Prawda jest smutna. Społeczeństwo jest coraz bardziej znudzone sporem o Trybunał Konstytucyjny. I chyba bardzo dobrze wie o tym obóz rządowy. Słońce, wakacje... Któż przejmowałby się w takich okolicznościach trójpodziałem władzy czy niezawisłością sędziowską? Tym bardziej że obu stronom sporu nie pozostało nic innego, jak powtarzać wypowiedziane lub wykrzyczane wielokrotnie argumenty.
Warto przy tej okazji zauważyć coś innego. Spór o Trybunał mimo wszystko mógł stanowić okazję do edukacji obywatelskiej. Gdyby władza potrafiła się wycofać ze swojego stanowiska, trzej sędziowie Trybunału zostaliby zaprzysiężeni, a sporny wyrok (a obecnie już wyroki) – bez żadnych dodatkowych machlojek – w końcu opublikowany. Cała awantura, wbrew pozorom, mogłaby wszystkim wyjść na dobre. Mogłaby podnieść autorytet sądów i prawa w ogóle. Obywatele uzyskaliby informację, że ze stosowaniem prawa nie ma żartów. Natomiast trwanie przez prezydenta, rząd i większość parlamentarną przy swoim stanowisku powoduje poważne szkody społeczne. Okazuje się bowiem, że władzę sądowniczą można ignorować, protekcjonalnie pouczać i ośmieszać.