Tomasz Pietryga: Czy Jarosław Kaczyński dokona jeszcze podboju sądownictwa?

Prezes PiS zapowiada powrót do radykalnej reformy sądów, szczególnie Sądu Najwyższego. Czy będzie miał siły, by dokończyć to, co zaczął w pierwszej kadencji swoich rządów? Zdecyduje się na odgrzanie ostrego konfliktu z Brukselą i kolejne sprawy przed TSUE?

Publikacja: 24.09.2023 13:41

Jarosław Kaczyński zapowiedział radykalne zmiany w Sądzie Najwyższym, który ma się stać „elitarnym s

Jarosław Kaczyński zapowiedział radykalne zmiany w Sądzie Najwyższym, który ma się stać „elitarnym sądem prawa”

Foto: PAP/Lech Muszyński

Jarosław Kaczyński w czasie wiecu w Sokołowie Podlaskim zapowiedział ostateczną rozprawę z sądownictwem, jeżeli PiS wygra wybory. „Nikt nas nie zatrzyma” – zapowiedział. Rozwinął tę deklaracje podczas konwencji programowej w Końskich. Przyznał m.in., że „jest tendencja do tego, by przekazywać władzę instytucjom, które są poza jakąkolwiek kontrolą”, „tą instytucją są sądy”. „My tego rodzaju dążenia, wszystko jedno, czy są to sądy, czy inne instytucje, czy tak zwane elity, odrzucamy” – powiedział. To powrót do ostrej retoryki, która była zauważalna w poprzednich kampaniach wyborczych – w latach 2015 i 2019 – za którą szły później konkretne działania.

Kampanijna retoryka czy realny plan powrotu do wyczyszczenia sądownictwa

W obecnej kampanii temat sądownictwa początkowo przygasł. Z uwagi na problemy z realizacją KPO, a także wyroki TSUE, pod dyktando których Zjednoczona Prawica musiała zlikwidować Izbę Dyscyplinarną SN, sprawa stała się politycznie niewygodna. W awangardzie pozostawał jedynie Zbigniew Ziobro, który zaostrzył antyunijną i antysędziowską retorykę, licząc, że w ten sposób jego Suwerenna Polska odróżni się od coraz bardziej stonowanego PiS. Postawa ta była jednak w obozie prawicy marginalizowana, zarówno przez Mateusza Morawieckiego, jak i Andrzeja Dudę, którzy bez konsultacji z ministrem sprawiedliwości próbowali odkręcać niektóre zmiany w sądach, zgodnie ze wskazaniami Brukseli.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Co PiS chce zrobić z Sądem Najwyższym?

Znamienne było również to, że w ostatnich latach PiS nie wyszedł z żadną nową dużą inicjatywą legislacyjną w sprawie sądownictwa, a pomysły Ziobry nie trafiały na ścieżkę legislacyjną. Energia wyparowała. Z czasem Jarosławowi Kaczyńskiemu zaczęło bardziej zależeć na zachowaniu status quo i minimalizowaniu politycznie bolesnych ustępstw wobec Brukseli. Po latach bezsilności unijni komisarze znaleźli wreszcie sposób na zdyscyplinowanie rządu w Warszawie, a była nim blokada miliardów z KPO i presja na odkręcenie najbardziej radykalnej reformy – sądownictwa dyscyplinarnego; oraz przywrócenie do orzekania zawieszonych sędziów.

Jarosław Kaczyński wrócił do sprawy w kluczowym momencie kampanii, odświeżając pomysł rozprawy z zepsutym sądownictwem. Czy była to tylko retoryczna zapowiedź na potrzeby ożywienia najtwardszego elektoratu, czy kryje się za tym rzeczywista chęć otwarcia nowego frontu wojny o sądy, przy założeniu, że PiS wygra wybory?

Andrzej Duda blokował już niektóre reformy, zwłaszcza gdy te spotkały się z negatywną reakcją ze strony partnerów międzynarodowych

Nawet jeżeli PiS zapewni sobie samodzielną większość, będzie miał znacznie bardziej ograniczone pole działania niż po 2015 r., a problemem będzie przede wszystkim czas. W 2025 r. kończy się kadencja Andrzeja Dudy, a to od podpisu prezydenta zależy, czy uchwalane ustawy wejdą w życie. Poza tym nad przychylnością prezydenta wobec pisowskich reform w sądownictwie unosi się wielki znak zapytania. Duda blokował już niektóre reformy, zwłaszcza gdy te spotkały się z negatywną reakcją ze strony partnerów międzynarodowych. W krańcówce kadencji może więc tym bardziej nie być skłonny do podpisywania się pod radykalnymi rozwiązaniami.

PiS będzie musiał się więc nie tylko spieszyć, ale też konsultować swoje decyzje z głową państwa. A po zakończeniu kadencji Dudy sytuacja stanie się nieprzewidywalna. Również w innym scenariuszu, kiedy PiS wszedłby w koalicję z innym ugrupowaniem w Sejmie, pole manewru może być jeszcze mniejsze, gdyż polityczne sojusze zazwyczaj tępią radykalizmy na rzecz kompromisowych rozwiązań.

Enklawa oporu w Sądzie Najwyższym

Z wypowiedzi Kaczyńskiego przebija się żal, że do ostatecznej rozprawy z sędziami nie doszło, mimo ośmiu lat samodzielnych, nieskrępowanych rządów. Prezes PiS ma tu zapewne na uwadze jeden z kluczowych momentów, który zastopował całkowity reset kadrowy Temidy: prezydenckie weto wobec ustaw sądowych w 2017 r. Wtedy do kosza trafiła m.in. ustawa wprowadzająca tzw. opcję zero w Sądzie Najwyższym, kluczowym ognisku oporu wobec pisowskich reform, inicjującym wszelkie skargi do TSUE, które blokowały wprowadzane zmiany.

Czytaj więcej

Marek Domagalski: Sąd Najwyższy trzeba uratować

Przypomnijmy: w 2017 r. przygotowano na Nowogrodzkiej, przy udziale Zbigniewa Ziobry, bardzo radykalną ustawę, która pozwalała się pozbyć większości sędziów SN, wysyłając ich w stan spoczynku. Taki los miał czekać całe kierownictwo Sądu Najwyższego, z ówczesną pierwszą prezes prof. Małgorzatą Gersdorf na czele. Obniżenie wieku emerytalnego stało się tu doskonałym wytrychem, aby zlikwidować ostatnie gniazdo oporu obrońców ancien régime’u. SN miał zostać odnowiony kadrowo i strukturalnie.

Plany spotkały się ze zdecydowaną reakcją części opinii publicznej i Brukseli. W efekcie kontrowersji prezydent skorzystał z prawa weta, anulując uchwalony pakiet ustaw i inicjując w zamian własną, łagodniejszą wersję reformy. Starzy sędziowie mieli pozostać w Sądzie Najwyższym, podobnie jak jego kierownictwo. W 2017 r., po dwóch latach rządów, PiS był bardzo blisko doprowadzenia do całkowitego resetu w sądach, a po wecie Andrzeja Dudy tamten radykalizm nigdy już nie powrócił. Ocaleli sędziowie szybko przystąpili do kontestowania zasadzie wszystkich posunięć PiS w sądownictwie. Od tego momentu rozpoczęła się walka „na śmierć i życie”, w której nie ma kompromisów i nie bierze się jeńców.

Starzy sędziowie wolno, acz konsekwentnie kruszyli fundamenty nowego porządku w wymiarze sprawiedliwości. W styczniu 2020 r. SN wydał uchwałę kwestionującą legalność zasiadania w składach sędziowskich osób wybranych na wniosek nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Uznał też, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, a zasiadający w niej prawnicy nie są sędziami. Ta uchwała był kluczowa, na jej bazie zapadały wyroki TSUE, Trybunału w Strasburgu i nowe uchwały SN kwestionujące kolejne elementy pisowskich zmian. W końcu Trybunał w Luksemburgu zamroził działanie ID, a nierespektowanie tej decyzji przez Polskę oznaczało konieczność zapłaty wielomilionowych kar.

Czytaj więcej

TSUE wydał wyrok na reformę polskiego sądownictwa

Starzy sędziowie nie zaakceptowali również zmian w KRS, a także nowej obsady kierowniczej w SN. W efekcie Sąd Najwyższy podzielił się na dwie części, a współdziałanie między starymi i nowymi sędziami okazało się niemożliwe. I najprawdopodobniej niezlikwidowanie enklawy oporu w Sądzie Najwyższym jest dla Kaczyńskiego największą porażką w całej operacji podboju sądownictwa, choć trzeba przyznać, że duży udział ma w niej prezydent Andrzej Duda.

Gdyby ostatni bastion oporu został zdobyty, kadrowo wszystkie instytucje wymiaru sprawiedliwości zostałyby zresetowane, po tym jak zmienił się skład Krajowej Rady Sądownictwa, Trybunału Konstytucyjnego, a większość prezesów sądów powszechnych otrzymała nominacje w czasach „dobrej zmiany”. Na polu bitwy zostałaby jedynie garstka aktywistów z sędziowskich organizacji, którzy są medialnie głośni, ale ich wpływ na rzeczywistość jest znikomy.

Co dalej czeka Sąd Najwyższy

Biorąc pod uwagę powyższe uwarunkowania – umiarkowaną postawę prezydenta, czas oraz presję ze strony Brukseli – raczej nie należy się spodziewać powrotu do radykalnych rozwiązań na większą skalę. Owszem, być może PiS będzie się chciał rozprawić z buntującymi się sędziami, przy okazji forsowania rozwiązań spłaszczenia struktury sądownictwa i likwidacji jednego ze szczebli, co będzie okazją również do ruchów kadrowych. Ale warto pamiętać, że o tej operacji mówiło się już w pierwszej kadencji PiS, projekt natomiast przez te wszystkie lata nie pojawił się nawet na wstępnym etapie legislacyjnym. Być może nastąpi też powrót do koncepcji sędziów pokoju – w nowej, kompromisowej formule. Obecna, prezydencka, nie znalazła wystarczającego poparcia w Sejmie i nie została uchwalona.

Radykalna reforma, która byłaby powrotem do opcji zero w SN, oznaczałaby odgrzanie ostrego konfliktu z Brukselą i kolejne sprawy przed TSUE

W Końskich Jarosław Kaczyński zapowiedział radykalne zmiany w Sądzie Najwyższym, który ma się stać „elitarnym sądem prawa”. Skupić się „na sprawach szczególnej wagi i skargach nadzwyczajnych, gdy dojdzie do rażąco niesprawiedliwych prawomocnych wyroków sądowych”. W ten sposób PiS najprawdopodobniej wraca do pomysłu, który ujawnił w październiku 2021 r. Tamtą propozycję określono mianem największej zmiany od 1989 r. SN miałby zostać okrojony do dwóch izb: Izby Prawa Publicznego i Izby Prawa Prywatnego. A obecni sędziowie z pięciu istniejących obecnie: Karnej, Cywilnej, Pracy, Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Dyscyplinarnej (dziś Odpowiedzialności Zawodowej) mieliby składać na biurko pierwszego prezesa SN oświadczenia, czy chcą nadal orzekać. Wiązałoby się to z ponowną weryfikacją przed nieakceptowaną Krajową Radą Sądownictwa.

Czy PiS zdecyduje się na tak radykalną reformę, która byłaby powrotem do opcji zero w SN, to sprawa otwarta – na pewno oznaczałoby to odgrzanie ostrego konfliktu z Brukselą i kolejne sprawy przed TSUE.

Trupy w szafie. Trybunał Konstytucyjny jest tykającą bombą

PiS będzie też musiał się liczyć z innymi problemami. Oprócz zapadających wyroków TSUE, które będą musiały być wykonane, tykającą bombą jest Trybunał Konstytucyjny. Trwająca od stycznia blokada orzecznicza, spowodowana buntem pięciu sędziów wobec prezesury Julii Przyłębskiej, nie będzie mogła trwać wiecznie. Jeżeli PiS do końca przyszłego roku nie rozwiąże problemu zablokowanej w TK nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, zmieniającej sądownictwo dyscyplinarne według zobowiązań zawartych w tzw. kamieniach milowych, środki z KPO w grudniu 2024 r. mogą bezpowrotnie przepaść.

Również kadencja obecnej prezes kończy się w podobnym czasie. Oznacza to, że w przyszłym roku zwiększy się presja na udrożnienie TK, bo ustąpienie Julii Przyłębskiej to jedno, a wyrok, który nie podważy noweli o SN, to już zupełnie inna historia. Na razie sprawa schowana jest do szuflady, ale z pewnością będzie musiała wypłynąć w nowej kadencji. Można wyobrazić sobie dwa scenariusze tej sytuacji: zmniejszenie składu orzeczniczego ustawą, co spowodowałoby, że udział buntowników w rozprawach byłby zbędny, lub skłonienie do rezygnacji Przyłębskiej, dla dobra sprawy.

Oczywiście w grze mogą się też pojawić całkiem nowe i nieznane inicjatywy legislacyjne, tyle że w kampanii wyborczej nie są one ujawniane. PiS w ostatnich dwóch kadencjach dokonał bardzo szerokich zmian strukturalnych i kadrowych w sądach i będzie nastawiony na ich obronę lub szukanie rozwiązań, które łagodziłyby skutki wyroków TSUE naruszających ich fundamenty.

Jarosław Kaczyński w czasie wiecu w Sokołowie Podlaskim zapowiedział ostateczną rozprawę z sądownictwem, jeżeli PiS wygra wybory. „Nikt nas nie zatrzyma” – zapowiedział. Rozwinął tę deklaracje podczas konwencji programowej w Końskich. Przyznał m.in., że „jest tendencja do tego, by przekazywać władzę instytucjom, które są poza jakąkolwiek kontrolą”, „tą instytucją są sądy”. „My tego rodzaju dążenia, wszystko jedno, czy są to sądy, czy inne instytucje, czy tak zwane elity, odrzucamy” – powiedział. To powrót do ostrej retoryki, która była zauważalna w poprzednich kampaniach wyborczych – w latach 2015 i 2019 – za którą szły później konkretne działania.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tusk zawęża pole bitwy z tzw. neosędziami. Ale opór i tak będzie
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Projekt Bodnara? Wątpliwy konstytucyjnie rewanżyzm ws. neosędziów
Opinie Prawne
Isański, Kozłowski: PKW jak NSA? Fasady zamiast prawa
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Wytyczne dla praworządności. Przewidywałem, że tak będzie
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Słowa Donalda Tuska o SN i prezes Manowskiej są atomowe
Materiał Promocyjny
Citi Handlowy kontynuuje świetną ofertę dla tych, którzy preferują oszczędzanie na wysoki procent.