Trudno wytłumaczyć, dlaczego prezes Izby Cywilnej Dariusz Zawistowski na dzień przed odejściem w stan spoczynku wyznacza skład sędziowski drogą na skróty. Zamiast posiłkować się regulaminową listą, trzeci raz wybiera sędziego, który ma – jego zdaniem – największe kompetencje w sprawach frankowych. To sędzia Trzaskowski.
W ten sposób SN sam na siebie sprowadza zarzut i podejrzenia, że działa co najmniej mało transparentnie.Bo raczej argument, że „ najlepszy fachowiec” najlepiej zajmie się sprawą, byłby mało przekonujący. Izba Cywilna wydaje przecież orzeczenia m.in. w trzy- i siedmioosobowych składach. Czy ma to oznaczać, że reszta składu to statyści, bezwolnie podnoszący ręce, głosując za przyjęciem uchwały lub nie? Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że do SN przynajmniej co do zasady powinni trafiać najwybitniejsi karniści, cywiliści czy specjaliści od prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.
Na to wskazuje logika rozstrzygnięć na najwyższym szczeblu. Argument, że reszta się nie zna na frankach, albo zna się słabiej, nie wstrzymuje próby.Poza tym regulamin wyznaczania sędziów sprawozdawców po coś stworzono. W SN, inaczej niż w sądach powszechnych, nie obowiązuje losowy przydział spraw. Wyznaczanie z listy miało zapewnić transparentność decyzji i ucinać wszelkie zarzuty, że ktoś może „majstrować” przy składzie. Warto przypomnieć, że kierowano je do sądów powszechnych. Właśnie dlatego ustawodawca zdecydował się na tzw. losowy przydział.W SN alfabetyczna lista sędziów sprawozdawców pełniła także funkcję swoistego bezpiecznika.
Czytaj więcej
Kierownictwo Sądu Najwyższego przygląda się, czy nie było nieprawidłowości przy wyznaczaniu sprawozdawcy do kolejnej sprawy frankowej.
Prezes Zawistowski tłumaczy, że regulaminu nie złamał, gdyż reguły listy dotyczą normalnych spraw, a nie pytań prawnych (tak jak przy sprawie frankowej). Czy jednak odpowiedź na pytanie prawne jest mniej ważna? Taką interpretację kwestionują zresztą inni sędziowie i adwokaci.To pójście na skróty może stać się podstawą nie tylko do podważania decyzji SN zarówno dla pełnomocników frankowiczów, jak i banków, co byłoby niewątpliwą kompromitacją, ale też poważnym ciosem wizerunkowym dla i tak już pokiereszowanego SN.