, a także wyroki TSUE, pod dyktando których Zjednoczona Prawica musiała zlikwidować Izbę Dyscyplinarną SN, sprawa stała się politycznie niewygodna. W awangardzie pozostawał jedynie Zbigniew Ziobro, który zaostrzył antyunijną i antysędziowską retorykę, licząc, że w ten sposób jego Suwerenna Polska odróżni się od coraz bardziej stonowanego PiS. Postawa ta była jednak w obozie prawicy marginalizowana, zarówno przez Mateusza Morawieckiego, jak i Andrzeja Dudę, którzy bez konsultacji z ministrem sprawiedliwości próbowali odkręcać niektóre zmiany w sądach, zgodnie ze wskazaniami Brukseli.
Czytaj więcej
Jarosław Kaczyński, podczas konwencji programowej PiS w Końskich po raz kolejny zapowiedział plan rozprawy z sądownictwem, jeżeli PiS wygra wybory.
Znamienne było również to, że w ostatnich latach PiS nie wyszedł z żadną nową dużą inicjatywą legislacyjną w sprawie sądownictwa, a pomysły Ziobry nie trafiały na ścieżkę legislacyjną. Energia wyparowała. Z czasem Jarosławowi Kaczyńskiemu zaczęło bardziej zależeć na zachowaniu status quo i minimalizowaniu politycznie bolesnych ustępstw wobec Brukseli. Po latach bezsilności unijni komisarze znaleźli wreszcie sposób na zdyscyplinowanie rządu w Warszawie, a była nim blokada miliardów z KPO i presja na odkręcenie najbardziej radykalnej reformy – sądownictwa dyscyplinarnego; oraz przywrócenie do orzekania zawieszonych sędziów.
Jarosław Kaczyński wrócił do sprawy w kluczowym momencie kampanii, odświeżając pomysł rozprawy z zepsutym sądownictwem. Czy była to tylko retoryczna zapowiedź na potrzeby ożywienia najtwardszego elektoratu, czy kryje się za tym rzeczywista chęć otwarcia nowego frontu wojny o sądy, przy założeniu, że PiS wygra wybory?