Starania UOKiK, by zwalczać zmowy kartelowe dzięki informacjom pozyskanym od anonimowych informatorów, witam z radością. W końcu zmowy to forma nieuczciwej konkurencji, której ofiarami jesteśmy my wszyscy, bo to my – jako klienci – za wszystko ostatecznie płacimy. A proceder taki trudno udowodnić bez informacji z wewnątrz firmy.
Urząd jednak powinien się zastanowić, jak wzmocnić ochronę informatora. Walka ze zmową może się bowiem okazać samobójcza. Kierownictwo firmy, które w zmowie uczestniczy, zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką poniesie, jeśli informacje wyjdą na jaw. Sygnalista będzie więc tropiony jak zwierzyna i na końcu zapewne zwolniony z pracy. W końcu krąg osób dopuszczonych w firmie do istotnych informacji nie jest tak szeroki, by nie dało się namierzyć informatora. Nagroda w wysokości dyrektorskiej pensji nie będzie wystarczającą zachętą.
Jest jeszcze kwestia techniczna: jak nagrodzić anonimowego informatora? Bo jeśli pieniądze przyjmie, koniec z anonimowością. Można oczywiście sięgnąć do metod z filmów szpiegowskich. Tyle że nie każdy wygląda dobrze w czarnym płaszczu. I nie każdy jest sprytny jak Hans Kloss. Poza tym zawsze może się znaleźć jakiś Brunner. ©?